Podobno w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. Być może wreszcie zostaną wysłuchane. Do Sejmu trafił niedawno projekt ustawy, znacznie polepszający warunki bytowania naszych braci mniejszych. Za te, które im fundujemy obecnie, powinniśmy się – mieniący się przyjaciółmi zwierząt – wstydzić.
Posłowie PiS 6 listopada złożyli w Sejmie – już o tym w „Kronice” krótko wspominaliśmy – poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt oraz niektórych innych ustaw. Gdyby wszedł w życie w pierwotnej wersji, byłaby to rewolucja w podejściu do zwierząt w naszym kraju. – Los zwierząt w Polsce, kraju ludzi cywilizowanych, za jakich się uważamy, jest przerażający. Pod względem ochrony zwierząt jesteśmy ogromnie zacofani i już naprawdę najwyższy czas, żeby z tym skończyć – mówi Agnieszka Ciuruś, prezes działającej na Podbeskidziu fundacji „Budrysek”, zajmującej się między innymi pomocą bezdomnym zwierzętom. – Świat już dawno poradził sobie z łańcuchami, cyrkami, fermami. Ale nie Polska. Skoro na przykład nazywamy psa przyjacielem człowieka, to dlaczego traktujemy go w tak niehumanitarny i okrutny sposób – pyta działaczka. Wraz z nią wzięliśmy pod lupę konkretne zapisy nowelizowanej ustawy.
Koniec z łańcuchami
Wedle obecnie obowiązującej ustawy pies nie może przebywać na łańcuchu więcej niż 12 godzin na dobę. Ale w praktyce to martwy przepis, nikt przecież nie liczy tego czasu. – Pies na łańcuchu nie może się swobodnie poruszać, wybiegać, wyprostować. To wbrew jego naturze. Nie może się nawet załatwić z dala od miejsca, w którym je i śpi. Łańcuchy często są bardzo ciężkie i odkształcają psu kręgi szyjne. Ciężki kawałek żelastwa uwiązany u szyi, robi naprawdę dużo złego. Zimą taki łańcuch to kawał lodu. Pies odczuwa chroniczny ból, który ciągnie się przez lata. Często zdarza się, że właściciele nie przyczepiają łańcucha do obroży, ale obwiązują nim szyję. Pies rośnie, a „pętla” się nie powiększa i wrasta w ciało. Wrastające w szyję łańcuchy to zjawisko nagminne. Potem weterynarze operacyjnie wyrywają łańcuch ze skóry. Mamy niestety masę takich przypadków, podczas wizyt interwencyjnych. Nie jestem w stanie pojąć faktu, jak ludzie mogą mieć taką znieczulicę! Często słyszymy tłumaczenie typu: przecież mój dziadek tak robił, ojciec też, to ja też tak robię – mówi rozmówczyni „Kroniki”.
Jej zdaniem sprawa łańcucha jest ewidentna. – Czy trzymanie psa na uwięzi jest naturalne? Zmieniajmy przynajmniej te rzeczy, które w sposób ewidentny i widoczny robią krzywdę istotom żyjącym i odczuwającym. Ból, krzywda, smutek to sprawy, na które każdy zdrowy psychicznie, empatyczny człowiek powinien reagować. Bywa, że psy łańcuchowe umierają z cierpienia i wycieńczenia. Psy z ranami od krowich łańcuchów, poskręcanych pęt, sznurków, linek. Psy wiszące na półmetrowej uwięzi, niesięgające do miski – podaje przykłady smutne i brutalne, ale prawdziwe. Zamiast łańcuchów, jeżeli oczywiście zachodzi taka konieczność, psy mają być trzymane w kojcach.
Cyrk: ale śmieszne!
