Z prezesem BBTS-u Bielsko-Biała Mirosławem Krystą rozmawia Wojciech Małysz.
– Piąte miejsce na koniec rozgrywek 1. ligi. Szczerze: rozczarowanie?
– Nie, osiągnęliśmy cel minimum. Oczywiście chcieliśmy być w pierwszej czwórce i szkoda, że to się nie udało, ale jesteśmy tylko jedno miejsce niżej, więc nie jest tak źle.
– Czemu się nie udało?
– Bo przegraliśmy ze Ślepskiem Suwałki w półfinale. Chcieliśmy z nimi grać, bo wygraliśmy w sezonie zasadniczym trzy razy, a oni bardzo z nami nie chcieli, ale cóż – przegraliśmy w sportowej rywalizacji. Przegraliśmy trzy mecze z rzędu, ale trzeba pamiętać, że to były zacięte mecze. Nie pomogła kontuzja Olega Krikuna już w pierwszym spotkaniu. Teraz słyszymy, że Ślepsk wygrał dwa mecze w Nysie, więc to jest bardzo mocna, równa drużyna, która ma spore szanse wejść do PlusLigi.
– Ale czy to nie jest zbyt proste wyjaśnienie tego 5. miejsca, że po prostu przegraliście z silną drużyną? Nie można powiedzieć, że to był świetny sezon i po prostu na koniec przegraliście z silną drużyną. BBTS grał różnie, były też słabe momenty.
– Graliśmy drużyną, która została zbudowana dość późno. Poza tym można powiedzieć, że mieliśmy dwie grupy wiekowe: z jednej strony doświadczonych zawodników, a z drugiej juniorów, co prawda utalentowanych, reprezentantów Polski juniorów, ale w siatkówce seniorskiej stawiających pierwsze kroki. I to było widać. A 1. liga jest bardzo ciężka, gra tu wielu doświadczonych zawodników, często z doświadczeniem z PlusLigi. Poza tym poziom 1. ligi bardzo się wyrównał. Pięć lat temu to było dalekie zaplecze PlusLigi, natomiast w tej chwili poziom jest naprawdę wysoki. W pierwszej połowie tabeli każdy może wygrać z każdym.
– Zostawmy więc miniony sezon i przejdźmy do następnego. Kto odchodzi, kto zostaje?
– Za wcześnie mówić o konkretnych nazwiskach, bo drużyna właśnie się buduje, nie wszystko jest do końca dograne, nie ze wszystkimi zawodnikami już rozmawialiśmy o przyszłości, nie wszystkie decyzje zostały już podjęte. Ale mamy już sporo podpisanych kontraktów. Już ogłosiliśmy, że zostają Oleg Krikun i Bartosz Cedzyński. Mogę powiedzieć, że większość z obecnego składu zostaje. Przyjdą nowi zawodnicy, ale oni grają jeszcze w innych klubach, więc nie powinno się już takich rzeczy ogłaszać. Będą korekty na pozycjach, ale takie, które wzmocnią nasz zespół. Ci, którzy przyjdą w większości mają kontrakty do 30 maja, dlatego wcześniej tych nazwisk nie podamy, ale my już to będziemy wiedzieli. Cel na przyszły sezon jest jasny – awans do PlusLigi. Od początku założyliśmy trzyletni plan. Pierwszy rok – przetarcie, sprawdzenie zawodników, jakieś korekty w składzie. Drugi sezon – walka o awans. Gdyby się nie udało – to jeszcze drobne korekty i awans w trzecim sezonie.
– Ciężko było zatrzymać Krikuna?
– Nie. Oleg dobrze czuje się w Bielsku-Białej i wiedząc, że klub ma wyznaczony cel – powrót do PlusLigi – chce w tym uczestniczyć.
– Co z trenerem Pawłem Gradowskim?
– Jesteśmy przed rozmowami, ale zakładamy, że zostaje.
– Przejdźmy do spraw pozasportowych, ale równie istotnych. Problemem jest chyba frekwencja na meczach?
– Niestety tak, ale proszę pamiętać, że to nie jest PlusLiga. Kibice lubią oglądać siatkarzy, których znają z telewizji, z reprezentacji, a w 1. lidze takich nie ma, więc na trybunach pojawiają się ci najwierniejsi, którzy kibicują drużynie. Natomiast ci, którzy wiedzą, że tu nie ma Kurka albo Wlazłego wolą zostać w domu. Tak jest wszędzie. Nasza frekwencja i tak nie jest zła w porównaniu z innymi zespołami 1. ligi. Wysoką frekwencję mają w Nysie, ale to też wynika z tego, że to jest jedyna drużyna w mieście, która gra w rozgrywkach pierwszoligowych. Pozostałe ośrodki mają mniej więcej to samo, co my. Na nasze mecze przychodzi około 500 kibiców, oczywiście zależy z kim gramy i czy są zwycięstwa. Są też transmisje, telewizja pewnie też trochę kibiców zabiera. Na pewno jeżeli będzie PlusLiga, pojawią się też kibice.
