Dzisiaj w Sądzie Rejonowym w Bielsku-Białej rozpoczął się proces Mateusza H., oskarżonego m.in. o wysadzenie w powietrze bloku na Sarnim Stoku i próbę zniszczenia dwóch kolejnych. Nie przyznaje się do winy.
29-letni Mateusz H. przyszedł do sądu w koszulce z napisami „stop pomówieniom”. Od razu było widać, że do rozprawy długo się przygotowywał. Cały czas był skoncentrowany na procesie, przebierał w grubych plikach dokumentów i odręcznych notatek i bez trudu sięgał po potrzebne mu fragmenty aktu oskarżenia. Sam przychylił się do wniosku mediów o to, by można było rejestrować przebieg rozprawy.
Prokurator Rafał Spruś długo odczytywał listę zarzutów, bo ta liczy aż 20 pozycji. Zarzut największego kalibru dotyczy głośnego zdarzenia z 17 lipca 2018 roku na Sarnim Stoku w Bielsku-Białej. A konkretnie, wysadzenia 11-kilogramowej butli z gazem, co doprowadziło do zawalenia się budynku. Według prokuratury, usiłował też w taki sposób zniszczyć kolejne dwa budynki, ale mu się to nie udało. Straty na szkodę bielskiej spółki oszacowano na prawie 1,3 miliona złotych. Zarzucono mu też wcześniejsze podpalenie sprzętu budowlanego oraz publiczne kierowanie gróźb w stronę dewelopera. Większość pozostałych zarzutów dotyczy podrabiania dokumentów studenckich i wyłudzanie różnego rodzaju świadczeń społecznych i studenckich, a niektóre także korzystania z pirackiego oprogramowania.
Sędzia Jarosław Steciuk zauważył, że oskarżony złożył nie tylko obszerne wyjaśnienia, ale cały szereg wniosków dotyczących m.in. przesłuchiwania świadków oraz poszerzania materiału dowodowego, w tym zabezpieczenia nagrań z monitoringu i organizacji eksperymentów procesowych.
Mateusz H. złożył wyjątkowo obszerne wyjaśnienia. – Nie chodzi o to, że chcę uniknąć odpowiedzialności, ale o to, że nie zamierzam ponosić kary za coś, czego nie zrobiłem – stwierdził. Nie przyznał się do żadnych zarzutów związanych ze zdarzeniami na Sarnim Stoku. Ani do podłożenia tam i podpalenia butli z gazem, ani do podpalenie koparek, ani też do rozsyłania do mediów listów z groźbami, podpisanych jako „Brygada Wschód”. Przyznał, że sprawy opisane jako oszustwa wprawdzie miały miejsce, ale nie dotyczyły umyślnego wprowadzania w błąd jakichkolwiek organów.
Określający się jako student oskarżony mówił, że długo najpoważniejsze jego konflikty z prawem dotyczyły na przykład… przechodzenia przez tory czy nieskasowania biletu w autobusie. – W 2015 roku zrobiłem najgłupszą rzecz, podrabiając dokument, czego się wstydzę i żałuję – powiedział. Długo kpił sobie z Prokuratury Krajowej, która podczas tak poważnego śledztwa analizowała nawet jego drobne wykroczenia czy dochody. – To było szukanie, by na siłę coś jeszcze wyciągnąć – ocenił. – Ja nigdy umyślnie nikogo nie skrzywdziłem. Jestem osobą spokojną, szanuję innych ludzi, szczególnie starszych i niepełnosprawnych. Nie stanowię i nigdy nie stanowiłem zagrożenia. Jedyną przyczyną tego, że śledczy zainteresowali się moją osobą pod kątem sprawy wysadzenia bloku, jest to, że jestem tzw. ekologiem i dziesięć lat temu podejmowałem pewne działania w sprawie ochrony przyrody. Gdybym mógł cofnąć czas, to przed 17 lipca wyjechałbym gdzieś daleko od Bielska-Białej. Niestety, byłem wtedy w domu, co dla prokuratury wystarczy jako dowód winy – mówił.
Mateusz H. powiedział, że w wakacje 2018 roku odbywał praktyki… w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej. Bardzo długo mówił o tym, że cierpiał z powodu boreliozy, był skrajnie osłabiony, potrzebował nawet 15 godzin snu na dobę i nie byłby w stanie w środku nocy biegać po chronionej budowie z butlami z gazem w rękach. Dodał, że tej choroby nie życzy nawet… prokuratorowi.
Oskarżony mówił, że feralnej nocy twardo spał i nie słyszał żadnego wybuchu, choć jego blok mieści się około 300 metrów od miejsca zdarzenia. Tłumaczył, że jego budynek jest zasłonięty przez inne, a sam śpi ze stoperami w uszach. Tak samo obszernie dowodził, że to nie on jest autorem listów od „Brygady Wschód”, wskazując, że punkty dostępu do internetu umożliwiają korzystanie z nich przez bardzo wielu ludzi. I przekonywał, że nie miał możliwości działać za pośrednictwem Internetu tak, jak to wskazywała prokuratura.
O akcie oskarżenia pisaliśmy już TUTAJ.
Artykuł na ten temat ukaże się też 5 marca w tygodniku Kronika Beskidzka.
W takim kierunku światły student nie jest chlubą dla braci studenckiej i z daleka od włączania w szeregi ekologów.