Mieszkanka przysiółka Żurówka w Górkach Wielkich na początku września poszła na spacer do pobliskiego lasku. Było koło 19.00. Zabrała ze sobą Dextera, który – jak większość psów – bardzo lubi takie przechadzki. Nie był to pierwszy spacer w to miejsce, ale nasza Czytelniczka w życiu nie spodziewała się, że będą tam… dziki.
– W lasku nad potokiem rosną grzyby i zagląda tam wiele osób. Nie tylko okoliczni mieszkańcy. Przeszłam przez potok na górkę za ogrodzenie z drutu kolczastego, bliżej pola z kukurydzą. Dexter był na smyczy obok mnie. Rozglądałam się za grzybami i nagle spomiędzy drzew wyszły dziki. Locha i kilka młodych sztuk. Zamarłam na moment, a potem zaczęłam się wycofywać. Sama nie wiem, jak pokonałam ten drut kolczasty, jeszcze potknęłam się o spróchniały pniak. Pozbierałam się i wdrapałam na wysoki brzeg potoczku od strony zabudowań. Ze strachu puściłam smycz. Dexter stanął w mojej obronie, ale został otoczony przez stado i zaatakowany. Krzyczałam, darłam się wniebogłosy, żeby dziki odstraszyć. Nie wiem, czy to coś pomogło. Atak trwał minutę, może dwie. Pies jakoś wyrwał się i dobiegł do mnie. Był cały we krwi. Z lewego boku wisiały płaty skóry i mięsa. Widok był straszny. Zszokowana złapałam za telefon i zadzwoniłam do przychodni weterynaryjnej w Skoczowie. Błagałam, żeby weterynarz zaczekał, bo pies potrzebuje natychmiastowej pomocy. Zawieźliśmy z synem psa do Skoczowa, gdzie od razu trafił na stół operacyjny. Cały czas byłam w szoku. W dodatku odczuwałam ból w klatce piersiowej i nodze po tym wywróceniu się na pniaku – relacjonuje Grażyna Łobacz, panując z trudem nad emocjami.
Poszliśmy na miejsce, gdzie doszło do incydentu. Teren pomiędzy potoczkiem a uprawą kukurydzy jest całkowicie zryty. Dziki buszują w uprawie i wychodzą od czasu do czasu, żeby napić się wody. Spotkanie takiej watahy może skończyć się dla człowieka źle. Wystarczy gwałtowny ruch, a dzik może odebrać to jako zagrożenie dla przychówku i zaatakować.
– Po mojej przygodzie uczuliłam sąsiadów na niebezpieczeństwo czające się w kukurydzy. Dziki nikogo i niczego się nie boją. Czują się jak u siebie. Nie wiem, od kiedy tutaj żerują. Mam złe przeczucie, że może dojść do jeszcze większego nieszczęścia niż to, co nas spotkało. Bo tam biegają sobie beztrosko dzieci z pobliskich domostw. Bawią się w tym lasku nad potoczkiem. A jak tak jeszcze któreś wejdzie w kukurydzę? Lepiej nie myśleć, co może się stać. Mówiłam o tym wszystkim tutejszym myśliwym. Nie wiem, czy potrafią temu jakoś zaradzić, chociaż odstraszyć czy wypłoszyć to dzikie stado – mówi mieszkanka Żurówki.
Zgodnie z przepisami, zwierzyna będąca w stanie wolnym jest własnością Skarbu Państwa. – Ten przypadek z Górek Wielkich trzeba zaliczyć do zdarzenia losowego. Nie doszło bowiem do sytuacji, by kogoś pociągnąć do odpowiedzialności za to zachowanie zwierzyny, przykładowo, że była płoszona podczas polowania. Reakcja lochy prowadzącej warchlaki miała charakter obronny. Mogła poczuć zagrożenie na widok psa, który dla dzików jest naturalnym wrogiem – mówi Leon Mijal, ustroński nadleśniczy. – Ta wieczorowa pora to już czas aktywności dzików, które wychodzą ze swoich legowisk. Kukurydza jest jednym z takich miejsc. One tam „mieszkają” i żerują, ale też wychodzą na otwartą przestrzeń. Nie ma sposobu, żeby dziki wypłoszyć, bo i tak wrócą – dodaje.
Leśnicy wiedzą z doświadczenia, że dzik nie atakuje ludzi sam od siebie. Może to jednak nastąpić, kiedy człowiek pojawi się niespodziewanie na jego drodze i zwierzę wystraszy się, zwłaszcza locha z młodymi. A szczególnie groźny bywa dzik zraniony. Wtedy atakuje z furią. Najczęściej jednak dziki powodują szkody, czasami bardzo duże, w uprawach rolnych. Za zryte pole można wystąpić o odszkodowanie do koła myśliwskiego z danego terenu, natomiast za przypadkowe spotkanie dzika w terenie i ewentualny uszczerbek na zdrowiu człowieka czy psa, nikt nie ponosi odpowiedzialności…
Dextera udało się uratować dzięki fachowej i błyskawicznej pomocy lekarza weterynarii. Szycie ran trwało trzy godziny. Goją się ciężko. Trzeba było usunąć część mięśni z powodu martwicy. Na szczęście dla tego dzielnego czworonoga, wnętrzności nie zostały naruszone. Pies wymaga teraz stałej opieki i rehabilitacji.
