Dziś w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej zapadł wyrok w sprawie Janusza Szymika, ofiary księdza pedofila z Międzybrodzia Bialskiego. Sprawa ciągnęła się przez kilka lat.
Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej po rozpoznaniu sprawy z powództwa Janusza Szymika zasądził zapłatę od strony pozwanej – diecezji bielsko-żywieckiej na rzecz powoda kwotę 400 tysięcy złotych z ustawowymi odsetkami. Pozostałe w zakresie powództwo zostało oddalone (Janusz Szymik domagał się 3 mln zł). Sąd odstąpił też od obciążenia powoda obowiązkiem zwrotu części kosztów procesu na rzecz strony pozwanej oraz obciążenia powoda na rzecz skarbu państwa częścią opłaty sądowej, od której uiszczenia powód został zwolniony.
– Nie ulega wątpliwości, iż powód, wówczas małoletni, w latach 1984-1989 został wielokrotnie wykorzystany seksualnie przez księdza proboszcza w Międzybrodziu Bialskim. Ksiądz proboszcz wykorzystał swoją pozycję duchownego, osoby publicznej, mającej autorytet małoletniego ministranta i działającego w grupie oazowej powoda, który miał wielkie zaufanie tak jak jego rodzice do osoby duchownej – uzasadniała wyrok sędzia Marzena Buszka.
Dodała jednak, że to arcybiskup archidiecezji krakowskiej, kardynał Franciszek Macharski w 1984 roku mianował księdza Jana W. proboszczem. Diecezja bielsko-żywiecka powstała z kolei 25 marca 1992 roku. Utworzenie nowej diecezji spowodowało, że wszyscy księża pełniący posługę na terenie objętym objętym zmianami w sposób automatyczny stali się podległymi nowo powstałej diecezji.
– Nie ulega wątpliwości, że ksiądz Jan W. był proboszczem parafii św. Marii Magdaleny w Międzybrodziu Bialskim od 1984 roku aż do 2014 roku. Nie ulega wątpliwości, że zebrany w sprawie materiał dowodowy powód zgłaszał w 1993 roku i w 2007 roku. Brak reakcji bp Tadeusza Rakoczego powodował, że powód, który zamieszkiwał w tej miejscowości zmuszony był do codziennego uczestnictwa we mszy właśnie w tym kościele i do widywania się z księdzem W. podczas uroczystości kościelnych. Dla powoda były to spotkania bolesne, trudne emocjonalnie i przypominały mu o znanej z dzieciństwa traumie – argumentowała sędzia.
Sąd podkreślił, że stosowne działania w ramach postępowania administracyjno-kościelnego zostały faktycznie podjęte dopiero przez nowego biskupa diecezji bielsko-żywieckiej Romana Pindla w 2014 roku. To w 2014 roku doszło do zawieszenia Jana W. w czynnościach proboszcza, nakazania mu opuszczenia parafii, a następnie na skutek postępowania kościelnego doszło do ukarania Jana W. m.in. karą pozbawienia wszelkich aktualnych funkcji kościelnych, zakazu publicznego wypełniania posługi kapłańskiej, zakazu odwiedzania parafii i zakazu kontaktowania się z pokrzywdzonym.
Rozstrzygając o wysokości zadośćuczynienia, sąd miał na uwadze, iż jego wysokość powinna reprezentować ekonomicznie odczuwalną wartość, powinna być utrzymana w rozsądnych granicach i być dostosowana do aktualnych warunków majątkowych społeczeństwa. Dlatego sąd uznał, iż odpowiednia kwota należnego zadośćuczynienia to 400 tys. zł.
– Spodziewałem się trochę innego rozstrzygnięcia. Sąd uznał tylko za zasadne wzięcie odpowiedzialności diecezji za zaniechania biskupa Tadeusza Rakoczego. Zobaczymy, jak do tego podejdziemy. Najprawdopodobniej złożę apelację w tym zakresie. Uważam, że tak jak powiedział kardynał Stanisław Dziwisz, że to nie jest jego sprawa, że to jest sprawa bielska. Nawet kardynał był na stanowisku, że to sprawa diecezji bielsko-żywieckiej, a nie sprawa archidiecezji krakowskiej – powiedział po ogłoszeniu wyroku Janusz Szymik.
– Każdy dzień przez te trzy lata po prostu był przesiąknięty stresem, ustawicznym myśleniem, czy w ogóle da się tutaj to wszystko udowodnić. Dla mnie to może jest pocieszające to, że wszystkie winy, wszystkie przestępstwa jakich dopuścił się na mojej osobie Jan W. zostały bezsprzecznie udowodnione. De facto dzisiaj jest najważniejszy dzień w moim życiu. Myślę, że jeszcze trochę pożyjemy i dojdziemy do wyroku ostatecznego – dodawał.