Ogromną dyskusję wywołało nagranie, na którym widać, jak najpierw męki cierpi koń, a potem… woźnica, któremu przyłożył przypadkowy świadek. Do zajścia miało dojść w Korbielowie.
Na swoim facebookowym profilu kulturysta z Podhala, pracujący jako kierowca, opublikował osobliwe nagranie. Jak relacjonuje, na wozie konnym umieszczono zbyt dużą ilość worków z węglem. Na śliskiej drodze koń nie był w stanie podejść pod górę. Według kierowcy, woźnica już wcześniej brutalnie bił zwierzę, powodując obrażenia pyska. Na nagraniu widać tylko, jak raz się zamachnął, a po chwili koń pada na ziemię. Wóz stacza się ze zbocza, a leżący koń ześlizguje się za nim.
Wtedy „do akcji” wkracza potężnie zbudowany kierowca. Podchodzi do woźnicy i z dużą siłą go odpycha, uderzając w klatkę piersiową. Woźnica ląduje kilka metrów dalej, ale szybko się zbiera i do eskalacji przemocy nie dochodzi. Kierowca niszczy dyszel od wozu i pomaga wstać zwierzęciu, co widać na drugim opublikowanym później filmie.
Wzbudzające duże kontrowersje nagrania zostały już usunięte z profilu facebookowego kierowcy, ale są dostępne między innymi na YouTube. W poniedziałek nawet film YouTube nie był dostępny.
Aktualizacja
Do zdarzenia doszło 8 marca w Korbielowie. Dzień później sprawą zajęła się policja, która otrzymała od dziennikarzy nagranie. Dzielnicowy, świetnie znający teren, szybko ustalił fakty. Zidentyfikowano woźnicę oraz właściciela konia, którym był inny mężczyzna. Zwierzę zostało przebadane przez lekarza weterynarii i nie stwierdzono, aby miało obrażenia. Woźnicę pouczono, że ma możliwość zgłoszenia napaści.
Policjanci proszą, aby w podobnych przypadkach informować ich od razu, co ułatwia sprawne ustalenie okoliczności zdarzenia.