To miała być piłkarska uczta, okraszona wielkimi emocjami. Tymczasem spotkanie białczańskiego Tempa z Orłem Ryczów w zasadzie zakończyło się po kwadransie, a już na pewno po kilkunastu minutach było wszystko lub prawie wszystko było jasne.
Od początku sezonu ryczowski Orzeł był głównym kandydatem do awansu do IV ligi. Co prawda na wyjazdach radził sobie różnie, ale na jego stadionie nikt nie potrafił nie tylko go pokonać, ale nawet urwać punktu i tak zostało do dziś. Jesienią bliskie nawet wygranej było właśnie białczańskie Tempo, które jeszcze wtedy prowadzone było przez Macieja Melzera. Co prawda gospodarze po dwóch trafieniach Pavlo Lukianetsa prowadzili do przerwy, ale po zmianie stron białczanie wzięli się do gry i za sprawą Tomasza Murzyna doprowadzili do remisu, a przy odrobinie szczęścia i lepszej dyspozycji strzeleckiej mogli nawet wyjść na prowadzenie. Ostatecznie faworyt dopiął swego (gol Macieja Zębali), ale szkoleniowiec Orła Wacław Prorok przyznał po meczu, że jego ekipa wcale nie była lepsza.
Wspomnienia z wrześniowego meczu z Ryczowa ożyły na nowo. W efekcie w niedzielne popołudnie na stadionie w Białce pojawiły się tłumy. Na obiekt dotarła bowiem rzesza miejscowych fanów, ale także pokaźne grono kibiców Orła. Tak oni, jak i piłkarze obu drużyn spodziewali się bowiem wielkiego widowiska, o którym długo będzie się jeszcze mówiło zarówno nad Skawicą (w Białce), jak i nad Wisłą (w Ryczowie). Tymczasem od początku meczu ekipa Wacława Proroka grała jak natchniona. Nie będzie przesady w napisaniu, że wychodziło jej wszystko. W efekcie po kwadransie prowadziła już 2:0 (dwie bramki Rafała Lisowskiego), a kwadrans później podwyższył Piotr Włosiak. Błyskawiczna odpowiedź Michała Puzika niewiele już mogła zmienić. Tym bardziej, że jeszcze przed przerwą pierwszego swojego gola w tym meczu zdobył Piotr Gołdkowski, który otworzył również wynik drugiej połowy. W 70 min. Michał Puzik ponownie wpisał się na listę strzelców, ale co z tego gdy to Klemens Drobniak ustalił wynik spotkania. – No dramat. Zupełnie inna drużyna jak zawsze. Przyszło tylu kibiców, a rozegraliśmy fatalne zawody – powiedział po spotkaniu Mariusz Sałaciak, kierownik Tempa. – Spodziewaliśmy się zażartego boju, a tu przyszła nam nader łatwa wygrana. Nie sądziliśmy, że tak łatwo sięgniemy po trzy punkty – przyznał Grzegorz Pater, drugi trener Orła. Nie bez racji zauważył, że gdyby Orzeł miał dziś odrobinę więcej szczęścia (jakkolwiek to brzmi) to spokojnie mógł zdobyć jeszcze co najmniej dwie bramki.
Tempo Białka – Orzeł Ryczów 2:6 (1:4)
Tempo: Kłapyta, Drobny (od 46 min. Bisaga), Mentel, Sz. Marek, M. Marek, Woźny (od 77 min. Urbański), Korba (od 60 min. Ficek), Kozieł, Balcer (od 67 min. Murzyn), Puzik, Szymoniak.
Orzeł: Świergosz, Biela, Drobniak, Gołdowski, Lisowski, A. Pater (od 60 min. Zębala), Pluta (od 46 min. Jędrzejczyk) Smagło, Szymula (od 72 min. Ł. Rupa), Włosiak (od 55 min, Czerwiec), Żuraw.
Autorem fotoreportażu jest Wojciech Ciomborowski