Skoczowskie Wilamowice nie mają szczęścia do pomników historii. Na terenie miejscowości znajdują się dwa obiekty wpisane do rejestru zabytków, jeden w gorszym stanie od drugiego… Szczególnie żal szesnastowiecznego zamku przy ulicy Spółdzielczej, najstarszej budowli w całej gminie Skoczów, którą nikt się nie zachwyca, a jedynie ubolewa nad jej losem, zastanawiając się, kiedy ostrzeżenie z tabliczki „Uwaga, grozi zawaleniem!”, stanie się rzeczywistością…
Zamek, który niegdyś był architektoniczną perełką, dziś znajduje się w opłakanym stanie. Ząb czasu coraz mocniej go nadgryza. Kilka lat temu zawalił się dach, co jeszcze bardziej przyspieszyło degradację wołających o remont wnętrz. Czy obiekt można jeszcze uratować? Wydaje się, że nie… Zniszczeniu uległy stropy, mury są nadwyrężone, okna puste, wokół leżą stosy belek, cegieł, porośnięte mchem i inną roślinnością. Mimo tego, miłośnicy historii i jej eksploratorzy wciąż dostrzegają w nim piękno i od czasu do czasu go odwiedzają. Na teren zamku – mimo iż jest ogrodzony – można bowiem bez większych problemów się dostać.
Pod ruinami kryje się ciekawa historia. Budowniczym zamku był Jan Skoczowski z Koykowitz, właściciel Wilamowic, mieszczanin, pisarz na dworze księcia cieszyńskiego Wacława II Adama, nobilitowany przez niego do stanu szlacheckiego. Dwór powstał w latach 1565-1566, a pieniądze na ten cel pochodziły między innymi z łupów wojennych szwagra Skoczowskiego, który na Węgrzech walczył z Turkami. Właściciel dworu zmarł w 1585 roku, a jego dobra odziedziczyli potomni, wśród nich Ludwik Maurycy, który przeniósł się do Brandenburgii i w 1695 roku sprzedał rodzinny majątek. Od tamtego czasu majątkiem w Wilamowicach władali Gureccy, Larischowie i Radoccy. Ci ostatni sprzedali posiadłość księciu Albertowi Sasko-Cieszyńskiemu. W tym czasie dobudowano parterowe skrzydło dworu mieszczące słodownię i browar. Przez ostatnie dziesięciolecia, kiedy dość niejasne były sprawy własnościowe obiektu, zamek zaczął mocno podupadać. W końcu nieruchomość trafiła w prywatne ręce.
Zamek ma pecha, a szkoda, bo mógłby być atrakcją turystyczną, a tymczasem umiera na naszych oczach
Ryszard Drózd, sołtys Wilamowic i członek Rady Miejskiej Skoczowa, przyznaje, że los zamku leży mu na sercu, ale niewiele może zrobić. – Jego właściciele mieszkają pod Warszawą. Kiedyś próbowali coś tu działać, mieli konkretne plany, ale najwyraźniej ich to wszystko przerosło. Zamek ma pecha, a szkoda, bo mógłby być atrakcją turystyczną, a tymczasem umiera na naszych oczach – mówi Ryszard Drózd. Na odrestaurowanie obiektu potrzebne są grube miliony, których – jak widać – jego właściciele nie mają i podejmują jedynie działania zabezpieczające teren. Co gorsza, wydaje się, że nawet gdyby ktoś inny dostał dziś zamek za darmo, niewiele mógłby już z nim zrobić…
Zgodnie z prawem, właściciel budynku powinien utrzymywać go w takim stanie, aby nie powodował zagrożenia. Powinien również wykonać odpowiednie zabezpieczenia, jeśli obiekt jest ruiną. Czy w Wilamowicach tak się dzieje? W listopadzie ubiegłego roku pojawili się tam inspektorzy Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Katowicach. Właściciele zamku również byli obecni.
– Kontrola polega na zbadaniu przestrzegania przez posiadacza zabytków przepisów ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, w tym utrzymywania zabytku, w tym: prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich i robót budowlanych przy zabytku; zabezpieczenia i utrzymania zabytku oraz jego otoczenia w jak najlepszym stanie; korzystania z zabytku w sposób zapewniający trwałe zachowanie jego wartości – wyjaśnia Mirosław Rymer, doradca prawny i rzecznik prasowy śląskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków w Katowicach. Twierdzi, że stan obiektu nie pogorszył się w ciągu ostatniego roku, jednak trzeba działać, w związku z czym przygotowywana jest decyzja w sprawie nakazania właścicielowi wykonania określonych prac. Jako że decyzja ta nie została wydana – od pół roku! – rzecznik nie może określić, jakie konkretnie prace zostaną objęte nakazem…
Budynek w Wilamowicach jest dobrym przykładem bezsilności polskiego prawa wobec niszczejących zabytków. Jak widać, paragrafy bywają niejednokrotnie nieskuteczne w przypadku obiektów wpisanych do rejestru zabytków. Bardzo często trudno zmusić ich właścicieli do konkretnych działań, na które jest już po prostu za późno.
Gdzie są organy ścigania? Cudze chwalicie, Swego nie znacie, Sami nie wiecie, Co posiadacie.
Ta sama sytuacja miala miejsce w Konczycach Wielkich tez chodzilo o zamek i jego remont Soltys jednak dal rade zainteresowal sie i mimo problemow wlasciciele dostali nakaz odremontowania i utrzymania zabytku to jest mozliwe Pani Raszyk niech pani przejrzy ta sprawe warto sie tym zainteresowac
Nie ta sama, podobna. Zresztą tamtejszy wójt w porę zareagował, a efekty jego działań na niwie praktycznej oczywiste jeszcze nie są. Prawnie i pod względem reakcji właściciela, sytuacja wygląda znacznie lepiej. Zamek jeszcze się nie zawalił, choć wewnątrz ponoć również jest solidnie zdemolowany.