To najbardziej rozpoznawalna spalarnia odpadów na świecie. Choć jej historia sięga jeszcze lat 60., to furorę – jako atrakcja turystyczna – zrobiła w latach 90., za sprawą sławnego artysty, który nadał jej wręcz baśniowy charakter. Co mówi się o tym obiekcie na wiedeńskich ulicach, jak wygląda w środku, jak działa i z jakimi wrażeniami wychodzą stamtąd odwiedzający? Wszystko to sprawdziliśmy!
Podczas gdy my zastanawiamy się czy warto budować spalarnię odpadów, wiedeńczycy nie wyobrażają sobie, aby miało jej zabraknąć. Dla nich oznaczałoby to katastrofę, bo śmieci ani nie ma gdzie składować, ani prawo na to nie pozwala.
Spalarnia Wien Energie mieści się w tętniącej życiem dzielnicy Spittelau. To niemal ścisłe centrum tej wielkiej europejskiej stolicy, z wieloma budynkami użyteczności publicznej, gdzie zlokalizowano węzeł komunikacyjny ze stacją metra na czele, stąd też tłumy mieszkańców, osób przyjeżdżających tu do pracy i turystów.
Na tych, którzy widzą ją pierwszy raz, spalarnia Spittelau robi piorunujące wrażenie. Mogłoby się wydawać, że Wiedeń, wypełniony historycznymi zabytkami, to nie miejsce na architektoniczne fantazje. Tymczasem zakład nie dość, że wkomponował się w przestrzeń dzielnicy, choć widać go z dużej odległości, to stał się wielką atrakcją samą w sobie.
Obecny kształt zabudowań to jedno z nieśmiertelnych dokonań Friedensreicha Hundertwassera, od których nie sposób oderwać oczu i które skłaniają do odszyfrowywania inspiracji twórcy. Oglądający odnajdują nawiązania do baśni i bajek, ale kształt głównego budynku przywodzi też na myśl meczet, i to nie tylko za sprawą minaretowej kolumny skrywającej komin. Mozaiki i nieregularne kształty od razu kierują nas do Barcelony i dorobku Gaudiego. Architektura ta współgra z tkanką miejską także za sprawą uzupełnienia jej o piękną zieleń, widoczną nawet na dachach, i przyjazne, nowoczesne otoczenie.
Głos wiedeńskiej ulicy
Zanim zajrzeliśmy do środka, postanowiliśmy się nieco naprzykrzyć zabieganym mieszkańcom Wiednia i turystom, pytając ich o to, czy wiedzą, jaką funkcję spełnia rzucający się w oczy obiekt. O tym, jaki świat jest mały, przekonaliśmy się już zaczepiając pierwszego rozmówcę. Młoda kobieta okazała się być Polką, która w Wiedniu studiuje geologię. Czy wie, co się kryje wewnątrz tego kompleksu budynków? – To jest spalarnia śmieci. Szczerze, podoba mi się fakt, że coś zostało uatrakcyjnione wizualnie, gdy zwykle przynosi negatywne odczucia i kojarzy się z czymś nieczystym. Jest w Wiedniu parę budynków tego architekta i je kojarzę – zapewniła Polka. – O samym procesie spalania mam niewielkie pojęcie. Wiem, że w Polsce spalarnie budzą kontrowersje, ale mamy też dużo wysypisk, które się źle kojarzą. A tu jest to zdecydowanie lepiej zorganizowane. I, w pewnym sensie, jest to też atrakcja turystyczna. Sama wizualna strona zachęca turystów do odwiedzenia tego miejsca, zwłaszcza że architekt jest dość popularny. Spalarnia nie budzi tu negatywnych emocji – uzupełniła studentka.
Innym rozmówcom też wskazywaliśmy budynek z wyróżniającym się kominem. – To jest wieża Hundertwassera – usłyszeliśmy szybko od kolejnej osoby. – To spalarnia odpadów – zauważyła następna. – Mieszkam w Leopoldau, ale wiem, że to spalarnia odpadów. Czy jest dobra dla Wiednia? Na pewno tak. Jest też piękna architektonicznie. Podoba mi się – skomentowała przechodząca obok kobieta. Kolejny przechodzień stwierdził, że obiekt mu się podoba, choć szczegółów jego działania nie zna. Ale konkrety znał. – To spalarnia odpadów od Wien Energie – powiedział.
