W Ochotniczych Strażach Pożarnych funkcjonuje coś takiego, jak ekwiwalent pieniężny. Ta finansowa rekompensata może być wypłacona druhom za udział w działaniach ratowniczych lub w kursach i szkoleniach. Pieniądze pochodzą z budżetu danej gminy.
W powiecie cieszyńskim stawki są różne. Od 15 zł (akcje ratownicze) i 13 zł (szkolenia) w gminie Zebrzydowice, przez 10 zł i 5 zł w Cieszynie, po odpowiednio 7 zł i 3 zł w gminie Goleszów. Przy czym górna granica stawki ekwiwalentu nie może przekroczyć – tak stanowi ustawa – 24,90 zł. Czy ochotnicy w strażackich mundurach z tej swoistej „zapomogi” korzystają?
– Zainteresowanie jest, ale różnie to wygląda. Każda OSP w mieście podchodzi do tego inaczej. Strażacy deklarują indywidualnie, gdzie te złotówki mają być przelane: czy na własne konto czy na konto jednostki OSP. Jeżeli idą na konto indywidualne to strażak może robić z nimi co chce. Bywa, że wpłaca na rzecz swojej konto OSP. Jeżeli podpisze oświadczenie, że się zrzeka na rzecz OSP, to pieniądze trafiają bezpośrednio na konto OSP – mówi Czesław Dropczyński, prezes Zarządu Miejskiego ZOSP RP w Cieszynie.
– Jeżeli sobie dobrze przypominam, to mieliśmy jeden przypadek wystąpienia o wypłatę ekwiwalentu za udział w kursach i szkoleniach. Wyszło tego kilkaset złotych. Ostatecznie jednak ten strażak zrezygnował z pobrania należnych mu pieniędzy. Generalnie słyszę od druhów w naszej gminy, że strażacka służba to sprawa honoru – mówi Grzegorz Sikorski, wójt gminy Hażlach. W gminie Goleszów, gdzie stawki są najniższe, wypłaty są dokonywane, bo strażacy o nie występują. Są to z reguły, w zależności od miesiąca, kilkuset złotowe kwoty na całą jednostkę. Jednak dotyczy to nie wszystkich OSP, jak choćby OSP Puńców, której członkowie nie przynoszą wniosków.
– Pomysł wprowadzenia jakiejś formy zadośćuczynienia za czas, który strażacy ochotnicy spędzają w akcjach oceniam pozytywnie. Szczególnie, że coraz więcej mamy zagrożeń i coraz więcej czasu to zajmuje. Podobnie jest z wielogodzinnymi szkoleniami. Inna kwestią jest sprawa, czy ekwiwalent wychodzi naprzeciw oczekiwaniom jego pomysłodawców. Według mnie, nie do końca – stwierdza Rafał Glajcar, wiceprezes Zarządu Wojewódzkiego w Katowicach i prezes Zarządu Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Cieszynie.
Jego zdaniem, po pierwsze – stawki ekwiwalentu w niektórych gminach są upokarzające, na przykład 3 zł za godzinę. W takich przypadkach, jak zauważa, posługiwanie się pojęciem ekwiwalent jest co najmniej nadużyciem. Po drugie, przez wielu samorządowców ekwiwalent jest traktowany jak świadczenie za pracę, które pobierają ochotnicy. Dowodzi to niezrozumienia istoty ekwiwalentu i powoduje niepotrzebne napięcia i konflikty.
– W większości znanych mi przypadków druhowie przekazują przysługujący im ekwiwalent w całości na potrzeby OSP. Dla wielu jednostek jest to dodatkowa forma wsparcia finansowego ich działalności. Są też takie OSP, które w ramach wewnętrznych ustaleń zdecydowały, że ich druhowie w ogóle nie ubiegają się o ekwiwalent. Jestem świadomy tego, że z pewnością trafiają się druhowie, dla których ekwiwalent jest dodatkową, być może najważniejszą motywacją do tego, by angażować się w działalność operacyjną jednostki. Tych jednak jest niewielu. W naszych szeregach dominują przede wszystkim ratownicy z powołania – podkreśla Rafał Glajcar.
Podobne spostrzeżenia ma prezes cieszyńskich strażaków Czesław Dropczyński. – Moja osobista ocena jest negatywna, bo ekwiwalent wprowadza tylko niesmak. Często poróżnia ludzi. W akcji, czy na ćwiczeniach, strażacy się spotykają i o tym rozmawiają. W końcu to się nazywa Ochotnicza Straż Pożarna i trzeba mieć swój honor – podkreśla prezes.