O cyrku wielokrotnie, zawsze krytycznie, w „Kronice” pisaliśmy. Popieraliśmy rozpoczętą przed wielu laty kampanię Klubu Gaja prowadzoną pod hasłem „Cyrk jest śmieszny – nie dla zwierząt”. Agnieszka Ciuruś uważa podobnie. – Mamy XXI wiek, a nie średniowiecze. Nie rozumiem, jak kogoś może bawić dręczenie słabszych. Cyrk to zmuszanie zwierząt do czynności, które nie są zgodne z ich naturą. Zwierzęta w cyrku cierpią, czas najwyższy to ukrócić. Skoro w innych krajach udało się wprowadzić takie zakazy, to nie ma powodu, dla którego nie dałoby się zrobić tego samego u nas – przekonuje. Zwraca uwagę na wykorzystywanie zwierząt. – Pracują niewolniczo dla ludzi, którzy zarabiają kosztem ich cierpienia. W cyrku liczy się tylko kasa i biznes. Dzikie zwierzęta, oderwane od naturalnego środowiska i własnego stada, przetrzymuje się w ciasnych klatkach lub przywiązane łańcuchami na niewielkich wybiegach. Gdyby dzieci znały prawdę, wiedziały, jak wygląda życie zwierząt w cyrkach, to nie chciałyby tego oglądać. Rodzice, którzy wybierają się do cyrku, posługują się argumentem, że dzieci uwielbiają zwierzęta. Ale czy niedźwiedź przebrany w sukienkę i stojący na przednich łapach to właściwy widok? Obserwując cyrkową arenę dzieci nie nauczą się niczego na temat prawdziwej natury zwierząt. Za to nieświadome cierpienia zwierząt, odniosą mylne wrażenie, że warunki, w jakich przebywają, są dla nich naturalne – tłumaczy prezes „Budryska”.
Nie ma też złudzeń, co dzieje się za kulisami. – Pod osłoną kurtyn zwierzęta są bite, więzione, ćwiczone przy użyciu rozmaitych metod. Po co? Aby siedzącym wygodnie na widowni ludziom sprawić kilkuminutową rozrywkę, pokazując tak zwane sztuczki. Czy dla tygrysa skok przez płonącą obręcz jest naturalnym zachowaniem? Przecież wiadomo, że zwierzęta boją się ognia. Więc postawmy sobie pytanie, ile czasu musiało minąć i jakich metod użyto, aby w końcu się ugiął? Czego to może nauczyć siedzące na widowni dzieci? Przemocy? Traktowania niewinnych zwierząt jak rzeczy? Do cyrku, gdzie występują zwierzęta, chodzą tylko ludzie niezdolni do odczuwania empatii, pozbawieni uczuć – używa mocnych słów, ale może to da do myślenia tym, którzy uznają cyrk za fajną rozrywkę.
Futra dla zwierząt
Kolejny zapis nowej ustawy budzi największy opór. Nic dziwnego – zakaz hodowli i chowu zwierząt na futra (z wyjątkiem królików) uderzy w cały przemysł, który z tego żyje. Ale obrońcy zwierząt nie mają żadnych wątpliwości, że trzeba to wprowadzić. – Taki zakaz byłby ogromnym krokiem naprzód. Postąpilibyśmy tak, jak kraje cywilizowane, w tym Wielka Brytania, Holandia i kilka innych, w których zostało to zakazane z powodów „pogwałcenia moralności publicznej”. Stopień eksploatacji i dręczenia norek, lisów czy jenotów na fermach jest ogromny. Bardzo trafnie określił to profesor Andrzej Elżanowski, znany obrońca zwierząt. Powiedział, że są to obozy zagłady i to najgorszej kategorii. To, że do tej pory istnieją, jest hańbą dla naszej cywilizacji – zgadza się nasza rozmówczyni.
Ale też nie ma złudzeń, dlaczego te „obozy” ciągle istnieją. – To jest tylko i wyłącznie biznes. Nie liczy się zdrowie i życie zwierząt, tylko środki finansowe, które poprzez ich bestialskie zabijanie da się uzyskać. Żaden cywilizowany człowiek nie powinien tolerować tego, w jaki sposób zwierzęta futerkowe są hodowane i w jaki sposób dochodzi do ich uboju. Co roku w Polsce miliony zwierząt, głównie norki i lisy, są przetrzymywane w warunkach całkowicie nieodpowiadających ich naturalnym potrzebom i instynktom, a następnie zabijane, aby można było pozyskać z nich futro. W sieci można zobaczyć filmy, w których pokazano, jak torturowane są te małe, cudne zwierzątka. Tylko po to, żeby sztuczne paniusie-lalunie mogły pochwalić się futerkiem. A na tym futerku, jest tyle bólu, cierpienia i krwi! Nie mogę uwierzyć, że ktoś lubi chodzić ubrany w zwłoki. Proceder zabijania zwierząt na pozyskanie z nich futra jest nieludzki, okrutny, zacofany i do szpiku kości zły! Tak jak ludzie, prowadzący fermy futrzarskie i zabijający zwierzęta futerkowe oraz ci noszący futra. Futra są piękne. Jednak najlepiej wyglądają na zwierzętach – przekonuje Agnieszka Ciuruś.
