Jeżeli interesuje Was przeszłość rodu Sułkowskich, którzy niegdyś władali Bielskiem, to ten wywiad może rozwiać kilka wątpliwości. Rozmawiamy z dr. Grzegorzem Madejem, historykiem, pracownikiem Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej z siedzibą na Zamku Książąt Sułkowskich, specjalistą od dziejów książęcej rodziny.
– Wielu bielszczan jest zaskoczonych, że wciąż na świecie można spotkać potomków rodu, który władał niegdyś Bielskiem. Co można o nich powiedzieć?
– Członkowie książęcego rodu Sułkowskich specjalnie się z tym nie obnoszą. Nie posługują się na co dzień książęcymi tytułami, które nawet w korespondencji omijają. Zdają sobie sprawę, że współcześnie mają one charakter wyłącznie honorowy. Są skromni, pracowici i rozsiani po całym świecie. Wykonują różne zawody. Zajmują się biznesem, są prawnikami, optykami, działaczami społecznymi lub po prostu zajmują się domem i wychowują dzieci. Nie wszyscy między sobą utrzymują kontakty, jak w każdej rodzinie. Lubią odwiedzać nasze miasto. Mają nawet taki zwyczaj, że gdy wkroczą w wiek dorosły, to odwiedzają stare włości, z którymi związani byli ich przodkowie. Nie są to „wielkie” wizyty, wymagające czerwonych dywanów. To podróże z plecakiem. Tak jak to robi wielu młodych ludzi złaknionych przygody. Zamek w Bielsku-Białej odwiedzają także nestorzy rodu. Cenią sobie, że są traktowani jak wszyscy zwiedzający. Bardzo ich ciekawią losy przodków, zadają wiele pytań, są zaskoczeni odkryciami. Dziękują za przypominanie ich polskiej historii. Nie ma w nich jednak poczucia tego, że dzisiaj bielski zamek jest ich. Wszyscy doceniają, że nie popadł w ruinę, że jest zadbany, wyremontowany, wygląda lepiej niż kiedykolwiek wcześniej i ktoś dba o spuściznę Sułkowskich. Po prostu szanują historię, tradycję. Mają ogromną klasę.
– Jak to się wszystko zaczęło? Kto zapoczątkował historię rodu?
– Bardzo sprytny, zaradny i pracowity premier Saksonii i faworyt króla Augusta III. Pan na Lesznie i Rydzynie, włościach po królu Stanisławie Leszczyńskim. Zazdrość szybko zrodziła plotkę, że jego ojcem był król August II Mocny. Ta historia oraz wiele innych późniejszych, które miały dyskwalifikować Aleksandra Józefa Sułkowskiego i jego potomków w oczach Polaków, ostatecznie została obalona. On sam był wiernym małżonkiem, znał się na sztuce i nie wydawał pochopnie pieniędzy. Był na tyle przedsiębiorczy, że w lutym 1752 roku kupił zamek w Bielsku na Śląsku Cieszyńskim wraz z dobrami w państwie bielskim od hrabiego Fryderyka Wilhelma Haugwitaza. 18 marca 1752 roku cesarzowa Maria Teresa nadała mu tytuł księcia Czech, wraz z prawem primogenitury (tytuł książęcy przechodzący na najstarszego męskiego przedstawiciela rodu). W tym samym roku państwo bielskie podniesiono do rangi księstwa i tytuł książęcy rozszerzono na wszystkich członków rodu. Dwa lata później władza cesarska podwyższyła tytuł Sułkowskich oraz rangę Bielska do księstwa wyższego rzędu. Tak się zaczęło. Z pierwszego małżeństwa z baronówną Marią Franciszką Stain zu Jettingen miał ośmioro dzieci, w tym czterech synów. Tytularna sukcesja wciąż trwa. W Wiedniu przez wiele lat żył i pracował X książę Bielska – imiennik pierwszego Sułkowskiego – Aleksander Józef (niedawno zmarł, wywiad z nim zamieściliśmy w ostatnim numerze „Kroniki” – przyp. red). Teraz tytuł przejął jego starszy kuzyn, który mieszka w Kanadzie i ma trzech synów. Nasze miasto może zatem poszczycić się swą książęcą przeszłością, choć dzisiaj ma to wyłącznie znaczenie historyczne.
– Sułkowscy rządzili przez prawie dwa wieki. Jak wiele zrobili dla Bielska?
– Nie sposób w jednym zdaniu odpowiedzieć na to pytanie. Dzięki Franciszkowi Sułkowskiemu zniesiono system folwarczno-pańszczyźniany w księstwie już w latach 80. XVIII w. Książę ustanowił nowe osady: Aleksandrowice i Franciszkowice. Jemu też zawdzięczamy pierwszy teatr w mieście. Później przez pokolenia rodzina wspierała lokalne stowarzyszenia kulturalne. Sułkowscy byli donatorami miejscowych świątyń rzymskokatolickich. Na przykład Jan Nepomucen po pożarze kościoła św. Mikołaja w roku 1808 ufundował jego wyposażenie. Ludwik przebudował bielski zamek oraz jego kaplicę do współczesnej formy, które dzisiaj zdobią nasze miasto. Józef Maria wzniósł, niestety już nieistniejące, bazary zamkowe. Pośrednio zawdzięczamy im teatr, który został wzniesiony na ich gruntach, na ich parcelach powstało też ujęcie wody dla miasta i zapora w Wapienicy, która jeszcze niedawno nosiła piękną nazwę Doliny Luizy, na cześć pracowitej żony Jana Nepomucena.
– Kto zasługuje na szczególną uwagę?
