Czy kamieniołom w Kozach – niegdyś kopalnia piaskowca – ma szansę na drugie życie?
Wójt Kóz Jacek Kaliński ogłosił 1 kwietnia, że powstanie kolejka, którą z centrum wsi – przez kamieniołom – będzie można dostać się na ulubiony przez miejscowych szczyt Hrobacza Łąka (albo Chrobacza Łąka – jak wolą niektórzy). Niestety już nazajutrz gospodarz gminy wyjaśnił, że to był tylko primaaprilisowy żart (gdyby ktoś dał się nabrać). Dodał jednak – już na poważnie – iż gmina czyni starania, by pozyskać inwestora, który sprawiłby, że kamieniołom zyska nowy blask i znowu będzie tętnił życiem. Na żart mieszkańcy Kóz zareagowali pozytywnie, na ogół też żartobliwie, na przykład proponując, by zrobić jeszcze przekop do morza, stok narciarski albo wyciąg orczykowy na księżyc. Kolejka to oczywiście fantazja, ale ankieta dotycząca przyszłości kamieniołomu, którą wkrótce potem zorganizowały władze gminy – była jak najbardziej serio. Co z niej wyniknie? Zobaczymy.
Kolejka, kruszarnia, silosy
Skąd w ogóle kamieniołom w Kozach? Przypomnijmy w skrócie najważniejsze fakty. Powstał w latach 1910-1912. Był początkowo własnością dworu – właścicielem ziemskim majątku Kozy był wówczas Marian Czecz. Kamieniołom został wyposażony w dwie tłuczarki typu Johan Kopf „Canada” Wiedeń i jedną lokomobilę Lanz z 1912 roku. Aby umożliwić transport urobku z kamieniołomu na stację kolejową wybudowano kolejkę linową o długości 2,5 kilometra. Kolejka posiadała 18 podpór (przęseł), które początkowo były drewniane. W użyciu było 50 wózków o ładowności 200 kilogramów, wyprodukowanych w firmie Pohlik Lipsk. Na stacji kolejowej w Kozach stanęła bocznica, a przy niej ładownie z silosami oraz zsypy umożliwiające ładowanie urobku z wózków kolejki na wagony kolejowe.
Kamień wydobywano na potrzeby kolejnictwa i drogownictwa. Na początku lat 20. minionego wieku kamieniołom został sprzedany Powiatowemu Zarządowi Drogowemu w Białej, a następnie dzierżawiło go starostwo w Białej. W okresie międzywojennym zatrudniał 280 ludzi i produkował 200 ton kruszywa.
W 1928 roku kolejkę przebudowano – drewniane podpory wymieniono na żelazne, zainstalowano nowe wózki i zwiększono ich pojemność do 500 kilogramów, potrzebna była więc także grubsza lina. W latach 70. kolejka zniknęła z krajobrazu Kóz – została zlikwidowana z powodu złego stanu technicznego. Dokonano za to rozbudowy urządzeń w pobliżu wyrobiska. Transport odbywał się odtąd samochodami. Na wysokości około 540 m n.p.m. znajdowały się obiekty zakładu przeróbczego: kruszarnia, sortownie i silosy.
Lata 90. minionego wieku to schyłek działalności kamieniołomu. Eksploatowano wówczas najwyższy poziom na wysokości 628 m n.p.m.. Osiągnięta została granica własności i granica złoża. Produkowane kruszywo nie spełniało wymaganych norm. Należało naciąć nowy poziom, by dotrzeć do złoża dobrej jakości. Kierownictwo kopalni nie zdecydowało się na ten krok. Doszło do zatrzymania wydobycia i likwidacji kopalni w 1994 roku.
Kamienna księga historii
Co z tego wszystkiego pozostało? Niewiele. „Wszystkim starszym mieszkańcom zapewne wbił się w pamięć widok specjalnego, zabezpieczającego przepustu nad drogą, w okolicy willi Grabowskich. Pamiętają też zabudowę dolnej stacji i bocznicę kolejową, prowadzącą w miejsce załadunku kamienia oraz widoczną z daleka główną stację w kamieniołomie, z której wagoniki ruszały. Pozostały po nich w górnej stacji – resztki fundamentów, w dolnej – ciąg budynków i plac, gdzie współcześnie znajduje się skład węgla” – przypomniano niedawno na stronie gminy Kozy.
Obecnie kamieniołom, który znalazł się na liście „Siedmiu cudów Beskidu Małego” to przede wszystkim miejsce rekreacji. Na ogół panuje tu cisza i spokój. Rozciągają się przepiękne widoki na całą okolicę. Wykonano tu mnóstwo zdjęć, powstały teledyski. Ale widoki to nie wszystko. Są budzące ciekawość pozostałości po dawnych zabudowaniach, niespotykana gdzie indziej roślinność, staw w centralnej części terenu oraz – przede wszystkim – imponujące odsłonięcia skał. „(…) kamieniołom w Kozach posiada najbardziej okazałe w całych Karpatach (…) odsłonięcie warstw lgockich fliszu karpackiego. Jest to specjalna nazwa używana przez geologów, w celu rozpoznania w różnych odsłonięciach określonego fragmentu utworów fliszowych, charakteryzującego się drobnymi i cienkimi warstwami. Żaden inny kraj, poza Polską, nie może poszczycić się tak pięknym odsłonięciem warstw lgockich. Leżą one na terenie Karpat w całej Polsce, jednakże aktualnie tylko w Kozach istnieje tak piękne ich odsłonięcie” – pisała Agnieszka Handzlik w artykule o kamieniołomie, który ukazał się w „Zeszytach Społeczno-Historycznych Gminy Kozy” (nr 10, rok 2016). Autorka artykułu, wraz z grupą kolegów z Akademii Górniczo-Hutniczej, prezentowała również koncepcję zagospodarowania kamieniołomu podczas spotkania w Pałacu Czeczów w Kozach.