Bardzo nas zainteresowała opinia pracowników budek z jedzeniem, zlokalizowanych niemal pod jedną z bram spalarni. Tym bardziej, że zabieganym smakoszom przygotowywanie w takiej lokalizacji żywności w niczym nie przeszkadza. Jeden z pracowników, który – chcąc nie chcąc – ma widok prosto na instalację, podzielił się wrażeniami, choć zastrzegł, że pracuje w tym miejscu od niedawna. Docenia jej aspekt architektoniczny, w tym niezwykłą konstrukcję komina, który budzi największe zaciekawienie. – Wczoraj nawet ktoś pytał mnie czy tam na górze można napić się kawy – powiedział z uśmiechem. – Nie wiem czy ten budynek dobrze tutaj pasuje, ale z pewnością podnosi wartość tej dzielnicy – ocenił. Nie uniknął też pytania o wielogodzinną pracę w sąsiedztwie obiektu, w którym spalane są odpady. – Nie przeszkadza mi to. Nie czuję tu zagrożenia – zadeklarował.
Spod ręki mistrza Hundertwassera
– Serdecznie witamy w najpiękniejszej instalacji spalania odpadów na świecie! – tymi słowami, bez owijania w bawełnę, naszą polską grupę i uczniów z wiedeńskiej placówki oświatowej przywitał przewodnik Georg Baresch.
Wien Energie, zarządzający spalarnią, jest największym regionalnym dostawcą energii w Austrii i spółką zależną przedsiębiorstwa komunalnego Wiener Stadtwerke. Pieczę nad spalarnią sprawuje więc samorząd Wiednia. Wien Energie zaopatruje dwa miliony ludzi w przyjazną dla środowiska energię elektryczną. Ogrzewa, ale też chłodzi i dba o rozwój elektromobilności i telekomunikacji. Inwestuje w odnawialne źródła, takie jak energia słoneczna, wiatrowa i wodna. – Jesteśmy wiodącym oferentem na rynku energii w Austrii. W następnych latach przeznaczymy dużo pieniędzy na inwestycje, a konkretnie 1,25 miliarda euro. To niewyobrażalna kwota, którą zainwestujemy głównie w rozbudowę źródeł energii odnawialnej – mówił przedstawiciel spółki, wyliczając konkretne koncepcje inwestycyjne.
Początkowo Ciepłownia Spittelau została wybudowana po to, by wiedeński szpital, największy w Austrii, zaopatrywać zimą w energię cieplną. Spalarnia była gotowa na czas, w 1971 roku, tymczasem budowa szpitala przeciągała się aż do 1984 roku. Nie tracąc czasu, rozbudowano sieć i zaopatrywano w ciepło szereg innych budynków użyteczności publicznej.
Szalenie ciekawa jest historia związana z zaprojektowaniem obecnego kształtu spalarni. To dzieło Friedensreicha Hundertwassera, austriackiego malarza, grafika, rzeźbiarza, performera, aktywisty ochrony środowiska, znanego przede wszystkim z realizacji budowlanych. – Mistrz Hundertwasser nie był zafascynowany naszą ideą. Powiedział: „Waszego ekstraktora brudu nie będę wam upiększał”. Później udało się nam go przekonać, trwało to jednak długo – cały rok. Powiedzieliśmy mu, że gdyby Spittelau nie było, to 60 tysięcy gospodarstw domowych zanieczyszczałoby wiedeńskie powietrze bez użycia żadnych filtrów. Wtedy uznał, że to interesująca idea, że musi o tym pomyśleć. Ostatecznie przedstawił swoje warunki – jeżeli spaliny będą oczyszczone, jeżeli wprowadzimy na szeroką skalę system selektywnej zbiórki odpadów i – trzeci warunek – jeżeli nikt nie będzie wtrącał się w jego prace planistyczne, to wtedy przeprojektuje obiekt na nowo. I uczynił z niego to, czym jest dzisiaj, czyli jeden z dziesięciu najlepszych obiektów turystycznych całego Wiednia. Z całego świata przyjeżdżają tu ludzie. Po was będzie tu grupa z Południowej Korei, a po południu jest ponownie fotograf – zwracał się prowadzący prelekcję do młodych wiedeńczyków.
