Po ostatnich, co by nie pisać, słabych występach suska Babia Góra nie była faworytką w konfrontacji z wadowicką Skawą. Na boisku okazało się jednak, że futbol bywa nieprzewidywalny.
Od początku meczu trener Skawy Grzegorz Szulc złościł się na swoich podopiecznych, że ci oddali rywalom środek pola. I nie sposób się z nim nie zgodzić. Suszanie pewniej i szybciej konstruowali akcje, co właśnie było owocem przewago jaką posiadali w pomocy. Swoje robili jednak także skrzydłowi. Bramki padły jednak akcjach, które nie do końca wynikały tej przewagi. Najpierw Piotr Pacyga idealnie skleił piłkę po crossowym podaniu, a że rywale zapomnieli go przykryć to popędził z nią na bramkę. Huknął pod porzeczkę. Dawid Żwirkowski widowiskową robinsonadą odbił jeszcze piłkę, ale ta leciała z tak dużym impetem, że poszła nieco w górę, ale potem spadła za bramkarzem i wtoczyła się do bramki. Już w drugiej połowie mocnym strzałem z dystansu podwyższył Patryk Wójcik, a wynik spotkania ustalił Dawid Choczyński, który po prostu odebrał piłkę bramkarzowi i skierował ją do pustej bramki.
Babia Góra Sucha Beskidzka – Skawa Wadowice 3:0 (1:0)
Babia Góra: Kachnic, Żmuda, P. Burliga, Żaczek, Krystian Burliga, Kacper Burliga (80′ Stróżak), Wójtowicz, Dyduch, Wójcik (75′ Piątek), Pacyga (70′ Szarlej), Choczyński (85′ Starowicz)
Skawa: Żwirkowski, Mikołejek, Dyrcz, Jończyk (46’ Chipala), Rusin (18’ Węgrodzki), Mosór, Owcarz, Żuk, Mleczko, K. Kuzia, M. Kuzia (46’ Karcz)
Autorem fotoreportażu jest Wojciech Ciomborowki