Strzelecka niemoc dopadła piłkarzy Tempa Białka, którzy ponieśli kolejną w tym sezonie porażkę. Tym bardziej bolesną, że na własnym stadionie i to w starciu z Brzeziną Osiek, która niczego wielkiego nie pokazała. Miała jednak w swoich szeregach znakomicie dysponowanego Łukasza Kulczyka.
Do ważnego dla obu drużyn spotkania przystąpiły one teoretycznie bez trenerów. Zarówno bowiem Krzysztof Wądrzyk (Tempo), jak i Piotr Balonek (Brzezina) za krytykowanie orzeczeń arbitrów we wcześniejszych meczach otrzymali kary jakimi był zakaz przebywania na ławce rezerwowych. Tyle w teorii bo w niższych ligach tego rodzaju kary prowadzą do kuriozalnych sytuacji. Obaj trenerzy znajdowali się nawet nie na trybunach, a poza… stadionem. Tyle tylko, że obiekt w Białce kończy się tuż za ławkami rezerwowych. Zatem Wądrzyk i Balonek mogli kierować poczynaniami swoich zawodników. Nie oni pierwsi i nie ostatni. Do podobnych sytuacji dochodziło bowiem na szeregu innych boisk.
Wracając do meczu. Występujący nadal bez kontuzjowanego Bartłomieja Pająka gospodarze dobrze weszli w mecz i nie tylko mogli, ale wręcz powinni byli prowadzić 2:0. Tyle tylko, że kunsztem wykazał się wspomniany wcześniej Łukasz Kulczyk. – Klasa światowa – skomentował jego parady obrońca Tempa Krzysztof Bryła. Najpierw golkiper Brzeziny nie dał się zaskoczyć gdy głową uderzał na bramkę Łukasz Rupa. Kilka minut później wprawił w osłupienie chyba wszystkich zgromadzonych na stadionie. W sobie tylko wiadomy sposób zatrzymał piłkę, która po atomowym strzale z woleja Jakuba Smagły nieuchronnie, tak się przynajmniej wydawało, zmierzała do siatki. Chwilę później padł już gol, ale dla gości. Dwa szybko wymienione podania i na strzał z 16 metra zdecydował się Kamil Szewczyk.
Po zmianie stron na boisku nie tyle rządził chaos, co panowała zażarta walka o środek pola. W efekcie nie brakowało ostrych starć. Z gry więcej mieli gospodarze. Bliski doprowadzenia do wyrównania był Michał Puzik, ale zabrakło mu kilku centymetrów, by sięgnąć głową ostro zacentrowaną piłkę. Ta jedynie otarła się o jego czoło. Jeszcze bliższy szczęścia był Adam Frączek, który z uderzył z ziemi nożycami. W ostatnich minutach pod bramką Kulczyka kotłowało się jeszcze kilkukrotnie. Jednak Krzysztof Bryła ostemplował jedynie słupek, a w kilku innych sytuacjach piłka turlała się między nogami, ale ostatecznie żaden z białczan nie zdołał jej wepchnąć do bramki bo albo dopadał do niej bramkarz lub obrońcy wybijali ją w pole. – Nie ma Pająka, ale dajmy mu już spokój. Okazji bramkowych jest bez liku, ale brakuje nam skuteczności. Trzeba tylko uwierzyć, że bez Pająka mecze też można wygrywać – mówi kierownik Tempa Mariusz Sałaciak.
Nie można powiedzieć, że goście nie szukali swoich szans, ale nie potrafili stworzyć sobie sytuacji bramkowej. Albo obrońcy radzili sobie z dośrodkowaniami, albo też blokowali uderzenia. Tak między innymi było w sytuacji gdy na 18 metrze piłkę na nodze miał Kamil Szewczyk. Chciał ją precyzyjnie posłać do siatki, ale za długo z tym zwlekał.
Tempo Białka – Brzezina Osiek 0:1 (0:1)
Tempo: Koper – Mentel, Bryła, Gruca, Ł. Balcer, Smagło, Wróblewski, Puzik, Rupa (68′ Bisaga), Frączek, M. Balcer (82′ Basiura).
Brzezina: Kulczyk – Majda, Bernaś, Majcherek, Pindel, Czerny, Szewczuk, Babiuch (70′ Gros), Kułas (90′ Tomala), Borowczyk (65′ Wójcik), Dubiel (80′ Dudzic).
Autorem fotoreportażu jest Wojciech Ciomborowski.