Odwiedzający długo słuchali o dwóch stopniach gospodarki odpadami, czyli zapobieganiu ich wytworzeniu, a następnie selektywnej zbiórce, bo to są solidne fundamenty całego systemu, którego spalarnia jest dopiero trzecim elementem. – Spalanie odpadów oznacza zawsze pozyskanie energii. W odpadach znajduje się wiele energii i tę energię się wydobywa. Każdego dnia mamy u nas pomiędzy 160 a 220 śmieciarek zbierających odpady z miasta. Przyjeżdżają od poniedziałku do piątku, a jeżeli jest dzień świąteczny, to również w sobotę. Samochody ustawiają się, a wtedy otwiera się osiem bram. Do bunkra o pojemności 7 tys. m sześc. trafia z każdego 6 ton śmieci. Potem wkracza do akcji operator dźwigu. Chwytak zjeżdża, podnosi odpady i upuszcza z dużej wysokości, by można było zobaczyć czy nie ma tam większych sztuk. Wanna, pralka, lodówka, piec, połówka krowy, cały samochód – to wszystko już tutaj znajdowaliśmy! Tego, naturalnie, nie wolno tutaj wrzucać, bo może dojść do zablokowania wsypu do kotła. Potem co 10-15 minut jest napełnianie podajnika do kotła. Materiał zsuwa się powoli, aż do momentu wejścia do komory spalania. Na dużym ruszcie śmieci spalane są w temperaturze od 850 do 1200 stopni Celsjusza. Nie trzeba tu nic dodawać. Nie jest potrzebny żaden olej ani gaz. To, co jest potrzebne, a bardzo ważne, to tylko powietrze, które wdmuchuje się od spodu. Pobierane jest ze strefy przyjęcia odpadów. Dlaczego z tego miejsca? Bo odpady mogą mieć już nawet 5-6 tygodni i mają swój specyficzny zapach. Po wyjeździe śmieciarek bramy bunkra są szybko zamykane, by zapach pozostał wewnątrz obiektu – objaśniał Georg Baresch, dzięki czemu stało się jasne, dlaczego w pobliżu spalarni nie sposób było wyczuć, że trafiają tu śmieci.
Multimedialne zwiedzanie
Zwiedzający o tym wszystkim mogą przekonać się na własne oczy, aczkolwiek – m.in. z powodu aktualnie prowadzonych prac budowlanych – nie wszędzie mają dostęp. Jednak podróż zakamarkami spalarni to prawdziwa przygoda z wieloma multimedialnymi atrakcjami, których kwintesencją jest pobyt w przeszklonym pomieszczeniu, z którego widać wnętrze bunkra i pracę chwytaków, a które po chwili za sprawą widowiskowej projekcji – zamienia się… we wnętrze wielkiego pieca.
Po zakończonej wycieczce odpytaliśmy jej współuczestników o ich wrażenia, by dowiedzieć się, co mieszkańcy Wiednia, którzy spalarnię znali tylko z zewnątrz, myślą o tym wszystkim, co skrywa we wnętrzu.
– Jestem tutaj z grupą młodzieży. To są przyszli mechatronicy, kształcą się przy BFI, czyli Instytucie Wsparcia Zawodowego w Wiedniu. Moja grupa jest teraz na trzecim roku. Teraz poznali ten obiekt i być może w przyszłości będą pracować w Wien Energie. Jako że wszyscy pochodzą z Wiednia, to widzieli zakład przynajmniej z zewnątrz. Jest również Erlebniswelt (interaktywna wystawa „Świat Przygód”) firmy Wien Energie, który widziało już wielu z nich. Sama mieszkam w pobliżu, dlatego mam ten budynek stale przed oczami, ale wewnątrz byłam dzisiaj pierwszy raz – powiedziała nam Tanja Ulrich, pracująca w BFI Wien. – Zajmuję się tam wspomaganiem pracy trenera zawodowego i – przykładowo – udzielam lekcji języka niemieckiego, towarzyszę w wycieczkach, pomagam przy pisaniu aplikacji czy technikach prezentacji – dodaje.
