Choroba, uzależnienie, samotność, stres i hejt – to główne czynniki, popychające do samobójstwa. W rejonie Bielska-Białej w wyniku popełnienia samobójstwa ginie prawie pięć razy więcej osób, niż na skutek wypadków drogowych. W całej Polsce życie odbiera sobie 15 osób… dziennie. Co robić, by chronić siebie i swoich bliskich? I gdzie w naszym regionie szukać pomocy? Na te pytania odpowiada doktor Grzegorz Wójcik, uznany bielski psychiatra.
33 osoby nie żyją
Statystyki dotyczące samobójstw mrożą krew w żyłach. Skalę problemu w Bielsku-Białej i powiecie bielskim oddają, choć zapewne tylko w części, dane uzyskane z Komendy Miejskiej Policji. Policjanci wiedzą o 143 próbach samobójczych, a ponadto odnotowali 18 zgłoszeń, w których ostrzegano przed możliwą próbą. W ubiegłym roku samobójstwo popełniły 33 osoby. Niepełnoletni podjęli aż 43 próby samobójcze. W większości przypadków, bo aż w 34, były to dziewczęta. Na szczęście wszyscy przeżyli. Prób samobójczych dokonywano najczęściej poprzez zażycie leków lub użycie ostrego narzędzia. Opisywaliśmy też wiele przypadków, gdy pomoc nadchodziła w ostatniej chwili. Pomagała sprawna reanimacja albo wręcz obezwładnienie przez policjantów osoby, która próbowała targnąć się na swoje życie.
– Każda śmierć jest tragedią, a z własnej ręki w dwójnasób. Samobójstwo nie usuwa bólu – przenosi go na kogoś innego – wskazuje doktor Grzegorz Wójcik, psychiatra i zastępca dyrektora ds. medycznych Bielskiego Centrum Psychiatrii – Olszówka. Jak dodaje, w Polsce już samo ustalenie skali problemu nastręcza trudności. – Brakuje systemu zbierania informacji o próba samobójczych i samobójstwach dokonanych – ocenia.
W Polsce codziennie odbiera sobie życie średnio 15 osób, z czego 12 mężczyzn. W wyniku śmierci samobójczej ginie rocznie około 5 tysięcy osób, a ponad 100 tysięcy czyni nieudane próby. Wskaźnik samobójstw dla naszego kraju wynosi 16,2 na sto tysięcy mieszkańców, przy średniej 10,5 dla świata i 13,7 dla Europy. Jesteśmy też na drugim miejscu w Europie pod względem liczby samobójstw nieletnich, których jest coraz więcej. Największy na świecie odsetek samobójstw ma Litwa 31,9 na sto tysięcy mieszkańców. Zaraz za nią jest Rosja (31), następnie Gujana (29,2), Korea Południowa (26,9), Białoruś (26,2). Polskę wyprzedzają też m.in. Ukraina, Belgia, Węgry, Słowenia, Francja, Szwajcaria i Chorwacja.
Najwięcej ofiar samobójstw w naszym kraju stanowią osoby w średnim wieku produkcyjnym, w okresie wzmożonej aktywności zawodowej, czyli od 30 do 45 lat. Druga pod względem liczebności jest grupa osób starszych, powyżej 65. roku życia. Niepokojąca jest także liczba samobójstw wśród dzieci. W Polsce rocznie samobójstwo popełnia około 200 uczniów – najmłodszy samobójca miał 7 lat! Samobójstwo stało się już główną przyczyną śmierci osób w wielu 15-29 lat. – Zachowania samobójcze towarzyszyły człowiekowi przez wieki historii, ale w ostatnich dekadach znacząco wzrosła ich liczba we wszystkich częściach świata i przybrała alarmujący poziom – martwi się bielski psychiatra.
Dlaczego?
