Bielskie Centrum Kultury stale zaskakuje repertuarem, w którym jest miejsce dla klasyki i jazzu, ale też coraz częściej dla rocka, hip-hopu, alternatywy, a nawet punka. I, jak mówi dyrektor Małgorzata Chełchowska-Rak, obecnie bilety sprzedają się jak ciepłe bułeczki dosłownie na wszystkie wydarzenia organizowane w placówce im. Marii Koterbskiej. Niemal na każdym koncercie czy spektaklu sala jest wypełniona do ostatniego miejsca. Skąd takie zainteresowanie mieszkańców i przyjezdnych w – jakby nie patrzeć – trudnych czasach?
Dzisiaj w Bielskim Centrum Kultury odbyła się konferencja, poświęcona nowym propozycjom kulturalnym tego ośrodka. Wyliczano nowe pomysły i podkreślano coraz szerszą współpracę różnych środowisk, która owocuje w tym, że przed nami rok pełen wrażeń. O zmianach, jakie zaszły w wizji rozwoju BCK w rozmowie z naszą redakcją opowiedziała szefowa tej instytucji, Małgorzata Chełchowska-Rak.
Uwagę zwraca to, że wokół Bielskiego Centrum Kultury gromadzi się coraz to więcej środowisk i słyszymy o coraz to nowych projektach i pomysłach.
Małgorzata Chełchowska-Rak: – Nie zdziałamy sami tyle, co we współpracy w szerszym gronie. Według socjologii, dwa plus dwa to… pięć, więc idąc tym tropem chcemy łączyć, a nie dzielić. Im będzie nas więcej, tym więcej pomysłów i rąk do pracy. Wspólnie jesteśmy w stanie coś zrobić lepiej, szerzej i… głośniej.
Cieszę się, że coraz więcej podmiotów zgłasza własne propozycje i deklaruje chęć współpracy. Kwitnie choćby współdziałanie z miejskimi domami kultury. My mamy dobre zaplecze techniczne i doświadczenie, więc jesteśmy w stanie dopomóc też innym w ich działaniach. Ostatnim tego przykładem jest zaplanowany u nas na 28 stycznia koncert Bielskiego Chóru Gospel, który wydał debiutancką płytę. Z kolei pod koniec wakacji zagości u nas choćby Grubson, a jego koncert będzie przykładem naszej współpracy z innymi podmiotami.
Niektórzy się spierają o to, który festiwal jest lepszy: Jazzowa Jesień BCK czy Bielska Zadymka Jazzowa. Tymczasem BCK stał się współorganizatorem nadchodzących koncertów w ramach – teoretycznie – konkurencyjnego festiwalu. I to w tak trudnych czasach, gdy są problemy z pozyskaniem sponsorów.
– Oba te festiwale są bardzo wartościowe, choć inne. Oba rozsławiają nasze miasto i mają swoją publiczność, choć widzimy też, że częściowo się ona pokrywa. Odbywają się w różnych porach roku i absolutnie ze sobą nie konkurują. A taka jest prawda, że jeśli będziemy się nawzajem wspierać, to efekt będzie lepszy. Skorzystają na tym dwa festiwale i miasto, a przede wszystkim skorzysta publiczność.
Oferta BCK zauważalnie się poszerza, co zapowiadała Pani po objęciu funkcji dyrektora. Jest muzyka alternatywna, jest hip-hop, rock, a niedługo będzie nawet festiwal Punky Reggae live. Warto iść w tym kierunku?
– Zdecydowanie. Odpowiadamy na oczekiwania mieszkańców. To, że warto organizować różne nietuzinkowe wydarzenia, potwierdza też ilość pozytywnych reakcji, a przede wszystkim ilość sprzedanych biletów. Bielszczanie są spragnieni nowości.
Mogę zapewnić, że stale czynimy starania, aby wielkich polskich gwiazd, będących aktualnie na topie, u nas nie brakowało. Rozwijamy też inne projekty. Mogę zdradzić, że będziemy kontynuować ideę organizacji festiwalu hip-hopowego. Zależy nam też na tym, by już na dobre rozkręcić ruch na ulicy 11 Listopada, zwłaszcza że remont placu Wojska Polskiego powoli dobiega końca. Bielszczanie będą zaskoczeni ilością i jakością planowanych tam imprez i wydarzeń, a wiodącą rolę ma pełnić otwarty tam przez nas „Punkt 11”.
Może to zbieg okoliczności, ale na jaki koncert bym się nie wybrał do BCK, to jest (albo prawie jest) komplet publiczności.
– To nie przypadek. Od dawna nie ma biletów choćby na najbliższe koncerty Kazika, tria Możdżer Danielsson Fresco oraz Fisz Emade Tworzywo. W tym momencie sprzedaje się nam w zasadzie wszystko, niezależnie od tego, czy to klasyka, jazz, rock, pop, alternatywa… To wynik pracy całego świetnego zespołu, na jakim mogę polegać, w tym szeroko zakrojonej promocji. Jesteśmy w stanie skutecznie trafiać różnymi kanałami do słuchaczy, zainteresowanych konkretnymi propozycjami. Oby tak dalej.
