To miał być wielki protest kibiców Podbeskidzia wobec polityki prowadzonej przez klub (w efekcie czego zespół spadł do II ligi). Skończyło się na grzecznej pikiecie.
Na parking przed Stadionem Miejskim, gdzie zarządzono zbiórkę, przyszło około sto ubranych w czarne koszulki osób. Przeważali bardzo młodzi ludzie. Początkowo plan był taki, że uczestnicy manifestacji przejdą przed ratusz, aby tam głośno wyrazić swoją opinię, co myślą o sposobie, w jaki władze miasto traktują klub. Niestety nie dostali na to zezwolenia i w obawie o drakońskie kary, jakimi im zagrożono, organizatorzy manifestacji zrezygnowali z tego pomysłu.
Zgromadzenie odbyło się więc przed stadionem w asyście niezbyt licznej grupy policjantów. Skończyło się jedynie na wywieszeniu ogromnego transparentu z hasłem ”Klub to nie zabawka w rękach miasta, my wierni kibice mówimy temu basta”. Ogólnie spotkanie przebiegło bardzo spokojnie, jedynie na samym początku i na końcu kibice dali znać, że drzemie w nich wielka moc, skandując klubowe hasła i odpalając fajerwerki.
Z manifestującymi spotkali się: nowy (stary) trener Krzysztof Brede oraz prezes klubu Krzysztof Przeradzki. Zapowiadana manifestacja przerodziła się w kulturalną rozmowę, podczas której – w wielkim skrócie – zarówno trener jak i prezes zapewniali, że zrobią wszystko, aby Podbeskidzie wykaraskało się z trudnej sytuacji w jakiej się znalazło i powalczyło już w tym sezonie o powrót do pierwszej ligi. Zapewniali przy tym, że bardzo zależy im na kibicach. Prezes obiecał nawet, że od teraz będzie się z nimi systematycznie spotykał raz w miesiącu, aby porozmawiać o tym, co dzieje się w Podbeskidziu. Kibice wzięli to najwyraźniej za dobrą monetę, bo wszyscy rozeszli się w spokoju.