– Samobójstwo nie jest chorobą, nie jest to żadne medyczne rozpoznanie. Co więcej, samobójstwo nie musi być wynikiem zaburzeń psychicznych, ale zdecydowana większość, bo aż 80 procent ofiar samobójstw, to osoby z zaburzeniami psychicznymi. Choroba psychiczna stanowi najistotniejszy czynnik ryzyka samobójstwa. Największym ryzykiem obarczeni są chorzy na depresję nawracającą i depresję w przebiegu choroby afektywnej dwubiegunowej. Różne statystyki mówią o 15-20-procentowym ryzyku samobójstwa wśród chorych na depresję – wyjaśnia dr Grzegorz Wójcik.
Są osoby o podwyższonym ryzyku zachowania samobójczego. To na ogół ludzie w kryzysie – chorzy, biedni, bezrobotni, uzależnieni, opuszczeni, samotni. Uzależnienie oraz samotność jest bardzo poważnym czynnikiem suicydogennym. Szczególnie narażone są osoby które mają niską samoocenę, są wykluczone, mają stany lękowe. – W większości przypadków za dokonanymi próbami samobójczymi kryje się depresja, ale też uzależnienia (od alkoholu, narkotyków, hazardu i długi), sytuacje kryzysowe (mobbing, utrata pracy lub mieszkania) i zaburzenia osobowości – wylicza specjalista psychiatra. Jak dodaje, u nastolatków czynnikami determinującymi akty samobójcze są zła atmosfera w domu, konflikty z rodzicami i rodzeństwem, kłopoty w szkole, w tym złe oceny, odrzucenie czy nawet prześladowanie przez rówieśników na różnym tle, na przykład wyglądu czy tożsamości seksualnej. W przypadku seniorów mamy do czynienia z ubytkiem sił witalnych, kryzysem egzystencjalnym i samotnością. Z kolei osoby w sile wieku są narażone na wszystko, co wynika z aktywności zawodowej. Do takich stresogennych czynników należą atmosfera w miejscu pracy oraz rozdźwięk między oczekiwaniami a możliwością realizacji planów.
Dla wielu osób ucieczką od problemów są używki. Jednak alkohol może wyzwalać samobójcze myśli, prowadzić do pesymistycznych postaw. Jest czynnikiem ułatwiającym przeprowadzenie samobójstwa. Dlatego tak ważna jest abstynencja u osób podatnych na depresję i stany lękowe, które uciekają w „samoleczenie” stanów depresyjnych i lękowych alkoholem.
Depresja
Na depresję w Polsce cierpi 1,2-1,5 miliona osób. Liczba ta wciąż rośnie m.in. ze względu na coraz szybsze tempo życia i stres z tym związany. – Pierwszy epizod depresji jest zwykle poprzedzony jakimś istotnym czynnikiem stresującym, przeważnie wydarzeniem życiowym, które dość istotnie odbija się na pacjencie i jego sytuacji finansowej czy rodzinnej, jak na przykład śmierć lub choroba bliskiej osoby czy utrata pracy. Jednak obecnie coraz częściej przyczyną wyzwalania depresji jest przewlekłe narażenie na stres związany z szybkim tempem życia. Na co dzień żyjemy szybko, bardzo się eksploatujemy, a jeśli nałoży się na to presja związana z czynnikami ekonomicznymi i osłabienie, a niekiedy utrata więzi międzyludzkich, to ryzyko depresji znacznie wzrasta. Na depresję cierpią przede wszystkim ludzie w wieku produkcyjnym, 20-40 lat, dlatego ekonomiczne i społeczne koszty depresji są ogromne. Na depresję dwukrotnie częściej chorują kobiety, jednak mężczyźni z depresją mają większe ryzyko prób samobójczych i częściej kończą się one śmiercią – mówi dr Grzegorz Wójcik.
Depresja jest drugą przyczyną niepełnosprawności na świecie. Objawy depresyjne przeżywa przynajmniej raz w życiu co trzeci człowiek. Jeszcze na początku XX wieku była diagnozowana tylko u jednego procenta populacji, aktualnie aż 20 procent jest narażonych na cierpienia z nią związane. Jest chorobą powszechną, może dotknąć wszystkie grupy społeczne, bez względu na płeć, wiek i wykształcenie. Zaliczana jest do schorzeń cywilizacyjnych.