Młodzi technicy z dużą powagą podeszli do tej niecodziennej lekcji – z uwagą słuchali prezentacji, zwiedzali spalarnię zwracając uwagę na szczegóły technologiczne i wykazywali się sporą dociekliwością. – Nie widziałem wcześniej tej instalacji, ale słyszałem o niej. Byłem tu po raz pierwszy. Moje wrażenia są bardzo pozytywne. Zobaczyłem, jak daleko została rozwinięta technologia, jak już dziś można przekształcać odpady w energię, jak jest z nich odzyskiwana i uważam, że jest to prawdziwy kamień milowy – zwrócił uwagę jeden z uczniów. Cieszy się, że uczy się mechatroniki, która to dziedzina ma wiele interesujących aspektów. Zaznaczył, że jeszcze dużo nauki przed nim i kolegami, by zrozumieć wszystkie aspekty funkcjonowania takiej instalacji.
– W sumie było to duże i piękne przeżycie. To jest klejnot, coś wymownego, niedającego się porównać z innymi budynkami z tego okresu, choć Hundertwasser zaprojektował też u nas inne malownicze budowle. Na zdjęciach zobaczyłam, jak wyglądał stary budynek i to jest wyraźna zmiana na lepsze – zauważa Tanja Ulrich. Cieszy się, że wycieczka przyniosła pożytek uczniom. – Mogli tu podnieść swoją wiedzę o odpadach, ich selekcjonowaniu, a przede wszystkim zapobieganiu ich wytwarzania – mówi.
Katastrofą byłby brak spalarni
Naszym rozmówcą jest Georg Baresch, konsultant ds. energii i przewodnik Wien Energie.
– Zwiedzaliśmy Spittelau razem z grupą uczniów mechatroniki. Jak ważna jest ta edukacyjna sfera działalności Wien Energie?
Georg Baresch: – Bardzo ważna. To również życzenie właściciela, czyli miasta Wiednia, aby instalację mogło zwiedzać jak najwięcej grup szkolnych. Każdego dnia oprowadzam dwie-trzy grupy – głównie szkolne. Mówię nie tylko o spalaniu odpadów, ale także o zapobieganiu ich wytwarzania. Bo w Wiedniu mamy trzystopniowy model. Po pierwsze – minimalizujemy ich ilość. Potem je segregujemy, by jak najwięcej poddać recyklingowi. I tylko reszta jest tutaj spalana, a jednocześnie energia jest wykorzystywana do ogrzewania.
– Czy przychodzą tu ludzie z negatywnym nastawieniem, a gdy otrzymują odpowiedzi na swoje pytania, to zmieniają zdanie?
– Często mamy tu delegacje, przeważnie zagraniczne, które sceptycznie na to patrzą i w zasadzie nie chcą mieć do czynienia ze spalaniem odpadów. Ale wiele z nich wybudowało potem w swoich krajach podobne instalacje, idąc za przykładem Spittelau.
– Czy lokalizacja tej spalarni przeszkadza mieszkańcom?
– Wielu jest dumnych z tego, że mieszka obok najpiękniejszej i najefektywniejszej spalarni na świecie. Naturalnie, długo trwało, żeby ludzie się do niej przekonali. Wykonano dużo pracy w obszarze informacyjnym, zapraszano mieszkańców, mieliśmy własną gazetę dla mieszkańców, aby ich informować o nadchodzących pracach budowlanych.
Nikt nie musi się bać żyć obok spalarni odpadów. Można również zobaczyć wartości emisji na naszej stronie internetowej oraz na stronie miasta. I sprawdzić, jak znikoma ilość szkodliwych substancji wydobywa się z komina.
