Dobrą i do tego fotograficzną pamięcią wykazał się jeden z oświęcimskich dzielnicowych. Dzięki temu udało mu się odzyskać rower, który prawowity właściciel stracił kilka tygodni temu i zapewne zaczął już podejrzewać, że więcej go nie zobaczy.
Dzielnicowy, zajmując się bieżącymi sprawami związanymi z zapewnieniem bezpieczeństwa mieszkańcom osiedla Chemików, patrolował rejon placu Pokoju. Krótko po 18.00 zauważył siedzącego na ławce mężczyznę oraz stojący obok niego rower. I to właśnie niebieski składek z zamontowanym na nim koszem na zakupy wzbudził zainteresowanie funkcjonariusza. Dlaczego? Ano dlatego, że idealnie pasował do opisu roweru skradzionego pod koniec sierpnia 56–letniemu mieszkańcowi Oświęcimia. – Policjant podszedł do mężczyzny i zapytał czy rower jest jego własnością. Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony pytaniem dzielnicowego – mówi Małgorzata Jurecka, rzeczniczka oświęcimskiej policji. Dodaje, że odpowiedź na z pozoru proste pytania sprawiła ogromne kłopoty. Mężczyzna oświadczył najpierw, że rower pożyczył mu kolega. Po chwili zmienił jednak wersję zdarzeń, czym zupełnie się pogrążył. Wypalił, że jednoślad… znalazł i zabrał ze sobą „aby go nikt nie ukradł”.
Dzielnicowy nie dał wiary wyjaśnieniom. Skontaktował się okradzionym oświęcimianinem. Poszkodowany od razu rozpoznał swoją własność, a następnie ją odebrał, dziękując przy tym dzielnicowemu za odnalezienie jednośladu. Natomiast wobec pana z ławki wszczęto postępowanie o kradzież. Z powodu niskiej wartości zwędzonego pojazdu mowa jest w tym przypadku o wykroczeniu. Grozi za nie kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywna.
Zwędzonego pojazdu.. Ha ha, może uwędzonego.