Czipy, świadczenia, większe kary
Ponadto wskazuje jeszcze kilka innych ważnych zapisów z nowej ustawy. Jednym z nich jest obowiązkowe czipowanie psów. – Czipowanie i rejestrowanie daje kontrolę nad psami i właścicielami. Za brak czipa powinny grozić wysokie kary. Wtedy być może ktoś zastanowi się, zanim wyrządzi wielką krzywdę zwierzęciu, które najczęściej bezgranicznie go kocha i ufa mu. Obowiązkowe czipowanie i ścisła rejestracja w jakimś stopniu poprawi sytuację w obszarze bezdomności zwierząt. Ale i tak aż boję się pomyśleć, ile psów zostanie zabitych przez pseudowłaścicieli, dla których pies to nic nieznacząca rzecz – opowiada.
Za ważną zmianę uważa też wprowadzenie świadczeń dla opiekunów zwierząt, wykorzystywanych do celów wojskowych i policyjnych po ich wycofaniu ze służby. – Dotychczas tacy opiekunowie – policjanci, żołnierze – nie otrzymywali żadnej pomocy w tym zakresie, zdarzało się, że nie było ich stać na utrzymanie psa. Kiedyś trafił do nas policyjny pies na emeryturze – Toro. Nikt go nie chciał, był schorowany, wymagał leczenia. Zrobił swoje, służył ludziom, ratował ich, a na starość został wyautowany, bez szans na godne życie. Na szczęście znaleźliśmy mu dom i dożył godnie swoich dni – wspomina.
Następne zmiany określa jako koniec ciemnogrodu w XXI wieku. – Wprowadzenie zakazu wykorzystywania zwierząt w konkursach, licytacjach, aukcjach, w których mają stanowić nagrodę, czyli są traktowane jak rzeczy. Poza tym nie będzie można sprzedawać i nabywać produktów pochodzenia zwierzęcego, pozyskanych ze zwierząt domowych, a więc kocich skórek czy psiego smalcu – wymienia nie kryjąc obrzydzenia co do takich praktyk.
I wreszcie, na koniec, co nie znaczy, że są najmniej ważne, zmiany rozszerzające katalog czynów uznawanych za znęcanie się nad zwierzętami i zwiększenie kar za znęcanie. – Za znęcanie zostaną też uznane takie działania albo brak działań, jak pozostawienie zwierzęcia w złych warunkach atmosferycznych, zaniechania dalszego leczenia go, montowanie na budynkach urządzeń, mogących powodować zranienie lub skaleczenie ptaków. Z takimi przypadkami spotykamy się na co dzień. I nie chodzi tylko o psy czy koty. Krowy i konie stoją na pastwiskach zasypanych śniegiem, w zagnojonych oborach, z łańcuchami wrzynającymi się w szyję albo bez wody w upały. Kury są przetrzymywane cały rok bez zadaszenia, pożywienia, picia. Takich zgłoszeń mamy kilkadziesiąt w miesiącu – opowiada. I dodaje. – Dopisałabym jeszcze do nowelizacji nakaz otwierania okien piwniczych dla bezdomnych kotów, zwłaszcza zimą. Jednak to ostatnie, to póki co tylko życzenie.Jeżeli chodzi o zwiększenie kar za znęcanie, ustawodawcy przewidzieli karę do czterech lat pozbawienia wolności (obecnie do dwóch lat), a za znęcanie ze szczególnym okrucieństwem – do pięciu lat.
Przyklaskując wszystkim opisanym zmianom trzeba podkreślić, że to dopiero początek procesu legislacyjnego. Warto więc pilnować posłów, by przypadkiem (lub nie przypadkiem – tylko pod naciskiem jakiegoś wpływowego lobby), coś z tych ważnych przepisów im nie umknęło. – Człowiek może sam protestować. O zwierzęta trzeba walczyć. Jesteśmy im to winni – nie ma wątpliwości Agnieszka Ciuruś.