W skoczowskim Muzeum Parafialnym im. św. Jana Sarkandra trwa w październiku wystawa „Edward Biszorski, Szori że Skoczowa (1909–1995)”. To pierwsza od 16 lat okazja, by w jednym miejscu zobaczyć fragment twórczości artysty – malarza, grafika i niezmordowanego społecznika, który przez pół wieku współtworzył życie kulturalne miasta.
Ekspozycja została zorganizowana za sprawą przypadającej w tym roku 30. rocznicy śmierci Biszorskiego. Przygotowały ją Muzeum im. św. Jana Sarkandra oraz Towarzystwo Miłośników Skoczowa w ramach projektu „Edward Biszorski »Szori« – zasłużony dla Skoczowa”, dofinansowanego ze środków gminy. Prezentowane prace pochodzą zaś ze zbiorów Urzędu Miejskiego w Skoczowie oraz samego Towarzystwa.
– W osobie Biszorskiego jak w soczewce skupiają się bolesne i chwalebne doświadczenia związane z naszą ojczyzną i dynamicznie zmieniającym się światem. Dzięki talentowi i pracowitości na rzecz rodzinnego miasta Szori już za życia przekroczył jednak próg przeciętności – mówi Jakub Staroń, kierownik Sarkandrówki.
Edward Biszorski urodził się w Skoczowie w 1909 r. i – mimo że chciał związać swą przyszłość z Krakowem i Warszawą – po II wojnie światowej powrócił do rodzinnego miasta, gdzie pozostał aż do śmierci w 1995 r. Studiował u wybitnych profesorów, pracował przy renowacjach polichromii i rzeźb sakralnych, doświadczył tragizmu wojny, by w maju 1945 r. wrócić do Skoczowa i niemal natychmiast udokumentować w rysunkach zniszczenia wojenne.
Przez dekady Edward Biszorski tworzył pejzaże, drzeworyty, grafiki użytkowe i dekoracje. Był autorem setek plakatów i afiszy, a także polichromii i sgraffit na elewacjach budynków. Szczególnym źródłem inspiracji były dla niego góry. Miał na koncie wystawy ogólnopolskie i zagraniczne, a jego prace znajdują się dziś w muzeach m.in. w Skoczowie, Cieszynie, Bielsku-Białej, Bytomiu i Warszawie.
– Biszorski był artystą totalnym. Gdyby wyjechał ze Skoczowa, pewnie zrobiłby spektakularną karierę, ponieważ stanowił jedno z ciekawszych zjawisk artystycznych na rynku polskiej sztuki powojennej. Szczęśliwie jednak dla nas pozostał w Skoczowie – przekonuje Diana Pieczonka-Giec.
Edward Biszorski namalował ponad 400 obrazów i wykonał ponad 150 drzeworytów. Jego spuścizna artystyczna i społeczna wciąż inspiruje i przypomina, że sztuka może wyrastać z lokalnych korzeni, nie tracąc uniwersalnego wymiaru. Skoczowska ekspozycja daje zaś szansę, by na nowo odkryć postać i dorobek artysty, którego życie i twórczość nierozerwalnie splotły się z historią miasteczka.
– Biszorski był wyjątkową, artystyczną indywidualnością i dobrze byłoby, gdyby miał w naszym mieście stałą, niewielką wystawę – przekonuje Diana Pieczonka-Giec. – Obecna prezentuje zaś wyłącznie widoki starego Skoczowa. To taka trochę sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa – mówi prezes TMS, podkreślając jednak, że trzy dekady po śmierci artysty jego twórczość jest powszechnie ceniona. – To cieszy, ponieważ za życia Edward Biszorski zdecydowanie więcej obrazów rozdał niż sprzedał – żartuje Diana Pieczonka-Giec.