To dość zaskakujące w czasach, w których wielu organizatorów takich wydarzeń narzeka na mniejsze zainteresowanie ludzi odzwyczajonych od wyjść po „epoce covidu”, a przede wszystkim wynikającego z tego, że szukają oni oszczędności w domowym budżecie.
– Najtrudniejszy był początek wojny na Ukrainie. To były miesiące, gdy wszyscy skupialiśmy się na udzielaniu pomocy naszym sąsiadom i inne rzeczy poszły na boczny tor. Cieszę się jednak, że mimo iż mieszkańcy nadal pomagają, to tak tłumnie wrócili do nas. Pokazało to, że mimo trudnych czasów kultura jest potrzebna, wręcz niezbędna, wzbogaca nas, niesie dobre emocje i pozwala przy tym odreagować te negatywne. Wierzę, że w dalszym ciągu będzie się udawało znajdywać środki na tę ważną część naszego życia.
Oferta wydaje się być skrojona pod potrzeby mieszkańców o różnym statusie materialnym. Z jednej strony w repertuarze są koncerty gwiazd, które kosztują sporo, ale z drugiej są i takie propozycje, jak te z cyklu „Koncert dla wszystkich”, gdzie bilety są tańsze niż na seans w kinie. Ale w obu przypadkach sala się szczelnie wypełnia.
– Właśnie na tym nam zależy, by każde wydarzenie przyciągnęło jak najwięcej widzów. Nie można zapominać o tym, że Bielskie Centrum Kultury realizuje misję udostępniania kultury mieszkańcom Bielska-Białej. Naszym celem nie jest tylko zwiększanie dochodów, ale właśnie odpowiadanie na potrzeby bielszczan i przybliżanie im kultury we wszystkich jej przejawach. Myślę, że udaje się nam znaleźć złoty środek, bowiem przy niewygórowanych cenach biletów nie musimy martwić się o to, z czego artyście zapłacić, a jednocześnie potrafimy sprzedać wszystkie bilety na dane wydarzenie.
Czy w tych wszystkich nowych działaniach BCK jakąś rolę miało otwarcie Cavatiny? Mianowicie, czy to konkurencja natchnęła do tego, by szukać nowych sposobów na rozwijanie tej instytucji?
– Myślę, że był to dodatkowy czynnik. Jednak i tak musieliśmy iść w stronę, w którą zmierzamy, bo trzeba nadążać za światem i za zmieniającymi się oczekiwaniami publiczności.
Nie ucierpią na tym miłośnicy tak symbolicznych dla BCK przedsięwzięć, jak Festiwal Kompozytorów Polskich czy Jazzowa Jesień?
– O tym nie ma mowy. Już na początku mojej pracy tutaj mówiłam, że nie będę rezygnować z tradycji i form, które wypracowywano latami, a które są częścią historii Bielskiego Centrum Kultury. To, że wprowadzamy nowe obszary, nie oznacza, że będziemy rezygnować z tego, co stworzyliśmy do tej pory.
W dużej mierze to bielszczanie sami sobie układają repertuar, głosując w plebiscytach BCK.
– Zdecydowanie tak. Zgłoszone przez mieszkańców propozycje w dużej mierze już znalazły się w naszym repertuarze albo wkrótce się znajdą. Musimy jednak do wyników plebiscytów podchodzić racjonalnie. Znamy rynek muzyczny, ciągle też badamy jego zmiany i wiemy, że dużą ilość głosów jakiś niszowy zespół mógł zdobyć np. dzięki aktywności swojego fanklubu. Mówię o tym dlatego, by uświadomić, że zawsze staramy się zdobyć komplet publiczności, a o to może być trudno, gdy zorganizujemy koncert artysty, który na obecnym etapie swojej kariery nie będzie miał szansy nam tego zapewnić. Musimy racjonalnie myśleć o kosztach organizacyjnych i potencjalnym zainteresowaniu publiczności.
Jakie niespodzianki nas czekają w tym roku?
– Przede wszystkim zapraszam na to, co odbędzie się lada dzień. W BCK wystąpi fantastyczny Bielski Chór Gospel, o czym już wspomniałam, a 29 stycznia czekają nas wspaniałe koncerty na rynku w ramach 31. Finału WOŚP.
W najbliższych tygodniach, nie licząc już wyprzedanych koncertów, w BCK będzie można usłyszeć jeszcze Dżem, Soykę, Maleńczuka, Strachy na Lachy, Grzegorza Niemczuka, Fábię Rebordão w ramach „Siesty w drodze” Kydryńskiego, Wolną Grupę Bukowina, Piasecznego, Mikromusic czy Mroza.
Na tym się nie zatrzymujemy. Przygotowujemy też m.in. koncerty Ani Dąbrowskiej, Bitaminy i Mazolewskiego z nowym projektem. Przyjedzie też do nas Krystyna Janda z dwoma spektaklami. Jej „My way” zbiera obecnie znakomite recenzje. Dlatego pokusiliśmy się o zaproszenie gwiazdy teatru takiego formatu. Jednocześnie nie zapominamy, aby także otwarte koncerty w przestrzeni miejskiej, szykowane na ciepłą porę roku, przyciągnęły mieszkańców i turystów znakomitym składem artystycznym.