Fundacja Terra Spei z Lipowej opiekuje się 40 końmi. Epidemia może spowodować, że zwierzęta już niedługo nie będą miały co jeść. Pod znakiem zapytania stanęła też możliwość ich leczenia. Organizacja prosi więc o wsparcie.
Podopieczni Terra Spei to głównie konie stare, chore i wymagające leczenia. W Lipowej działa także ośrodek jeździecki „Hanka”, który zarabia na cele statutowe fundacji i byt jej podopiecznych, oferując różnorodne zajęcia dla dzieci i dorosłych. „Zatrudniane” są w nim konie, których stan zdrowia na to pozwala.
– Nie jest to dla nich duży wysiłek, a przy okazji praca, którą wykonują, służy ich kondycji. Konia, który ruszał się całe życie, nie można nagle tego pozbawić, bo „posypie” mu się układ ruchowy czy oddechowy – mówi Karolina Nawrot, menadżerka ośrodka.
Stado zjada miesięcznie około dwóch ton owsa i półtorej tony otrąb. Do tego dochodzą jeszcze tzw. wysłodki (produkt uboczny powstający przy produkcji cukru), których miesięcznie schodzi mniej więcej pół tony. Do tego trzeba doliczyć koszty leków, leczenia i rehabilitacji zwierząt. Ośrodek zaopatruje się w to wszystko na bieżąco. – Na miesiąc daje to kwotę około 10 tysięcy złotych – wylicza nasza rozmówczyni.
Dopóki „Hanka” działała, udawało się zarobić na te potrzeby. Teraz jednak, w czasie epidemii, klienci zniknęli i wszystko stanęło. – Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji finansowej. Nasze konie nie przestały jeść, nie przestały też chorować, a możliwość ich utrzymania nagle zawisła na cienkim włosku – mówi Karolina Nawrot.
Dlatego, aby zgromadzić pieniądze na zakup niezbędnych produktów i leków, fundacja uruchomiła w internecie zbiórkę – TUTAJ.
Druga ważna sprawa to siano, które jest jednym ze składników końskiej diety. Od razu kupuje się go większą ilość i magazynuje. Zapas siana dla 40 koni to wydatek około 40 tysięcy złotych.
– Sianokosy to zazwyczaj czerwiec i lipiec. Wtedy można kupić siano od rolników w przystępnej cenie. Gdybyśmy obudzili się jesienią lub zimą, za jedną kostkę siana musielibyśmy zapłacić nie 5, ale 7, 8 czy nawet 9 złotych. Przy sześciu tysiącach kostek różnica byłaby znaczna – przybliża menadżerka.
Co ważne, już teraz trzeba wpłacać pierwsze zaliczki, aby rolnicy w ogóle wyjechali w pole. W normalnych czasach było tak, że na siano zarabiała letnia szkółka jeździecka dla dzieci. Dzisiaj jednak nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy będzie mogła się odbyć. A kasa ośrodka świeci pustkami. Z tego względu uruchomiona została druga zbiórka, której celem jest zebranie potrzebnych 40 tysięcy – TUTAJ.
– Musimy jak najszybciej zgromadzić choćby część tej kwoty, aby móc wpłacić pierwsze zaliczki – podkreśla Karolina Nawrot.