Prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski podjął – jak to określił – kierunkową decyzję dotyczącą przejęcia przez Miejski Zarząd Dróg wszystkich mniejszych dróg i dróżek na terenie miasta. Chodzi o krótkie trakty, zwane sięgaczami i łącznikami, na gruntach gminnych, którymi do tej pory MZD nie zarządzał.
Taką informacją prezydent podzielił się z radnymi podczas marcowej sesji Rady Miejskiej. Wiadomość ucieszy z pewnością osoby, których nieruchomości położone są przy wszelkiego rodzaju łącznikach, sięgaczach czy „polnych” traktach. Czekali na nią bowiem od lat. Mniej zadowoleni z takiego obrotu sprawy są z pewnością drogowcy, co było widać chociażby po minie obecnego na sesji dyrektora MZD Wojciecha Walusia. Przy czym sam prezydent usprawiedliwiał zaskoczenie dyrektora. Wyjaśnił bowiem, że podobnie jak radni i on o planach ratusza dowiedział się w tej właśnie chwili.
Przypominamy, że o stan ulic na terenie stolicy dba MZD. To on je remontuje i zajmuje się ich bieżącym utrzymaniem (MZD realizuje też wszystkie inwestycje drogowe). Są jednak także uliczki – powiedzmy – mniej ważne, stanowiące najczęściej dojazd do pojedynczych czy niewielkich grup budynków, które przez MZD nie są zarządzane. I to mimo tego, że wiele z nich leży na terenach należących do gminy. Nie są jednak „bezpańskie” bo nadzór na tymi gruntami ma Wydział Mienia Gminnego. Nie dysponuje on jednak – w przeciwieństwie do MZD – środkami na utrzymanie takich dróg. Stąd też w większości są one w bardzo kiepskim stanie. Ich mieszkańcy od lat walczą, aby to zmienić, a problem jest tematem bardzo wielu interpelacji bielskich radnych. Stąd też w ratuszu od dawna dojrzewał pomysł, aby takie drogi przekazać we władanie MZD, jednak konkretów do tej pory nie było. Powód odwlekania w czasie takiego kroku wydawał się dość oczywisty. MZD ma bowiem nie tyle przejąć, co wyremontować wszystkie te uliczki, a następnie na bieżąco je utrzymywać. Oczekiwania mieszkańców w tej kwestii są wielkie, a skala problemu ogromna. Choć dokładnie nikt tego jeszcze nie oszacował, to jednak może chodzić o pół tysiąca łączników, sięgaczy, dróg wewnętrznych. Aby doprowadzić je do takiego stanu, jakiego oczekiwaliby mieszkańcy, potrzeba grubych milionów, a te MZD wolałoby przeznaczyć na remonty, modernizacje i utrzymanie znacznie ważniejszych z punktu widzenia ruchu drogowego ciągów komunikacyjnych. Klamka jednak zapadła i będzie musiał zmierzyć się z tym problemem.
Już niedługo – przyznał Andrzej Kostyński, zastępca dyrektora MZD – drogowcy rozpoczną rozmowy z Wydziałem Mienia Gminnego na temat technicznych aspektów przekazania tego majątku w ich zarząd. Ustalone zostanie też, które drogi zostaną przejęte, bo w MZD nie wyobrażają sobie, że może chodzić o każdy – nawet polny – dukt. Nie mówiąc już o gminnych drogach będących obecnie w zarządzie Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, stanowiących dojazd do budynków. Nie wiadomo również kiedy takie przejęcie
No to nieładnie, że dyrektor MZD dowiedział się o decyzji przejęcia sięgaczy dopiero na sesji.