Wydarzenia Bielsko-Biała

Minęło półtora miesiąca od wybuchu, a śledczy dalej „w lesie”?

Fot. Magdalena Nycz

Każdy nowy budynek wyleci w powietrze nawet z razem z dzikimi lokatorami – jeszcze dalej w swoich groźbach posuwa się tajemnicza Brygada Wschód. Jednocześnie szydzi z nieskutecznego śledztwa policjantów, a ich samych ostrzega przed konfrontacją. I stara się dowieść, że to ona odpowiada za wybuch z 17 lipca, który obrócił w gruzy nowo budowany apartamentowiec na bielskim Sarnim Stoku.

Bielska prokuratura już nie prowadzi śledztwa w sprawie zawalenia się budynku, do czego doszło na skutek wybuchu butli gazowej. 13 sierpnia przejęła je Prokuratura Krajowa, a konkretnie jej Śląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Katowicach. Jakby tego było mało, że przez prawie miesiąc w śledztwie nie zanotowano żadnego przełomu, to już kolejnego dnia, 14 sierpnia wcześnie rano, śledczy dostali kolejny twardy orzech do zgryzienia. Z mediami po raz drugi w imieniu Brygady Wschód skontaktowała się „łączniczka Pocahontas”. Zapowiada, że to ostatni list, po którym likwiduje skrzynkę e-mailową. Uwagę zwraca sama forma listu – jest pisany poprawną polszczyzną i z wieloma odniesieniami nie tylko do licznych komentarzy w ogólnopolskich mediach dotyczących wybuchu, ale nawet z cytatami wielkich postaci tego świata. A to może sugerować, że autor to osoba wykształcona, oczytana i będąca na bieżąco z aktualnymi wydarzeniami.

Nadawca dworuje sobie ze skuteczności policji i ostrzega ją przed konfrontacją. „Ponieważ od eksplozji minął już miesiąc, a policja, oprócz zabezpieczenia przez ten czas kilku nieprzydatnych „śladów” z miejsca zdarzenia, nie ma i już mieć nie będzie żadnych innych tropów, które mogłyby doprowadzić do ludzi z „Brygady Wschód” (…). Zanim marionetki tego systemu okrzykną wojowników z „Brygady Wschód” mordercami, każdy z oponentów wciąż jeszcze ma szansę odejść. Zwracam się przede wszystkim do policjantów, krążących wokół placu budowy. Nie zmuszajcie ludzi z „Brygady”, by kiedy przyjdzie dzień wyburzania, musieli z Wami walczyć. I oni i Wy nie chcielibyście tego (…). Dajcie zaś sobie spokój z tropieniem „Brygady Wschód”. Ich nie można znaleźć ani rozbić” – czytamy w liście.

Z jednej strony autor listu zastrzega, że postronnym nie stanie się krzywda, a z drugiej – deklaruje zupełnie co innego. I straszy kolejnymi wybuchami. „»Brygada Wschód« działa i zawsze będzie działać niekonwencjonalnie. Nie próbujcie przewidywać jej ruchów, bo to niemożliwe. Wy myślicie, że wciąż macie przewagę. Pozorną! A czas działa tylko na naszą korzyść. Budujcie sobie dalej. Nie macie pojęcia jak i kiedy, lecz każdy budynek na „Trzech Lipkach”, który powstanie wbrew zakazowi dalszej zabudowy tego terenu (…), wyleci w powietrze razem z okupującymi go „dzikimi lokatorami”, w najmniej oczekiwanym przez Was momencie. Na tej ziemi nie ma więcej miejsca dla betonowej dżungli, więc nie macie tu czego szukać!” – oznajmia autor.

„Pocahontas” stara się dowodzić, że za wybuch z 17 lipca odpowiada właśnie „Brygada Wschód”, podając szczegóły „akcji”. Jak czytamy: „Użyto czterech butli 11 kg koloru niebieskiego. Butle miały prowizorycznie zabezpieczone zawory przed przedwczesnym rozszczelnieniem (drut z cementem); – Butle podłożone były w każdym z trzech budynków (w środkowym aż dwie, z których jedna niestety nie wybuchła). Wszystkie znajdowały się w częściach południowych budowli, w jednym budynku na parterze (tym od strony krzyża), w pozostałych dwóch w piwnicy; – Budowy pilnował „emeryt” poruszający się z prędkością mniejszą od inwalidy (bez urazy). Na szczęście, prawie całą noc spał w swym baraku, toteż udało się przeprowadzić całą akcję pod jego nosem, bez konieczności obezwładniania tego biedaka”.

Do dzisiaj Prokuratura Krajowa nie jest w stanie odpowiedzieć na ani jedno pytanie w tej sprawie. Nie wyjaśnia nawet tego, czy przytoczony opis przygotowania do wysadzenia budynków jest zgodny z jej ustaleniami. Choć od wybuchu minęło półtora miesiąca, to śledczy ponoć ciągle są „na początkowym etapie postępowania przygotowawczego”.

Naczelnik wydziału Tomasz Tadla oznajmia, że nie będzie informować o wynikach toczącego się postępowania z uwagi na jego dobro. Zastrzega, że Prokuratura Krajowa przejęła śledztwo nie dlatego, że była niezadowolona z braku efektów pracy bielskich śledczych, ale z uwagi na ważki charakter sprawy.

google_news