Obecnie depresja stała się synonimem innych przeżyć, potocznie jest rozumiana jako smutek, przygnębienie, „obniżenie” nastroju. – To przede wszystkim zaburzenie kliniczne, a nie chwilowo gorszy nastrój czy przygnębienie. Jest złożonym schorzeniem, na które wpływa wiele czynników biologicznych, psychologicznych, społecznych i środowiskowych, czyli splot niepomyślnych okoliczności, które nas spotykają w życiu – geny, temperament, pozycja społeczna, wszechogarniający stres. Depresja jest chorobą, w czasie której zmienia się metabolizm mózgu, wydzielanie neurohormonów, dobowy rytm organizmu. W rezultacie uniemożliwia normalne życie, a niekiedy życie w ogóle. Może mieć różne stopnie nasilenia: od egzystencjalnych dylematów poprzez spowolnienie i apatię, aż po kompletny bezruch z oderwaniem się od rzeczywistości. Choroba nieleczona pociąga za sobą poważne konsekwencje – niepełnosprawność, wypadnięcie z ról społecznych, a nawet, niejednokrotnie śmierć zadaną samemu sobie jako wyraz rozpaczy i braku nadziei. Z medycznego punktu widzenia, aby zdiagnozować chorobę muszą być spełnione swoiste kryteria, które określamy jako obniżenie nastroju (smutek), obniżenie napędu (aktywności) oraz niemożność doświadczania pozytywnych doznań, co czasami doprowadza do dosłownego znieczulenia bolesnego (nie odczuwamy już „niczego”, a „wszystko jest nam obojętne”) – objaśnia doktor z Bielskiego Centrum Psychiatrii.
Choroba sama nie ustąpi, wymaga indywidualnie dobranej i systematycznie prowadzonej terapii. Leczenie depresji jest kompleksowe i nie ogranicza się tylko do przyjmowania leków. Ważne jest wsparcie, którego mogą udzielić na przykład pracownik socjalny, radca prawny, terapeuta uzależnień, psycholog, psychoterapeuta. Trzeba chorego skłonić do refleksji nad stylem życia, możliwościami podołania wyzwaniom otaczającej rzeczywistości. Pomoże w tym psychoterapia, współpraca z bliskimi, udział w grupach wsparcia i grupach edukacyjnych.
Odbieraj sygnały
Jak rozpoznać, że nasz bliski czy znajomy może chcieć targnąć się na swoje życie? I jak mu wtedy pomóc? – Z reguły człowiek, który popełnia samobójstwo, zwykle sygnalizuje wcześniej takie zamiary. Wszelkie sygnały, w tym groźby samobójstwa trzeba traktować bardzo poważnie. U osób decydujących się na samobójstwo dominuje przekonanie, że są złe, bezradne, zawiodły, powinny coś zrobić, ale nie potrafią. Przekonaniom tym towarzyszą objawy smutku, niepokoju i bezsenności – wskazuje lekarz. Trzeba pamiętać, że samobójstwo jednej osoby to tragedia dla jej bliskich. – Ofiarą samobójstwa jest nie tylko osoba, która targnęła się na swoje życie, ale także jej bliscy, rodzina, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, lekarze i terapeuci, którzy próbowali pomóc i zapobiec nieszczęściu. Zawsze nasuwa się pytanie, czy można było coś więcej zrobić, czy można było zadziałać inaczej, mądrzej, skuteczniej. Zawsze pojawia się poczucie winy i inne negatywne, trudne emocje – złość i wstyd. Rodzice, dzieci czy partnerzy do końca życia niosą ciężkie brzemię wątpliwości i myśli, że w kluczowym momencie zawiedli – tłumaczy Grzegorz Wójcik.
