Część ratowników medycznych Pogotowia Ratunkowego w Bielsku-Białej obawia się, że będące na wyposażeniu ambulansów kombinezony ochronne są słabej jakości. Dyrekcja placówki uspokaja jednak i zapewnia, że sprzęt odpowiada wszelkim normom.
– To jakieś marne kombinezony bardziej przypominające zestaw do ochrony przed malowaniem farbą, a nie wirusami – twierdzą niektórzy z ratowników medycznych. – Trochę nas to niepokoi, bo w końcu to my jako pierwsi jeździmy do podejrzanych przypadków.
– Nie ma się czego obawiać, bo zestawy kombinezonów w naszych ambulansach odpowiadają wymogom i zaleceniom Głównego Inspektora Sanitarnego kraju – przekonuje tymczasem Marek Frymorgen, z-ca dyrektora Bielskiego Pogotowia Ratunkowego. – Bardziej bałbym się tego, że ludzie nie są nauczeni mycia rąk, i o tym trzeba do znudzenia przypominać. Kombinezony zaś są takie, jakie być powinny.
To produkt, jak ustaliliśmy, pochodzący ze słupskiej firmy należący do klasy tzw. Osobistego Sprzętu Ochronnego (PPE) spełniającego europejskie normy w tym względzie. Są prostym, jak podaje dostawca, „sprzętem ochronnym służącym do podstawowej ochrony użytkownika i zabezpieczają przed czynnikami minimalnego ryzyka.” Skoro więc takie normy zalecił GIS, to trudno mieć pretensje do zarządzających pogotowiem. Faktem jednak jest, że na rynku są bardziej profesjonalne zestawy, tzw. kombinezony ochrony biologicznej, gdzie w opisie producent podaje, że są one wyrobem „o wysokim stopniu ochrony przed niebezpiecznym działaniem skażonego środowiska, np. bardzo groźnymi wirusami, bakteriami jak również przed substancjami chemicznymi.” Są one jednak znacznie droższe od tych, w które wyposaża się ambulanse…
Znacznie droższe jest później leczenie. Nie ma co oszczędzać na bezpieczeństwie i zasłaniać się zaleceniami normy GIS przed czynnikami minimalnego ryzyka. To ryzyko nie jest minimalne.
I mają rację ratownicy w Włoszech zakaził się personel poprzez nieodpowiednie kombinezony