Nie trzeba mieć wehikułu czasu, aby zobaczyć, jak niektóre miejsca w Bielsku-Białej wyglądały pół wieku temu. Wystarczy chociażby pojechać na ulicę Wypoczynkową…
Parę mieszkających przy ulicy Wypoczynkowej 64 w Bielsku-Białej rodzin robi wszystko, aby ich codzienne życie było w miarę przyjemne. Podczas deszczu ludzie na przykład dwoją się i troją, aby nie utonąć w błotnym bajorze, które od wielu lat tworzy się przed wejściem do budynku. Na mury jednak się nie wdrapią, aby załatać odpadające tynki i rażące czerwienią wystające cegły. Ścian nie osuszą sami, podobnie jak nie są w stanie zlikwidować wszechobecnej wilgoci w mieszkaniach i zapachu pleśni w piwnicy. To powinno być właściwie podsumowanie tego, co ujrzałem i usłyszałem na wspomnianej ulicy, pod wymienionym numerem. Na początku było tymczasem tak…
Pusta lodówka
…Kilka lat temu trafiłem na tę ulicę w Wapienicy, kiedy eksmitowano tu tuż przed świętami Bożego Narodzenia mocno wiekową kobietę, Marię Różańską (podaję nazwisko, bo pani nie miała nic przeciwko). Zima była wtedy mroźna. W małej klitce, do której Zakład Gospodarki Miejskiej wcisnął panią Marię było zimno jak w psiarni. Bo piec na węgiel był zepsuty. A nawet gdyby działał i tak hulałby w nim jedynie wiatr, bo pani Maria nie miała grosza przy duszy. Za to ją zresztą eksmitowano z mieszkania na jednym z bielskich osiedli – nie była w stanie płacić ze skromnej emerytury czynszu. Kobieta, schorowana i zrozpaczona, miała w lodówce parę marchewek i pietruszkę, i trochę przyniesionego przez sąsiadów jedzenia. Siedziała opatulona we wszystko, co miała i o niczym już nie myślała. Wówczas udało się pani Marii pomóc – ZGM szybko naprawił piec, znalazł się węgiel, a nawet wsparcie finansowe od prywatnej osoby poruszonej losem kobiety.
Kuszenie
Minęło parę lat i coś mnie pokusiło, aby zajrzeć znowu na Wypoczynkową. No i pojechałem. Pani Marii już nie zastałem. Zmarła. Zapukałem więc w pierwsze drzwi na parterze i przedstawiłem się.
– O rany! – Usłyszałem. – Jak to dobrze, że pan tu przyjechał, właśnie chciałam iść do zedgieemu na skargę, żeby wreszcie coś zrobili z tym domem! Przecież tu jest jak w średniowieczu!
To było pani Ela. Na Wypoczynkowej mieszka niemalże od urodzenia.
– Przeprowadziłam się tu z rodzicami, kiedy miałam jeden roczek – wyjaśniła. – Na Mikołaja to było… – kobieta na moment zamyśliła się. – Kiedyś tu było inaczej. Naprawdę. Było przyjemnie.
A dzisiaj? Cóż. Fotografie budynku mówią same za siebie. Większy remont robiony był jakieś czterdzieści lat temu.
– Rynny wymienili, jak mi zalało mieszkanie – tłumaczy pani Ela. – Zrobili jeszcze stopień przed klatką, bo człowiek mógł tu się zabić nawet w biały dzień. No i lampę nam nad wejściem zainstalowali. Miałam też szczęście i załapałam się na jakieś unijne dotacje, to mi okna wymienili w końcu na porządne. I to wszystko.
Stoimy przed wejście do budynku, bo słońce przyjemnie grzeje, a w środku chłód wdziera się aż pod skórę.
– Wie pan, tu mogłoby być naprawdę przyjemnie – wzdycha pani Ela. – Żeby ten budynek otynkować, zrobić coś z obejściem, no i tym placem przed klatką, bo w deszcz, to tu pływać można.
Kosy
Tak, może pani Ela kiedyś się tego doczeka. Na razie może tylko pomarzyć i powspominać. Budynek o numerze 64 ma zresztą całkiem ciekawą historię. Przed wojną był tu ponoć jakiś mały zakład włókienniczy, ale szybko zamieniono go na Starobielską Fabrykę Kos. Firma była własnością fabrykanta Bartelmussa, którego zrujnowana willa znajduje się zresztą nieopodal (pisaliśmy o niej niedawno – „Była perła, jest ruina”). Po wojnie, w latach pięćdziesiątych fabrykę przeniesiono w inne miejsce Wapienicy, a w budynku urządzono mieszkania zakładowe dla pracowników. Jedna z fotografii pokazuje bok budynku wyglądający, jakby coś odgryzło od niego resztę. I prawie tak było, bo w brakującej części mieściła się kuźnia.
– Była tak zniszczona, że w końcu niemal się zawaliła i jakieś dwadzieścia lat temu rozebrano ją – tłumaczy pani Ela. – I tak zostało. Ale to jest podobno prywatny już teren.
Tak, czy inaczej, prywatny teren, czy miejski, nie wygląda on na miejsce, gdzie można w spokoju wypoczywać.
Komentarz niezgodny z regulaminem
Cała prawda co do podszywania się pod Hermenegildę.
Cieszymy się
cieszcie się wy obywatelu podszywacz.