Na drodze w Rokowie znów ożył spór między mieszkańcami wioski a właścicielami pobliskiej żwirowni. Emocji nie brakowało.
O szczegółach sprawy pisaliśmy w portalu. Przypomnijmy krótko: rokowianie nie chcą, by przez ich sołectwo przejeżdżały ciężkie auta wywożące materiał. Szefowie firmy wydobywającej kruszec pozwali do sądu gminę Wadowice, by ta znakami drogowymi ograniczającymi tonaż do 3,5 ton nie uniemożliwiała dojazdu ciężkim pojazdom do i ze żwirowiska.
AKCJA PRZED MOSTEM
Ponieważ sąd, tymczasowo – do ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy, pozwolił na ruch ciężkich pojazdów od 7.00 do 18.00, to pewną nadzieją mieszkańców stał się most przed wjazdem do centrum wioski, po którym mogą jeździć pojazdy do 15 ton. Właściciele żwirowiska deklarowali dziennikarzowi „MKB”, iż przepisów nie złamią. Niedawno mieszkańcy Rokowa zauważyli jednak co innego i postanowili działać. Jak dowiedzieliśmy się od rzeczniczki prasowej Komendy Powiatowej Policji w Wadowicach Agnieszki Petek, na numery alarmowe w odstępie kilkunastu minut zadzwoniły dwie osoby. Pierwsza informowała o ciężarówce ważącej ponad 30 ton zmierzającej w kierunku mostu. Jak się okazało, zawiadamiającym był mieszkaniec Rokowa, jadący autem z prędkością zaledwie 5 km/h tak, by i ciężarówka jechała powoli – żeby zdążyli dotrzeć na miejsce policjanci. Drugi telefon był od innego kierowcy informującego o powolnej jeździe auta utrudniającego tym sposobem jazdę innym. – Na miejsce udali się funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego naszej komendy – mówi rzeczniczka. – Stwierdzili, że jeden z pojazdów wolną jazdą ograniczał prędkość jadącej za nim ciężarówki. Do złamania przepisów drogowych jednak nie doszło ani po stronie kierującego pierwszym pojazdem, ani ciężarówki. Jak informuje Agnieszka Petek, ciężarówka nie wjechała na most, skręciła w lewo, w stronę Babicy. Także kierowca pierwszego z pojazdów przepisów nie złamał, gdyż jak podkreśla rzeczniczka, w miejscu tym jest ograniczenie prędkości do 30 km/h. – Niemniej jednak z obu kierowcami funkcjonariusze przeprowadzili, można to tak nazwać, prewencyjne rozmowy-pouczenia – dodaje reczniczka. Świadek tego zdarzenia, mieszkaniec Rokowa, przesłał nam zdjęcia z incydentu (patrz foto) wykonane telefonem komórkowym. – Wcześniej dwie ciężarówki pojechały po żwir – relacjonował mężczyzna proszący o zachowanie anonimowości. – Za trzecim razem mieszkaniec (tu padło nazwisko – przyp. red.) postanowił interweniować. Blokował wyjazd ciężarówce swoim autem. Na most przyjechała policja, przyjechali też – jakiś starszy pan i młodszy. Policja nakazała kierowcy skręcenie w lewo i nie wjeżdżanie na most, bo byłby ukarany mandatem. Moim zdaniem popełnili błąd, bo powyżej Babicy jest ograniczenie tonażu do 3,5 ton. I w końcu ciężarówka pojechała w lewo nie wjechała na most. Jak podkreślają mieszkańcy Rokowa, właściciele żwirowiska nie dotrzymali słowa, że kierowcy ciężarówek nie będą łamać przepisów, bo dwukrotnie ciężkie auta przejeżdżały przez 15-tonowy most. To nie wszystko. Rokowianie są wzburzeni też z innego powodu. Zarzucają mówienie nieprawdy starszemu współwłaścicielowi firmy wydobywającej kruszec. Podkreślają, że wbrew jego twierdzeniom, nigdy nie uczestniczył w budowie placu zabaw w wiosce ani nie partycypował w kosztach jego budowy. – To inwestycja wykonana przez Urząd Miejski w Wadowicach z udziałem środków z Unii Europejskiej – wyjaśniają nasi rozmówcy.
STAROSTA ZGODNIE
Z PRZEPISAMI
Po ponad trzech tygodniach, a nie po dwóch dniach – jak obiecywał adresat, otrzymaliśmy odpowiedź na maila z pytaniami do starosty Bartosza Kalińskiego. Pismo podpisała urzędniczka Starostwa Powiatowego w Wadowicach Małgorzata Targosz-Storch. Pytaliśmy włodarza powiatu o powody wydania koncesji na działalność żwirowni. Z odpowiedzi wynika, że starosta wydał ją zgodnie z przepisami Prawa geologicznego i górniczego w oparciu m.in. o opinię burmistrza Wadowic, który kieruje się z kolei miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. W koncesji są warunki jej realizacji, w tym konieczność utrzymania dotychczasowej infrastruktury oraz dróg dojazdowych, o których stan obawiają się rokowianie.
INNYCH SIĘ NIE ZAUWAŻA…
W tej sprawie wypowiedział się dla „MKB” jeden ze współwłaścicieli firmy prowadzącej żwirowisko, prosząc jednak o niepodawanie jego imienia i nazwiska. Jeśli chodzi o incydent samochodowy, to zauważa, że to nawet dwa auta utrudniały przejazd ciężarówki. Natomiast, jak deklaruje, żaden pojazd jadący ze żwirem nie złamał prawa i nie przejechał przez 15-tonowy most. Zdaniem naszego rozmówcy, jego firma jest dyskryminowana przez mieszkańców Rokowa. Według niego dowodów na to można poszukać w dawniejszych nieco czasach jak i aktualnych. To dowóz ciężkiego sprzętu do pogłębiania i czyszczenia stawów, jazda ciężarówek z paszą, pojazdy kursujące do i z tartaku, a wcześniej także transport urządzeń do regulacji rzeki czy przy budowie ścieżki rowerowej. – To przypadki przejeżdżania przez most nawet wtedy, gdy obowiązywało na drogach w Rokowie ograniczenie dla aut do 3,5 ton – mówi współwłaściciel żwirowni. – Ale tylko nas się pilnuje! Innych się nie zauważa. Mężczyzna twierdzi też, że ci, którzy mówią o zagrożeniu powodziowym z powodu wyrobisk po żwirowiskach, to wprowadzają opinię publiczną w błąd, bo są to naturalne zbiorniki retencyjne, które chronią tereny przed zalaniem, przyjmując nadwyżki wody. – To stawy rybne są większym zagrożeniem, położone bliżej zabudowań, a nie oddalona od domów żwirownia. Drogi we wsi prowadzą po wałach między stawami, które podmywają jezdnie – dodaje nasz rozmówca. Jak podkreśla, nigdy nie planował transportowania materiału dziesiątkami czy setkami aut dziennie a jedynie co najwyżej kilkoma, i to o rozsądnych porach.