Lekarz wskazuje, że człowiek posiada naturalną zdolność do rozpoznawania stanów psychicznych innych osób. – Empatia to nasza ewolucyjna zdobycz – mówi. Po zachowaniu, wyglądzie, czy wypowiedziach osoby bliskiej, z dużym prawdopodobieństwem można rozpoznać jej kondycję psychofizyczną, w tym depresję. Ale co dalej, gdy nasze obawy się potwierdzą? – Nie ma dobrych rad. Trzeba z nimi być, wyciągnąć rękę, znaleźć i poświęcić czas, wysłuchać, nie oceniać, nie komentować. Nie każdy potrafi to zrobić. W takiej sytuacji należy się zwrócić po pomoc do specjalisty – psychologa, psychoterapeuty czy psychiatry. To samo dotyczy osób po próbach samobójczych. Osoby, które próbę taką przeżyły, zazwyczaj pozostawiane są same sobie. One wymagają pomocy w postaci kompleksowej terapii. Trzeba pamiętać, że ratujemy ludzkie życie, ale problemy, które popchnęły do samobójstwa, nie zniknęły. Nie powinniśmy zostawiać takiej osoby samej. Samobójstwo jest zjawiskiem wstrząsającym, wynikiem dramatycznej decyzji człowieka pogrążonego w cierpieniu i desperacji – stwierdza lekarz.
Przy nasileniu depresji upośledzającej funkcjonowanie rodzinne i zawodowe, konieczne jest skontaktowanie się z osobą, która postawi wstępną diagnozę i rozpocznie terapię. Pomocą służą lekarze rodzinni, którzy zazwyczaj znają pacjenta, jego sytuację zdrowotną i społeczno-zawodową wraz z historią rodziny i są w stanie właściwie pokierować diagnostyką i terapią. Przed udaniem się do lekarza można także skorzystać z pomocy psychologicznej. Z kolei w nagłych stanach pomoc na terenie Bielska-Białej można uzyskać w całodobowych Podbeskidzkim Ośrodku Interwencji Kryzysowej przy ulicy Pięknej 2 lub w Bielskim Centrum Psychiatrii, którego punkty zgłoszeniowo-koordynacyjne znajdują się przy ulicach Mostowej 1 i Olszówki 102. W przypadku niepełnoletnich pomocy udziela Szpital Pediatryczny przy ulicy Sobieskiego 83.
Brak… wszystkiego
W Bielsku-Białej i powiecie bielskim pomoc psychiatryczną w największej mierze zapewniają władze powiatu bielskiego, rozwijające kosztem wielomilionowych nakładów Bielskie Centrum Psychiatrii i Oddział Psychiatryczny dla Dzieci i Młodzieży w Szpitalu Pediatrycznym. Grzegorz Wójcik przekonuje, że to ciągle zbyt mało. – Brakuje lekarzy psychiatrów, psychologów i pielęgniarek oraz infrastruktury – oddziałów i programów sprofilowanych pod kątem zaburzeń afektywnych, prób samobójczych oraz postwencji (czyli zajęcia się bliskimi po śmierci kogoś z rodziny czy grona znajomych). Na terenie miasta i powiatu powinny działać dwa centra zdrowia psychicznego, a jest jedno – w Olszówce – przybliża psychiatra. Jak dodaje, mamy zbyt mało poradni, miejsc na oddziałach dziennych, zespołów środowiskowych i łóżek na całodobowych oddziałach psychiatrycznych.
W Polsce mamy 90 psychiatrów na milion mieszkańców i zajmujemy przedostanie miejsce w Unii! Gorzej jest tylko w Bułgarii (76). Najwięcej psychiatrów na milion mieszkańców przypada w Finlandii (236), Szwecji (232), Holandii (230), Francji (228), na Litwie (225), w Luksemburgu (225), Niemczech (223) i Grecji (219). Ale należy tu zastrzec, że ilość samobójstw nie ma prostej korelacji z ilością psychiatrów.
Jak żyć?
