Mariana Kapicę* aresztowano 30 marca ubiegłego roku w cztery dni po śmierci Urszuli Wanglorz. Nie uciekał. Stał za jednym ze świerków porastających zbocze Magurki i obserwował ceremonię pogrzebową. Do grobu składano ciało dwudziestokilkuletniej Urszuli, którą szaleńczo kochał i – zabił.
Tak rozpoczyna się artykuł Ryszarda Stoeckera “Dramat pod Magurką”, który ukazał się 15 stycznia 1987 roku w “Kronice Beskidzkiej”. Poniżej jego ciąg dalszy.
Poznali się jeszcze w szkole podstawowej. Już wtedy ciągnął Urszulę za warkoczyki częściej niż inne koleżanki, co było wyraźnym dowodem, że właśnie na nią zwraca szczególną uwagę. Kiedy wkroczyli w wiek nieco poważniejszy, posyłał jej liściki z propozycją “chodzenia”. Urszula mu się podobała. Coraz bardziej, w miarę upływu młodzieńczych lat, durzył się w rówieśniczce mieszkającej nieopodal w tej samej wiosce.
Kochał ją bez wzajemności. Urszula – wówczas uczennica szkoły średniej – odrzucała niezmiennie wszelkie propozycje Mariana. Nie o nim marzyła.
Marian myślał tylko o niej. Żadnej innej dziewczyny nie traktował poważnie. Szalał. Chciał, żeby została jego dziewczyną, a potem żoną. Kiedy Urszula po raz kolejny odrzuciła miłosną ofertę, Marian zaczął ja śledzić. Chodził za nią, kiedy robiła zakupy, wystawał na dworcach kolejowych czekając na jej powrót. Jeździł za nią pociągami i autobusami po kraju, kiedy wybierała się na wakacje czy do koleżanek mieszkających gdzieś dalej, w innych województwach.
Urszula traktowała tego rodzaju “karesy” z pogardą. Mówiła przyjaciółkom, że są to szczeniackie wygłupy Mariana. Pozostawała nieczuła na wyznania i demonstracje kolegi.
Tymczasem uczucie Mariana nie gasło. Przeciwnie, pomimo szeregu upokorzeń stawało się jeszcze bardziej gorące i trwałe. Całymi godzinami myślał o niej. Nie liczyła się szkoła, nie liczyła się praca. Dla Mariana życie bez Urszuli traciło wszelki sens. Pomału stawało się koszmarem.
W 1982 roku Marian podjął trzy (nieudane) próby samobójcze. Za pierwszym razem chciał się utopić, potem rzucić pod samochód, wreszcie wyskoczyć z okna na 10 piętrze. Od tego też – mniej więcej – czasu zaczyna Urszuli grozić zabiciem. Poinformowana o tym Prokuratura Rejonowa w jednym z miast Podbeskidzia wszczyna sprawę karną. Kapica staje przed sądem. Sprawa zostaje warunkowo umorzona. W tamtym okresie na wniosek organów ścigania Marian przebywa na obserwacji psychiatrycznej w Państwowym Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku. Po kilku tygodniach zostaje wypisany. Rybniccy psychiatrzy stwierdzają autorytatywnie, że wypisywany pacjent “nie zagraża już porządkowi prawnemu”.
I rzeczywiście, przez kilka następnych miesięcy Marian Kapica nie niepokoi Urszuli Wanglorz. Wygląda na to, że w czasie pobytu w szpitalu zapomniał o swojej szalonej miłości albo przynajmniej zrozumiał, że nie ma nadziei na jej spełnienie. Urszula i jej rodzice oddychają z ulgą. Niestety… nie na długo. Jesienią 1984 roku przed Sądem Rejonowym toczy się kolejna sprawa przeciwko Marianowi Kapicy. Tym razem o naruszenie nietykalności cielesnej Urszuli Wanglorz. Sprawa ta kończy się zawarciem ugody. Marian zobowiązuje się w niej już definitywnie “dać spokój” Urszuli.
Nastają miesiące pozornego spokoju. Na początku 1985 roku Marian czuje się źle. Podejrzewa u siebie chorobę psychiczną. Myśl, że Urszula może wyjść za mąż za innego, doprowadza go do szaleństwa. Kupuje perukę i okulary, żeby się zamaskować i wychodzi na niedaleką stacyjkę kolejową, aby śledzić, czy Urszula wraca do domu sama, czy też ma już jakiegoś mężczyznę. W tym przebraniu spaceruje po dworcu wielokrotnie. Od znajomych górników usiłuje kupić materiały wybuchowe.
– Jak Urszula będzie wychodziła za innego, obwiążę się dynamitem, podpalę lont i podejdę w kościele do młodej pary. Wylecą razem ze mną w powietrze – mówi któregoś dnia do znajomych.
Jak uwolnić się od obsesyjnej miłości? Marian całymi godzinami przesiaduje w domu, z nikim się nie spotyka, zamyka się w sobie. Myśli. Przychodzi mu do głowy, że uwolni się od obsesji, jeśli Urszula jeden jedyny raz prześpi się z nim. Podczas jednego z “przypadkowych” spotkań Marian proponuje Urszuli stosunek obiecując, że w razie zgody da już jej spokój raz na zawsze. – Pójdę z każdym, ale nie z tobą – miała odpowiedzieć mu Urszula, wyśmiewając tę propozycję.