– A jak ze sponsorami? Czy jesteście tylko na garnuszku miasta?
– Udało się utrzymać większość sponsorów po spadku, co nie było takie proste. Bo przecież to nie ta wartość marketingowa. Co do miasta: w 1. lidze nie ma żadnego klubu, którego bazą i oparciem nie byłoby miasto. Dlatego dziękuję władzom miasta, bo bez wsparcia nie bylibyśmy w stanie grać w tej lidze. Miasto daje stabilizację, ale też oczekuje, że będziemy pozyskiwać środki z innych źródeł. I staramy się to robić, ale nie ma co ukrywać – nie jest łatwo pozyskać sponsora, zwłaszcza po spadku z ligi. Ale udało nam się na przykład z grupą Quest, która dostarcza stroje i prawdopodobnie będzie z nami również w przyszłym sezonie. Mamy też grupę drobnych sponsorów, którzy pomagają w niedużych sprawach, ale z tego też zbierają się konkretne pieniądze. Niestety nie ma co liczyć, że nagle pojawi się ktoś z dużymi pieniędzmi. Spółki państwowe to nie u nas, ich siedziby są daleko od Bielska-Białej. Pomagają spółki miejskie i jesteśmy im wdzięczni, bo to jest dla nas bardzo istotne. Więc skupiamy się na poszukiwaniu drobnych sponsorów, przede wszystkim naszych przedsiębiorców.
– To był pana pierwszy sezon w roli prezesa. Jak poszło?
– Nie myślałem, że będzie tak ciężko. Jest strasznie dużo emocji, tym bardziej, że jestem związany z tym klubem od dziecka. To jest mój powrót po 40 latach, bo grałem tu w latach 70-tych jako junior. Zawsze śledziłem, co się dzieje w klubie, raz byłem bliżej, raz dalej, przez ostatnie lata bardzo blisko, więc emocje są ogromne. Poza tym – jak wspomniałem – jest ciężko o każdą złotówkę.
– W nowym sezonie trochę się zmieni, jeżeli chodzi o zasady gry w 1. lidze.
– Przechodzimy na ten sam system rozgrywek, jaki jest w PlusLidze. Czyli dwa pierwsze zespoły w tabeli po sezonie zasadniczym czekają, a drużyny z miejsc 3 do 6 walczą między sobą. Zwycięzcy dołączają do 1. i 2 zespołu i zaczyna się rywalizacja pomiędzy tą czwórką. A zespoły poniżej szóstego miejsca grają tylko z sąsiadem w tabeli. Tu pojawi się różnica, bo w PlusLidze będzie gra do dwóch wygranych, natomiast jako prezesi klubów piewszoligowych zaproponowaliśmy, by grać tylko dwa mecze, po jednym na terenie każdej z drużyn, a w przypadku remisu po tych dwóch meczach rozegrać złoty set. Te mecze niewiele zmieniają, więc po co mnożyć koszty hoteli i dojazdów? Lepiej te pieniądze zaoszczędzić. W maju dostaniemy regulaminy, ale prawdopodobnie to wejdzie w życie.
– Wspomnijmy jeszcze o drużynie rezerw BBTS-u, która utrzymała się w 2. lidze. To dobra wiadomość.
– Bardzo dobra, tylko że wracamy do tematu pieniędzy. Mam nadzieję, że nowy system finansowania sportu w Bielsku-Białej pozwoli utrzymać tę drużynę, bo niektórzy mówią, że nie warto, pytają, po co płacić za 2. ligę. Odpowiadam, że po to, by można tam uczyć i ogrywać zawodników, którzy zasilą potem pierwszą drużynę. Pięciu zawodników z tej 2. ligi pomagało nam w tym sezonie, kiedy dopadły nas kontuzje. Dlatego uważam, że druga drużyna jest potrzebna, ale nie da się ukryć, że kosztuje. Temat czy ją utrzymywać nie jest zresztą nowy, pojawił się już przed poprzednim sezonem. Wtedy się udało i liczę, że teraz też tak będzie.