– Szczególnie chciałbym podkreślić rolę kobiet, to one były „szyją” rodu, a szyja jak wiadomo kręci głową! Dla mnie niezwykle ważne są dwie panie. Wspomniana przed momentem Luiza, która była jedyną kobietą w tej części Europy parającą się górnictwem i hutnictwem, a przypomnę, że było to w 1. poł. XIX w. Była ówczesną bizneswoman, posiadającą i samodzielnie zarządzającą kilkunastoma przedsiębiorstwami wydobywczymi i hutami na Śląsku, w Królestwie Polskim i Okręgu Wolnego Miasta Krakowa. Drugą z kobiet, którą chciałbym wyróżnić, była żona Ludwika, Maria Antonia. Księżna urodziła dwanaścioro dzieci, dzięki czemu ród przetrwał do współczesności. Czyż dzięki takiemu poświęceniu nie można jej nazwać postacią heroiczną?
– Co z Bielskiem ma wspólnego Sułkowski, którego znamy z poezji i historii związanych z Napoleonem?
– Mowa o Józefie Sułkowskim, adiutancie Napoleona Bonaparte, który poniósł śmierć walcząc w Egipcie. Oczywiście ten bohater narodowy odwiedzał nasze miasto. Jego ojciec, hrabia Teodor Sułkowski zarządzał książęcym zamkiem w czasach Augusta – II księcia Bielska. Po jego śmierci zamieszkał przy rynku gdzie zmarł w 1792 roku. Został pochowany w kościele św. Mikołaja, do którego trafił należący do niego obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, dziś słynący cudami.
– Dlaczego tak wiele mitów narosło wokół tej rodziny?
– Można powiedzieć, że przez wiele dekad mieli złą opinię. Wśród Polaków byli Niemcami, a wśród Niemców Polakami. Byli przedstawiani w złym świetle. Można wysnuć tezę, że przyczynili się do tego nasi zaborcy, przeciw którym niejednokrotnie stawali. Tak było w trakcie konfederacji barskiej, podczas wojen napoleońskich, czy też Wiosny Ludów. Ich lokalne problemy zaczęły się z chwilą przyjazdu na zamek pierwszego księcia bielskiego. Był polskim katolikiem, a miasto zamieszkiwali w większości niemieckojęzyczni protestanci. To nie mogło się wtedy podobać. Mieszczanie nie chcieli złożyć tradycyjnego homagium, czyli hołdu. Walczyli o zachowanie swych przywilejów, a Sułkowski chciał wprowadzić do miejskiego ratusza mieszkańców spoza murów miasta i to katolików. Niestety książę musiał ustąpić, na rzecz mieszczan zrezygnował również z przywileju sprzedaży piwa z browaru zamkowego. Apogeum złej sławy były czasy II wojny światowej. Wówczas to Aleksander Ludwik Sułkowski został najpierw, w 1940 roku, wpisany do IV, a w 1944 do II grupy Volkslisty. Jednak ta historia nie jest czarno-biała. Po zajęciu Bielska i Białej przez wojska niemieckie okazało się, że książę wraz z małżonką widnieli na liście proskrypcyjnej tak zwanych „wrogów Rzeszy”, ze wskazaniem do aresztowania przez Gestapo. Był tam wielokrotnie przesłuchiwany, do czego przyczyniły się również donosy miejscowych Niemców – także wynajmujących od księcia mieszkania na zamku. Starania Sułkowskiego o wyższą grupę Volkslisty były powodowane troską o rodową schedę, a także o Polaków, którzy byli zatrudniani w jego przedsiębiorstwach celem uniknięcia wywózki na roboty. W samym zakładzie samochodowym pracowało ich ponad stu.
– Czy udało się odwrócić złą kartę Sułkowskich i przywrócić prawdę o rodzie?
– Kiedy rozpocząłem pracę w Muzeum Historycznym, a był to rok 2009, dostałem początkowo biurko przy oknie z widokiem na kaplicę pod wezwaniem św. Anny. Jej wnętrze było wówczas od dawna zrujnowane. A przecież tam właśnie spoczęli po śmierci książęta Bielska. Wtedy pomyślałem sobie, że może warto przywrócić pamięć o nich. Trafiając na wielką pustkę źródłową zacząłem poszukiwania, których efektem są liczne artykuły oraz książka o Sułkowskich. Pracuję nad kolejnymi artykułami opisującymi szczegółowo zagadnienia z ich historii, jak również nad publikacją opisującą ich historię w latach 1918-1945. Obserwuję, że ludzie zaczęli się interesować historią Bielska-Białej. Są coraz bardziej jej świadomi, pytają o wiele spraw. Dzisiaj już wiedzą, ile kłamstw narosło wokół książęcego rodu. Ta zmiana bardzo cieszy. Tym bardziej, że to zainteresowanie przełożyło się na głosowanie w ramach Wojewódzkiego Budżetu Obywatelskiego, gdzie na renowację kaplicy wywalczyliśmy wspólnie milion złotych. Niektórzy się śmieją, inni stukają w głowę, kiedy mówię, że zamek to taki nasz bielski „Wawel”. Ale przecież jest usytuowany na wzgórzu, ma nekropolię i wielowiekową tradycję. Mam nadzieję, że z czasem zyskamy również wiedzę o innych właścicielach tej rezydencji. Myślę tu między innymi o węgierskim rodzie Sunneghów, który władał naszymi terenami ponad 130 lat. Natomiast dzieje rodziny Sułkowskich, spuścizna z nią związana, to niewątpliwy atut dla Bielska-Białej, które może się szczycić tym, że za ich sprawą było księstwem.
Piękna laurka dla książęcego rodu. Wciąż się spotykam z tym, że byli wspaniali, wspaniale rządzili i są tacy skromni. To takie jednostronne, jak na zamówienie.
Mam nadzieję, że w przyszłości będzie to spojrzenie wielostronne…