Mecz sparingowy rozegrany przed rundą wiosenną pomiędzy drużynami LKS Wisła Strumień (A-klasa) i MKS Promyk Golasowice (B-klasa) poróżnił piłkarzy i działaczy obu klubów. Incydent, do którego doszło podczas meczu, może mieć swój finał w sądzie…
4 lutego na „Orliku” przy Gimnazjum w Strumieniu gospodarze rozbili 12:3 gości z Golasowic. Trzy gole dla Wisły zdobył Dariusz Indyk, który opuścił boisko w 46. minucie meczu, zaraz po starciu z zawodnikiem przyjezdnej drużyny, Przemysławem Nietrzebką. I właśnie to boiskowe zajście pomiędzy tymi graczami spowodowało konflikt, który do dzisiaj nie doczekał się ostatecznego rozstrzygnięcia. Sprawa oparła się o Wydział Gier i Dyscypliny Podokręgu Piłki Nożnej w Skoczowie, do którego w połowie lutego skargę złożył zawodnik klubu z Golasowic, czując się pokrzywdzonym.
– Wezwaliśmy obu piłkarzy, żeby wysłuchać wyjaśnień. Ich opisy sytuacji zaistniałej na boisku podczas meczu sparingowego znacznie różniły się. Szczególnie rozmijały się w kwestii samego starcia, którego następstwem, jak wnosił poszkodowany zawodnik, był uszczerbek na jego zdrowiu. Podczas tego sparingu nie było sędziego, nie został też sporządzony żaden protokół, ale skoro wpłynęła oficjalna skarga, to postanowiliśmy ją rozpatrzyć – mówi Zenon Wawrzyczek, przewodniczący skoczowskiego Wydziału Gier i Dyscypliny.
Do szarpaniny doszło przy linii bocznej boiska. – Chwilę wcześniej mieliśmy starcie przy wyskoku do piłki, która wyszła na aut. Nam się należała i chciałem wznowić grę. Kiedy pochyliłem się po futbolówkę, nagle zostałem od tyłu uderzony pięścią w twarz. Zaczęliśmy się szamotać, wyrywać sobie piłkę, wywróciliśmy się, aż zostaliśmy rozdzieleni. Trener drużyny ze Strumienia, który zresztą sędziował ten mecz, ani nikt inny z ich strony nie podszedł, żeby zapytać, co się stało, jak się czuję, czy nie potrzebuję pomocy. To zajście nie było przypadkowe, choć podczas przesłuchania na posiedzeniu komisji usłyszałem bajkę ze strony zawodnika gospodarzy – mówi Przemysław Nietrzebka.
– Walczyliśmy o piłkę w wyskoku przy linii bocznej. Gdy piłka znalazła się poza boiskiem, rywal zaatakował mnie barkiem, uderzając w moje plecy. Odepchnęliśmy siebie nawzajem, a zawodnik gości schylił się po piłkę. Ponieważ sądziłem, że grę powinna rozpocząć moja drużyna, chciałem odebrać piłkę z rąk rywala. Wobec oporu, obaj zaczęliśmy sobie piłkę wyrywać. W efekcie, obaj upadliśmy na zmrożony śnieg przy linii bocznej boiska, przy czym ja upadłem na Przemysława Nietrzebkę, a on bezpośrednio na podłoże. Zostaliśmy rozdzieleni. Widząc moje zdenerwowanie incydentem oraz słysząc wyzwiska wykrzykiwane pod moim adresem przez rywala, trener zdecydował się zastąpić mnie na boisku innym zawodnikiem, by nie eskalować niepotrzebnego konfliktu – wyjaśnia Dariusz Indyk.
Zawodnik Promyka Golasowice po meczu pojechał do Szpitala Wojewódzkiego w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie po badaniach i wstępnym opatrzeniu rany lekarz stwierdził konieczność przeprowadzenia operacji i skierował go do szpitala specjalistycznego. Skomplikowany zabieg wykonano w szpitalu w Sosnowcu. Chodziło o uszkodzenia w okolicy oka, a konkretnie o rozcięty łuk brwiowy od części środkowej w kierunku oka. Ten uszkodzony fragment, jak informuje poszkodowany, został wypełniony implantami. Ponadto wykonano tzw. repozycję kości jarzmowej oczodołu. Efektem było trwające kilka tygodni zwolnienie lekarskie oraz zalecenie zawieszenia na dłuższy czas butów piłkarskich na kołku. – Absolutnie nie mogę grać, by rana się nie odnowiła. Nie wspominam o urazie psychicznym, który mam po tym zajściu – podkreśla Przemysław Nietrzebka.
Dariusz Indyk dostał tymczasem karę dwóch meczy w zawieszeniu na pół roku. To oznacza, że może brać udział w rozgrywkach A-klasy, jednak w przypadku otrzymania czerwonej kartki, kara zostanie odwieszona i dodana do tej regulaminowej za „czerwony kartonik”.
Oskarżany przez rywala o pobicie, nie poczuwa się do winy. – Nie uznaję tego jako karę, lecz jako pouczenie. Piłka nożna to nie gra w szachy i trzeba wiedzieć, że to sport kontaktowy. W ferworze walki może coś się stać z naszym zdrowiem. W czasie meczu nie stosowałem żadnych form agresji fizycznej, która nie byłaby związana bezpośrednio z walką o piłkę w ramach sportowej rywalizacji. Z pewnością też nie uderzyłem rywala umyślnie, z zamiarem spowodowania u niego obrażeń ciała – przekonuje piłkarz Wisły Strumień.
Sprawa trafiła na policję, gdzie zawiadomienie złożył zawodnik golasowickiego Promyka. – Czekamy na opinię biegłego w celu ustalenia, czy obrażenia ciała, które doznał pokrzywdzony, wyczerpują znamiona przestępstwa z artykułu 157 paragraf 1, czy może z paragrafu 2 Kodeksu karnego – informuje Rafał Domagała, oficer prasowy cieszyńskiej policji. Chodzi o „zwykłe i lekkie uszkodzenie ciała, rozstrój zdrowia”, za co można zostać ukaranym pozbawieniem wolności od 3 miesięcy do lat 5, jeżeli owo uszkodzenie skutkowało niezdolnością powyżej tygodnia, albo grzywną, karą ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2, jeżeli owa niezdolność trwała nie dłużej niż 7 dni.
Wiele o tym, co się naprawdę stało podczas sparingu, mogłoby wnieść nagranie z zapisu kamery monitoringu na „Orliku”. Kłopot w tym, że na dysku… brakuje części nagrania, na którym byłoby widoczne to zajście. Policja wyjaśnia, co się z tym fragmentem stało: doszło do samoczynnego uszkodzenia rejestratora, czy może ktoś to po prostu wykasował…?