W Jasienicy aż wrze po tym, gdy czerwcowa ulewa obnażyła słabości systemu odprowadzającego wodę deszczową i wiele posesji zostało zalanych.
Po nawałnicy z 3 czerwca to właśnie mieszkańcy gminy Jasienica ucierpieli najbardziej. Woda dała się we znaki szczególnie w sołectwach Wieszczęta, Roztropice, Rudzica i Bielowicko. Choć miejscowi druhowie uwijali się jak w ukropie, to byli w stanie tylko sprawnie wypompowywać wodę z już zalanych dróg i piwnic.
Z miejsca posypały się skargi mieszkańców na jakość zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Ponoszą bowiem ogromne koszty, gdy przyjdzie im walczyć ze skutkami zalewania ich majątków. A, co gorsza, mogą tylko czekać aż scenariusz się powtórzy.
Część pretensji pod adresem władz gminy wójt Janusz Pierzyna określa jako… bezczelne. Irytuje się na mieszkańców, którzy krzykiem wymagają od gminy wielkiej przebudowy systemu odprowadzającego wodę, z przekuwaniem asfaltu na drogach i puszczaniem wody na nowe „tory”, i to tory przeczące prawom fizyki. – Woda z reguły pójdzie z góry na dół – ironizował wójt podczas ostatniej sesji Rady Gminy. Tłumaczył, że pretensje do gminy mają te osoby, które… zalewają się same. Podał przykład mieszkańca, którego zalała woda z jego własnego pola, a „wina” gminy leżała tylko w tym, że pole od posesji dzieliła gminna droga. – Nie zalała go woda z drogi gminnej. Jedyne, co zrobił przez 70 lat, to zasypał istniejące tam od wieków naturalne rowy – ocenił.
Nieco z przymrużeniem oka wójt poskarżył się władzom gminy na swoją sytuację. – Każdy z nas ma problem z wodą – stwierdził. Wytłumaczył, że sam wybudował do swojej posesji 150-metrową drogę, a od dwudziestu lat co spadnie deszcz, to znajduje się ona pod wodą. Jako „winnych” wskazuje drogę powiatową i podniesienie wewnętrznych dróg przez sąsiadów. – Nikt mi na tę drogę złotówki nie da – powiedział. Dodał, że wprawdzie może, tak jak inni, „podnieść” swoją drogę, ale wtedy zaleje swojego sąsiada.
Przytaczając swój przykład, wójt apelował do mieszkańców o rozsądek w kwestii szukania odpowiedzialnych za problemy z wodą. Prosił też sołtysów o to, by namawiali właścicieli posesji do odtwarzania niegdyś zasypanych rowów. Jednocześnie proponuje, by komisje Rady Gminy zawitały do wszystkich sołectw, co mogłoby pomóc przygotować bilans problemów i tego, kto za daną sprawę odpowiada.
Zupełnie inną opinię na temat problemu ma radny Andrzej Sowa, który mówił nawet o stanach depresyjnych mieszkańców związanych z podtopieniami. Uważa, że polityka gminy powinna być wręcz odwrotna. – Mamy w budżecie 15-milionową nadwyżkę i przychody z działek w strefie ekonomicznej. To najwyższa pora, by zainwestować pieniądze w wyczyszczenie rowów w całej gminie, a nie – już po zalaniu – płacić kilkadziesiąt razy więcej – ocenił, ale nie spotkał się ze zrozumieniem.