A w cytowanym artykule dodawała już mniej naukowo: „Jako mieszkańcy Kóz mamy wielkie szczęście posiadać w swojej miejscowości tak niesamowity fragment historii ziemi, kilka stron kamiennej księgi historii naszej planety. (…) Geolodzy z całej Polski, zajmujący się Karpatami, bardzo dobrze znają nasz koziański kamieniołom, ponieważ prowadzili tam liczne badania i zachwycali się urokiem tego miejsca. Niewiele wsi może poszczycić się posiadaniem w swoich granicach administracyjnych tak unikatowego odsłonięcia skał, że powinno stać się jednym z obowiązkowych miejsc, proponowanych do odwiedzenia w naszej miejscowości. Posiadamy w Kozach niezwykle cenne dziedzictwo geologiczne, które nie może być zapomniane, tylko przekazane dalszym pokoleniom. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby najludniejsza wieś w Polsce „stanęła geologią” i wypromowała się kamienną księgą dziejów naszej planety” – proponowała Agnieszka Handzlik.
Miejsce z potencjałem?
Nowy (wybrany w listopadzie) wójt Kóz, jeszcze jako kandydat, w kampanii wyborczej podniósł sprawę kamieniołomu, wskazując, że jest to miejsce „z dużym potencjałem”. Jak zapatruje się na tę kwestię dzisiaj? – Plany związane z zagospodarowaniem kamieniołomu w dużym stopniu związane są z inwestorem, który zdecyduje się zainwestować w to miejsce nieco grosza. Osobiście chciałbym, aby powstało tam kilka punktów, gdzie można miło spędzić czas. Potencjał, jaki drzemie w tym miejscu jest bardzo duży, a jego wykorzystanie zależy od możliwości finansowych inwestora. Chciałbym, aby udało się tam stworzyć miejsce z dużym punktem widokowym, zagospodarować przestrzeń wokół stawu, stworzyć punkty ornitologiczne, a także miejsce edukacyjne przedstawiające faunę i florę oraz zarys historyczny tego miejsca. Całość połączyć ścieżkami rowerowymi z Bielskiem od strony Lipnika, gdzie powstać ma amfiteatr. Nie chcę pozbywać się kamieniołomu i sprzedawać go prywatnemu inwestorowi, który mógłby zamknąć to miejsce na własne potrzeby. Chcę, aby gmina była partnerem w tych działaniach, zapewniając powszechny dostęp wszystkim mieszkańcom oraz osobom z zewnątrz – deklaruje Jacek Kaliński. Czy to się uda? Oby tak się stało.
Świetny rejon wspinaczkowy by był
W tekście jest mowa o 100 letniej Akademii Górniczo-Hutniczej z Krakowa.
A gdzie jest Akademia Górniczo- Humanistyczna???
Póki co ma wystarczyć prezentacja Agnieszki Handzlik wraz grupą przyjaciół z AGH, źe tylko w Kozach występuje tak piękne odsłonięcie warstw lgockich. Według autorki jest propozycja i nic nie stoi na przeszkodzie aby najludniejsza wieś w Polsce Kozy “stanęła geologią” i wypromowała się kamienną księgą dziejów naszej planety. Jak to używanie pięknych słów nic nie kosztuje. A w prozie życia są przeszkody i to zasadnicze. Minęły 3 lata od pięknych słów.
Zbigniew
Kabareciarze w Opolu proponowali przekop od morza do Żoliborza. Może koziański moherowy ludek stadnie głosujący na pisiorów,też by coś takiego zaproponował.
Wójt niech zajmie się stanem dróg,które przy ulewie w niektórych miejscach są jak gejzery,a nie kuglarskimi pomysłami.
Trzeba koniecznie wrócić do pomysłów z prima aprilis. Pomysły wójta poza, niby poważne, nie są realne bo nie może wójt dyktować zagospodarowania terenu jeśli nie ma pieniędzy na ten cel. Potencjał ma wartość wtedy jeśli inwestor, o którym mówi wójt – zechce wyłożyć pieniądze. Jeśli taki inwestor się znajdzie a póki co nie szuka się go ze strony gminy.
Hemorogilda, a skąd wiesz jakie Gmina czyni działania?
Bo tak to kunegunda wyglunda z opisu w artykule. Gdyby gmina czyniła starania, wójt który się wypowiada w artykule – powiedziałby o tym.