Magazyn Caritas codziennie wypełnia się paletami z żywnością, środkami higienicznymi, artykułami dla dzieci i pościelą. Po chwili dary opuszczają pomieszczenia i przewożone są na Ukrainę lub do innych magazynów. Wśród wolontariuszy zaangażowanych w pomoc nie brakuje samych Ukraińców, którzy uciekli przed wojną do Polski.
Caritas Diecezji Bielsko-Żywieckiej nie ustaje w wysiłkach, by posyłać kolejne ciężarówki z darami do Ukrainy. Karolina, studentka i wolontariuszka wyjaśnia, że nie wyobraża sobie, aby miała nie pomagać. – Od kilku dni przychodzi wcześnie rano do magazynu mieszczącego się w Janowicach. To tu docierają dary, jakie ludzie i organizacje ofiarowują dla uchodźców z Ukrainy. Karolina wyjaśnia, że część rzeczy, jaka spływa do janowickiego magazynu, trafia bezpośrednio na Ukrainę, cześć transportowana jest do granicy, ale po potrzebne rzeczy przychodzą też indywidualne osoby, które goszczą u siebie uciekinierów – kobiety i dzieci – przybliża Robert Karp z diecezjalnej kurii.
Ks. Robert Kurpios, dyrektor diecezjalnej Caritas, podkreśla, że gdy zaczęło brakować miejsca w magazynie w Janowicach wynajęto pomieszczenia w Zwardoniu. Jednocześnie Caritas przygotowała na terenie diecezji kilkanaście placówek, do których ewakuowane są matki z dziećmi, w tym także niepełnosprawnymi. Wszystko odbywa się w koordynacji z administracją państwową.
Karolinę do zaangażowania się w wolontariat namówił znajomy. – Serce mi pęka, gdy widzę, jak rodziny uciekają z kraju ogarniętego wojną. Sama przyjęłam do swojego domu cztery dziewczyny z okolic Doniecka – dwójkę dorosłych i dwoje dzieci. Jestem z rodziny wielodzietnej, więc nie jest to dla mnie problem – opowiada.
Łukasz Binda z Caritas tłumaczy, że przy sortowaniu rzeczy pomagają też Ukraińcy, którzy angażują się w działania na rzecz swoich rodaków. – Opatrunki, lekarstwa, żywność – te rzeczy są najpotrzebniejsze. Ich wychodzi stąd najwięcej. Pracy jest dużo, ale coraz więcej ludzi przychodzi nam pomóc – zaznacza.
Natalia z Ukrainy dotarła z młodszą córką z Kijowa do Bestwiny kilka dni temu. Dziś pomaga innym: sortuje towar w magazynie, kontaktuje się z potrzebującymi i często zdezorientowanymi rodakami, służy jako tłumacz i psycholog. Pochodzi z Doniecka. Osiem lat temu zamieszkała w Kijowie. – Rosjanie nam nie byli potrzebni. Nie zapraszaliśmy ich ani do Doniecka, ani do Kijowa – podkreśla kobieta. – Uśmiecham się, bo mam kontakt z dziećmi. Wiem, że nie można przy nich płakać. One nas obserwują i naśladują. Jak będziemy płakać, nikomu nie pomożemy – dodaje.
Łucja, pochodząca z Żywca mieszkanka Kóz, przychodzi codziennie do Caritas, by pomagać i nie oglądać tragicznych wieści z Ukrainy. – Robimy, co możemy. Na bieżąco przychodzą towary i nieustannie znikają. Potrzeby są ogromne – zwraca uwagę.
Grzegorz Giercuszkiewicz, wicedyrektor Caritas, podsumowuje, że na Ukrainę z diecezji wyjechały już cztery ciężarówki z darami. – Jest to koordynowane z księżmi z diecezji, którzy pracują lub pracowali na Ukrainie. Najpierw przyjmujemy wszystko do magazynu, rzeczy są paletowane, foliowane, a następnie wkładane do tira – zaznacza i zachęca, by na stronie internetowej Caritas dowiadywać się, jakie rzeczy są teraz najbardziej potrzebne.