Niepokój Mariana wzrasta. Zauważa bowiem, że Urszulę zaczyna odwiedzać coraz częściej jakiś nieznany mu mężczyzna. Oliwy do ognia dolewa zdarzenie, jakie miało miejsce tuż po Nowym – 1986 – Roku na wioskowej stacyjce. Ojciec Urszuli zagroził Marianowi oblaniem go żrącym kwasem, widząc jak ten w przebraniu czeka na przyjazd jego córki. Marian zostaje wezwany do Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych, gdzie jeden z oficerów – pracowników Wydziału Kryminalnego odbywa z nim rozmowę ostrzegawczą. Niestety na niewiele się ona zdaje. Kapica wbija sobie w głowę, że jedynym sposobem uwolnienia się od miłości do Urszuli jest jej… zgwałcenie! W jednym z wioskowych sklepów kupuje nóż, którym zamierza przestraszyć dziewczynę i zmusić ją do oddania mu się.
Stanem psychicznym syna zaniepokojeni są także rodzice Mariana. Na prośbę ojca pracownicy Wydziału Kryminalnego przeprowadzają z młodym Kapicą kolejną rozmowę. Na dwa dni przed tragiczną datą 26 marca funkcjonariusz MO ostrzega chłopaka, że jeżeli “nie przestanie chodzić za Uśką, zostanie aresztowany albo osadzony w szpitalu psychiatrycznym”. Marian odebrał tę rozmowę w specyficzny sposób. – Chcą mnie zamknąć, aby w tym czasie Uśka mogła spokojnie wyjść za mąż – powiedział jednemu z kolegów.
Mijają dwa dni. 26 marca Marian od dłuższego czasu kręci się po stacji PKP w oczekiwaniu na Urszulę. Dziewczyna przychodzi na stację około godziny 17 razem z bratową Ireną. Wsiadają do pociągu, który jedzie w kierunku niedalekiego miasta W. Marian wsiada z nimi. Na peronie stacji w W. Kapica usiłuje nawiązać rozmowę z dziewczynami. Gdy jednak zbliża się do Urszuli, dziewczyna podnosi głos: – Ty wariacie, jeszcze cię tu nie było, gdzieś tu za nami przyjechał! Zgaszony wraca do swojej miejscowości.
W domu postanawia Urszulę uprowadzić, a następnie zgwałcić. Zabiera perukę, okulary, sztuczny wąs i nóż, wsiada na motocykl i jedzie z powrotem w rejon stacji PKP. Czatuje na wracające do domu dziewczyny w pobliżu kładki, którą będą musiały przejść.
W momencie kiedy obie kobiety przeszły przez kładkę, Marian Kapica wyskoczył z ukrycia, podbiegł do nich i usiłował “zamknąć usta” Urszuli. W tym czasie Irena zaczęła przeraźliwie krzyczeć. W chwili zamieszania Urszuli udało się oderwać od napastnika. Równocześnie w pobliskim domu zaczął szczekać pies. Z domostwa wyszedł mężczyzna. Wszystko to spowodowało u Mariana kolejny napad furii. W szale rzucił się na obie kobiety, zadając im na oślep ciosy nożem. Obie osunęły się na ziemię. Zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie zabił obie dziewczyny, Kapica wsiadł na motocykl, którym przyjechał i oddalił się. Ukrywał się przez kilka dni. Został ujęty w dniu pogrzebu Urszuli Wanglorz.
Irenę Wanglorz przywieziono do najbliższego szpitala w stanie bardzo ciężkim. Gdyby nie szybka pomoc lekarska, także i ona stałaby się ofiarą zabójcy. W czasie pierwszej błyskawicznej operacji przetoczono jej około trzech litrów krwi. Pomału wraca do zdrowia.
W tych dniach przed Sądem Wojewódzkim rozpoczyna się proces Mariana Kapicy.
* Imiona i nazwiska zmienione
Główny Bohater ZP już sam od dawna w “krainie wiecznych łowów”. Po odbyciu kary /skróconej za dobre sprawowanie/ psychika i tak nie wytrzymała.i san wymierzył sobie należną karę. A w artykule kilka nieścisłości choćby sposób zatrzymania w dniu pogrzebu.
Kto to był imię i nazwisko oraz miejsce zamieszkania?
Nie pij
ja też napisałem że w artykule są nieścisłości -daty i sposób zatrzymania był inny- fakt że oglądał pogrzeb z daleka tylko nie zza drzewa tylko z drzewa
Na zdjęciu powinna być Milicja biorąc pod uwagę lata tych wydarzeń
oczywiście że wtedy była milicja
W artykule jest duzo nieprawidlowosci. Pamietam te zdarzenia bardzo dobrze,.
Pani redaktor nie może/musi pamiętać, opiera się na artykule ze stycznia 1987 roku, no chyba że ciąg dalszy jest autorstwa i szkoda, że nie dotarła do Ciebie – taki sobie przerywnik w aktualnych wydarzeniach.
Oboje piszecie tylko po to żeby pisać
Adam ja wtedy robiłem w organach i to zdarzenie pamiętam bardzo dobrze łącznie z zatrzymaniem
odpisz mi bo chyba się znamy z tamtych lat
Ja tez i to bardzo dobrze
masz racje że są nieprawidłowości ale tak widocznie miało to być napisane
W 1987 r. nie było jeszcze policji (zdjęcie).
Ile dostał odsiadki? Kiedy wyszedł na wolność? – jeśli ciąg dalszy…
komu sprawiaja przyjemnosc te wspomnienia,napewno nie mieszkanca tej miejcowosci ani nia obu rodzina
Miał 25 lat odsiadki ale wyszedł wcześniej i popełnił samobójstwo w opuszczonym domu w Mikuszowicach.