Problem depresji i myśli samobójczych może dotknąć i nas. Podsycamy ten problem na przykład nadużywając alkoholu i narkotyków czy też nie radząc sobie ze stresem i mobbingiem w pracy lub hejtem i znęcaniem się w szkole oraz konfliktami rodzinnymi. Dobija nas niewłaściwa dieta, brak aktywności fizycznej i brak umiejętności wypoczywania. Co nam może pomóc? – Światopogląd, autentyczna wiara, wartości. Dystans, poczucie humoru, grupa wsparcia – wylicza Grzegorz Wójcik. Radzi też odpowiednią dietę, unikanie alkoholu oraz umiarkowany wysiłek fizyczny poprawiający nastrój, jak spacery w słoneczne dni i w dobrym towarzystwie, spotkania z osobami, które mają pogodne usposobienie, dar patrzenia na świat z optymizmem i pokonywania życiowych trudności. – Przeszkodą jest to, że wiele osób bagatelizuje objawy, takie jak utrzymujące się wielu tygodni smutek, apatię, brak energii, zmęczenie, utratę zainteresowań, brak odczuwania przyjemności, zaburzenia snu i apetytu. Osoba dotknięta depresją nie dopuszcza do świadomości tego, że może mieć depresję. Ma złudne poczucie, że kontroluje swój stan wprowadzając tylko pozorne zmiany do swego życia. W tym czasie depresja się rozwija. Za późno trafia do profesjonalistów. Dopiero wtedy, gdy jej funkcjonowanie społeczne jest bardzo upośledzone lub niemożliwe – analizuje doktor.
W jaki sposób społeczeństwo powinno podchodzić do osób cierpiących na depresję i po próbach samobójczych? Dzisiaj cechuje je stygmatyzacja takich ludzi, unikanie ich, a to prowadzi do tego, że chorzy nie chcą szukać pomocy. – Tragicznym skutkiem stygmatyzacji psychiatrycznej jest dyskryminacja chorych psychicznie w różnych obszarach życia społecznego, od trudności w uzyskaniu zatrudnienia do zaniżania kosztów leczenia psychiatrycznego i zaniedbywania elementarnej potrzeby zapewnienia godziwych warunków leczenia. Kolejnym ważnym zadaniem jest przedstawienie współczesnej oferty leczenia psychiatrycznego i przełamanie stereotypu o złym rokowaniu zaburzeń psychicznych. Przedstawiając możliwości leczenia i rehabilitacji oraz korzystając ze współpracy z organizacjami pacjentów, można ukazać możliwości aktywnego życia chorych po kryzysie psychicznym, przejmujących odpowiedzialność za swoje zdrowie. Celem łączącym wszystkie wymienione działania jest próba przekonania społeczeństwa, że osoby z zaburzeniami psychicznymi są jego pełnoprawnymi członkami, a choroby psychiczne w swej istocie nie różnią się od chorób somatycznych – puentuje psychiatra.
Współpraca:
spec. psych. GRZEGORZ WÓJCIK
Pie****enie! Szpital psychiatryczny to kpina w czystej postaci, pigułka 3x dnia i to wszystko! Jak źle z tobą to w pasy. Słowa nikt z człowiekiem nie zamieni. Psycholodzy, hahaha. Po próbie samobójczej pacjent został wyproszony od psychologa bo miał czelność się wygadać i pożalić (Żywiec ale ta k***a jeszcze pewnie gdzieś indziej pracuje). Samobójstwo to wyraz najwyższego niezbywalnego prawa człowieka! Kto siła przymusza do życia powinien odpowiadać za tortury.
Wszystko fajnie, ale pomoc dla osób z depresją po ciężkich przeżyciach życiowych w Bielsku-Białej nie istnieje. Jest jeden oddział, gdzie są wszyscy. Przepisuje się lekarstwa i na tym kończy się jakakolwiek pomoc. Personel medyczny nie posiada już żadnych oznak empatii. Jest zastraszanie i wyśmiewanie pacjentów. Człowiek wychodzi ze szpitala w jeszcze gorszym stanie niż przyszedł.
Jesteś po takim szpitalu?
Ten szpital i personel specjalizuje się w schizofrenikach, dwubiegunowych i uzależnionych. Osoby po traumach związanych z przemocą i myślami samobójczymi przechodzą tam horror i wychodzą z poczuciem, że już nikt im nie pomoże. Desymulują tylko po to, żeby wydostać się z tego koszmaru i spokojnie umrzeć.