Wydarzenia Bielsko-Biała

Lokale gastronomiczne padają jak muchy. „Centrum miasta wymiera”

To już zdjęcie historyczne – szyld stołówki został niedawno usunięty.

Palców u rąk brakuje, by policzyć wszystkie kawiarnie, restauracje czy puby, które zamknęły się w ostatnich tygodniach w Bielsku-Białej. Do długiej listy wkrótce dołączy zegarmistrz działający na przystanku przy Żwirki i Wigury i restauracja na rynku. Klimatyczna stołówka przy teatrze jest już zamknięta.

– Centrum miasta wymiera – uważa pan Piotr, który od 34 lat związany jest ze stołówką działającą obok Teatru Polskiego w centrum Bielska-Białej. Dawniej była to jadłodajnia poczty, do której należy budynek. – Pracowałem w niej od 1991 roku, a pod koniec lat 90. ją przejąłem – mówi właściciel.

Wchodząc do lokalu można było odnieść wrażenie, że czas od tego momentu się w nim zatrzymał, ale zdaniem wielu klimat tego miejsca, przypominający bar mleczny z czasów PRL czy szkolną stołówkę, tworzyły właściciel i domowa kuchnia – taka jak u mamy. Płacąc tu 30 zł (w abonamencie 27 zł) otrzymywaliśmy dwudaniowy obiad z kompotem. Porcje były duże i smaczne, wielu klientów podkreślało, że jednym obiadem najedzą się dwie osoby.

– Decyzję podjąłem już dawno, zimą, ale miałem półroczny okres wypowiedzenia wynajmu budynku od poczty. Nie będę brał kredytów, żeby prowadzić stołówkę – wyjaśnia pan Piotr.

– Młodzi ludzie wolą jeść śmieciowe jedzenie z McDonalda, KFC czy kebaby. Dziś miejscem spotkań jest fontanna przy Sferze. To moje spostrzeżenia – mówi pytany o przyczyny zamknięcia stołówki i dodaje, że taki sam los czeka małe piekarnie czy rzeźnie. – Rynek przejmują sieci jak Lidl czy Biedronka.

Pub, kawiarnia, restauracja…

Na przystanku przy placu Żwirku i Wigury likwiduje się zegarmistrz. Na drzwiach wywieszona została duża kartka informująca o wyprzedaży asortymentu za połowę ceny. Kawałek dalej, w budynku NOT przy hotelu President, od czterech lat działał jedyny w mieście pub sportowy Arena, w którym na kilku ekranach można było obejrzeć mecz, zjeść i napić się piwa. Nad nim, choć pod inną nazwą, weekendami funkcjonował klub La Luna powiązany bezpośrednio z pubem. Wszystko to już historia.

Lokal na piętrze zamknięto już jakiś czas temu, ale od kilku tygodni nie działa także pub. Szyby w oknach zasłonięte są folią, a w pomieszczeniach rozpoczął się remont. Popytaliśmy i okazuje się, że lokal bardzo szybko znalazł nowego najemcę. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przejęła go postać od lat prężnie działająca w mieście, która w perspektywie kilku miesięcy otworzy tu lokal gastronomiczny z ofertą rozrywkową.

Schodząc w dół i skręcając w ulicę Cechową, napotkamy zamkniętą niedawno kawiarnię Trzy Miotły. Działała blisko cztery lata, stylizowana była magicznym światem Harry’ego Pottera. Właściciele zapewniają, że przyczyną zamknięcia nie jest bankructwo, a rozwój działalności za naszą południową granicą. – Mimo ogromnego sentymentu do tego miejsca idziemy za planami zawodowymi oraz prywatnymi – informują. Ich lokale o podobnej tematyce działają w Ołomuńcu, Ostrawie, a niebawem otwierają się we Frydku-Mistku.

Na tej samej ulicy zamknęła się niedawno restauracja Namura. Lokal nie przetrwał nawet dwóch lat, oferował dania kuchni Bliskiego Wschodu, owoce morze, naturalne wina czy desery. – To nie była łatwa decyzja. Została podjęta z powodów osobistych, a w szczególności z uwagi na kwestie zdrowotne, które nie pozwalają nam już kontynuować tej pięknej przygody z taką samą pasją i energią – wyjaśniają właściciele.

Teoretycznie świetne miejsca

We wrześniu zamknie się Paparazzi – restauracja działająca od siedmiu lat na rynku. Jej właściciele szukają chętnego na zakup spółki prowadzącej lokal, który działa w kamienicy wynajmowanej od ZGM. Znaleźliśmy ogłoszenie, które najprawdopodobniej dotyczy restauracji, choć nazwa lokalu w nim nie pada. Cena to bagatela… 1,95 mln zł i to już po obniżce. Firma działa jako spółka prawa handlowego i ma obowiązek składania sprawozdań finansowych. Wynika z nich, że lokal od dwóch lat notuje straty rzędu pół miliona złotych, a zobowiązania spółki to ponad 2,1 mln zł, w tym 1,9 mln zł to pożyczka udzielona przez wspólników. Można podejrzewać, ze właściciele na sprzedaży lokalu chcą odzyskać zainwestowane środki.

Metrum Jazz Club działał w budynku Grępielni, który należał do tych samych właścicieli, co klub muzyczny. Z końcem sierpnia sprzedali oni także działającą w kompleksie dawnych zabudowań fabrycznych siłownię, którą przejęła ogólnopolska sieć. Nie wiadomo, jaki los czeka hotel, który jeszcze kilka miesięcy temu był wystawiony na sprzedaż. Obecny właściciel chciał sprzedać zarówno dawną halę fabryczną, jak i bliźniacze wille. W jednej z nich niegdyś działał bank.

Niewiele ponad rok przetrwała kawiarnia Rest Zone. Otwarta została wiosną zeszłego roku w kamienicy przy ulicy Mickiewicza, w pobliżu placu Chrobrego. Centrum miasta to teoretycznie świetne miejsce do prowadzenia działalności gastronomicznej, ale już z początkiem tego roku właściciel oferował lokal na sprzedaż. Kilka dni temu poinformował o jego zamknięciu. Powód? Można się domyślać.

Nawet roku nie przetrwał otwarty pod koniec zeszłego lata Piołun. Restauracja działała w miejscu dawnego browaru przy ulicy Cieszyńskiej, gdzie deweloper wybudował osiedle mieszkaniowe. Lokal został zamknięty z początkiem lipca.

Bartłomiej Kawalec

google_news