– Historia spalarni sięga aż lat 60. Czy przeszło pół wieku później w Wiedniu pojawiają się myśli, że taki obiekt trzeba by już zamknąć?
– Nie było mnie tutaj, gdy w 1969 roku rozpoczynano budowę. Wiem, że to był duży zwrot i wszyscy czekali w napięciu na to, jaki będzie efekt. Wtedy nie było jeszcze żadnego oczyszczania spalin. Były niewielkie protesty i z ich powodu relatywnie szybko zdecydowano wybudować pierwszą instalację oczyszczania spalin i z biegiem lat była ona wielokrotnie modernizowana, a w czasie ostatniej przebudowy w latach 2012-15 doprowadzono ją do najwyższego poziomu obecnie dostępnej techniki.
Gdybyśmy musieli teraz zamknąć tę instalację, byłaby to wielka katastrofa, gdyż spalamy tutaj prawie jedną trzecią odpadów z wiedeńskich gospodarstw domowych i nie mielibyśmy żadnej możliwości ich przekazać w inne miejsce.
– Jesteście w stanie zagwarantować mieszkańcom, że instalacja nie szkodzi ich zdrowiu?
– Tak, gwarantujemy to. Kompletnie ją odnowiliśmy we wspomnianym okresie, wymieniając wszystkie piece i instalację oczyszczania spalin. Wartości emisji są o około 90 procent poniżej dopuszczalnych norm, co oznacza, że to, co wydostaje się z komina, składa się głownie z pary wodnej.
– Przed wejściem do środka rozmawialiśmy z przechodniami. Niektórzy potrafili wymienić nawet nazwisko artysty, który stworzył tak unikalną architekturę obiektu.
– Wygląd obiektu jest dobrze odbierany. Jesteśmy tutaj, w Spittelau, miksturą złożoną z techniki, natury i sztuki. Na całym świecie podobna mieszanka jest tylko w Osace w Japonii, gdzie spalarnię również zaprojektował Hundertwasser.
– W otoczeniu spalarni znajduje się wiele budynków mieszkalnych i uniwersyteckich. Czy ta instalacja przeszkadza tym mieszkańcom, studentom lub turystom, którzy tutaj przybywają? Czy wręcz przeciwnie?
– Jesteśmy obecni we wszystkich programach zwiedzania i dla wielu grup turystycznych, nawet tych, które przyjeżdżają na krótko do Wiednia, Spittelau jest punktem spotkań. Wiedzą również, że tutaj poznają mieszankę złożoną z techniki, natury i sztuki. I jest ona rozpoznawalna na całym świecie, i również nasi mieszkańcy, studenci, którzy tutaj mieszkają, często siedzą naprzeciwko nas, oglądają tę instalację i cieszą się jej wspaniałym wyglądem. Cieszą się również z tego, że nie ma żadnych zapachów, gdyż spaliny są dobrze oczyszczane.
– Niektórzy uważają, że Spittelau jest jednym z symboli Wiednia, obok pałacu Schönbrunn czy diabelskiego młyna w parku rozrywki Prater.
– Tak, obecnie należymy do „top 10” atrakcji turystycznych Wiednia i mamy rzeczywiście rocznie setki grup odwiedzających, którym pokazujemy naszą piękną instalację oraz prezentujemy bliżej wiedeński system gospodarki odpadami.
– Na jakie pytania odwiedzających najczęściej Pan odpowiada i czy to zajęcie się Panu nie nudzi?
– Oprowadzam gości z dużą pasją, a Spittelau jest jak mój drugi dom. Ze spółką jestem związany już od 2002 roku. Oprowadzam także po innych zakładach grupy Wien Energie. Trzeba tu powiedzieć, że w Wiedniu są jeszcze trzy inne spalarnie.
Odwiedzający najczęściej pytają o to, co wydobywa się z komina, jak działa instalacja filtrująca, ile tu trafia odpadów i jakiego są rodzaju. Sam też opowiadam o tym, że ciepło systemowe dostarczamy już do prawie 70 tysięcy gospodarstw domowych.
Materiał sfinansowany ze środków ZGO SA w Bielsku-Białej.