Blisko rok temu jordanowski pilot rajdowy Szymon Gospodarczyk zadebiutował w rajdzie Dakar, doprowadzając francuskiego kierowcę Claude’a Fourniera do trzeciej lokaty. Od razu po powrocie do rodzinnego miasta zadeklarował, że jego celem jest ponowny udział w najbardziej wymagającym rajdzie na świecie. I go osiągnął!
Zbliżający się wielkimi krokami ku końcowi 2018 rok był dla Szymona Gospodarczyka pasmem sukcesów. Pierwszym by niewątpliwie sam udział w Rajdzie Dakar, na który otrzymał zaproszenie za pięć dwunasta. I choć pojechał na niego jako żółtodziób i kilka razy przyszło mu zapłacić frycowe (przygody jordanowianina w Ameryce Południowej opisywaliśmy szeroko w wielkanocnym wydaniu) to na mecie mógł pić szampana (zajął trzecie miejsce w klasie). Naładowany pozytywną energią, jordanowianin wrócił na fotel pilota Mikołaja „Miko” Marczyka, ścigającego się skodą r5 w mistrzostwach Polski. Wspólnie tworzą z miesiąca na miesiąc coraz bardziej zgrany team. Efektem ich współpracy było mistrzostwo kraju w klasie i wśród zespołów producenckich oraz wicemistrzostwo Polski w klasyfikacji generalnej. Na zakończenie sezonu wywalczyli jeszcze drugie miejsce w prestiżowym warszawskim Rajdzie Barbórka (ulegli jedynie Kajetanowi Kajetanowiczowi, pilotowanemu przez Macieja Szczepaniaka), zajmując jednocześnie tę samą lokatę w owianym sławą Kryterium Asów na ul. Karowej. – To był bardzo, ale to bardzo udany sezon – mówi krótko Szymon Gospodarczyk, który skupiał się na codziennych obowiązkach, a marzył, by w styczniu ponownie stanąć na starcie Rajdu Dakar. – Rok temu dowiedziałem się o możliwości pojechania w Dakarze na kilka dni przed jego rozpoczęciem. Nie wiedziałem co mnie czeka, nie rozumiałem fenomenu tego rajdu. Po trzech tygodniach piekielnie trudnych zmagań, wracając do domu, myślałem już tylko o tym co mogę zrobić żeby za rok pojawić się na tych trasach ponownie. Magia Dakaru zadziałała – wali prosto z mostu jordanowianin, który znakomitym pilotowaniem Claude’a Fourniera zdobył uznanie. W efekcie już w sierpniu stało się jasne, że jego marzenie się ziści. Jego partnerem w Rajdzie Dakar 2019 będzie Santiago Creel Garza Rios z Meksyku. Wspólnie zaliczyli już Rajd Maroka, który dla większości załóg jest testem właśnie przed Rajdem Dakar. – Bardzo fajny gość. Posiada już bogate doświadczenie, co sprawia, że jest bardzo spokojny – charakteryzuje partnera jordanowianin, który zaczął już także indywidualne przygotowania do wyjazdu do Ameryki Południowej. – Rok temu pojechałem bez przygotowania wysokogórskiego. Teraz miałby na nie czas, ale koledzy powiedzieli mi, że ono niczego im nie dało. Postawiłem na przygotowanie fizyczne. Dotychczas w październiku robiłem sobie odpoczynek, a teraz nie dość, że nie przestałem trenować, to jeszcze zwiększyłem intensywność zajęć. Zacząłem ponadto często korzystać z sauny, by przyzwyczaić się do upałów – opowiada. Dodaje, że to, iż w tym roku rajd będzie dużo krótszy od dotychczasowych nie oznacza, że będzie łatwiejszy. – W zeszłym roku nie brakowało długich, 8-9-godzinnych etapów, które jednak były szybkie, więc pęd powietrza chłodził. W tym roku będzie sam piach i walka na wydmach. Zapowiada się ogromny wysiłek. Na szczęście Santiago jest o rok młodszy ode mnie, więc w przeciwieństwie do dużo starszego Claude’a będzie miał siły mi pomóc, gdy się zakopiemy – analizuje jordanowski pilot rajdowy, który w tym roku pojedzie polarisem rzr1000 turbo w mocno obsadzonej klasie, więc o powtórzenie zeszłorocznego wyniku będzie bardzo trudno. Zmagania rozpoczną się 6 stycznia. Dzień później rozegrany zostanie pierwszy etap, a ostatni (10) zaplanowano na 17 stycznia. Zawodnicy mają do przejechania 5 tys. km, w tym 3 tys. km odcinków specjalnych.