Pseudoekolodzy co oni robią za darmo co oni wogole robią pod każdym ich artykułem jest numer konta po co ?Kingo bądź poważna i nie mieszaj ludziom w głowach
Dzik sam z siebie nie atakuje człowieka dopóki nie czuje bezpośredniego zagrożenia. Psa zaatakować może. Nasze koło łowieckie kilka psów już straciło.
Głupie komentarze proszę zostawić dla siebie, drodzy Państwo.
Mogę się drze na myśliwych to macie.
To po co tam ludzie chodzą. To teren dzków
Siedz w domu jełopie. Oglądaj Dlaczego ja.
Podajęcie informacje którą można świętować w dziesięciu słowach
A wy durnie opisujecie w sposób fanaberyjny
Nie umiecie krótko i logicznie się wyslowic
Tak postępując tracicie swoją wiarygodność
Pracujcie tak dalej a zostaniecie bez źródła dochodu
TEGO WAM ŻYCZĘ!!!!
A ja się pytam gdzie jest mój komentarz co komuna jednak się nie skończyła cenzurze stop
Mało wiarygodne szukanie grzybów z psem na smyczy. Historia w tym miejscu mogła inaczej wyglądać.
Jak dziki atakują to do zielonych zgłosić się oni mordy mają wielkie wycierają o myśliwych więc niech płacą za szkody w uprawach i odszkodowania za ataki na ludzi. Piesek NAPEWNO biegał luzem oszczekał małe a locha ruszyła apies schował się za swoją panią LAS JEST DLA DZIKIEJ ZWIERZYNY.
Jaka tu jest patologia i tylu znawców wszystko wszystkim przeszkadza przyjedzie “hanys” na wieś i przeszkadza mu kura bo gdaka albo że u gazdy z obory daje. Pies powinien być na smyczy! A dziki Wędrują raz tu raz tam Trafił kobieta że akurat były w kukurydzy wyszły też na spacer z młodymi i tu pies może ich zaatakował może trzeba “zabić” psa wszyscy by chcieli zabijać raz to są dziki raz wilki bo są za blisko zabudowań kurna ludzie wchdzo coraz głębiej z zabudowaniami do lasu bo chcą bliżej natury ale wpier to by najlepiej wszystko zabić zastanówcie się co… Czytaj więcej »
Dobrze, że ten tłusty pies nie dostał zawału po przebiegnięciu kilkunastu metrów.
Wszystkim panom i paniom wielki szacunek za komentarze szczera prawda?????
Pawel
Psa prowadza się na smyczy. Dziki się broniły przed agresja psa
Za zzartą kukurydzę to myśliwy dojebać a za szkody na ciele to już nikomu a niech ta. @#&%… Izdebski zapłaci co mordę piłuje
Dokąd to będzie trwało przecież trzeba z tym walczyć likwidować te stada coraz tego więcej podchodzą pod domy niszczą uprawy i ogrody nawet w miastach ich pełno
Myśliwy
Tak się kończy przechodzenie przez ogrodzenie z drutu kolczastego. Jeszcze odszkodowania się by chciało.
Organizacje pseudekologiczne by tej Pani wmówiły ze to jej wina i psa. I że to wszedzie człowiek jest problemem. Takie wypadki będą zdarzać się coraz częściej ponieważ polska pod naciskiem tych zachłannuch na pięniądze pseudoekoludków staje się zieloną wyspą europy. U nas wszystko trzba chronić nawet jak populacja jest ogromna a myśliwym przezkadza się wszelkimi sposobami w wykonywaniu swoich obowiązków.
Tak kolego masz rację trzeba walczyć z tym ciałamajstwem wszelkimi sposobami choć nie będzie łatwo gdzie indziej zarobią taka kasę za pierdzenie w stołek żerując na ludziach którzy chcą pomóc zwierzętom. . A zielona wyspa robiona jest dla niemieckich bogatych myśliwych za grubą kasę oni płacą pseudoekologom za wszelkie blokady polowań itemu podobne. Za darmo nawet by z domu niewyszli. Tacy z nich ekolodzy.
Ekolodzy zachłanni na pieniądze? Pan jest niepoważny. Ekolodzy robią wszystko dla idei nie pobierając za to ani grosza.
To czyje nr kont podają
Hahahaha w jakim pani świecie żyje??? 🙂 pseudoekologom bardzo dobrze za to płacą. A Z roku na rok jest coraz więcej zwierzyny !!!!
No zieloni teraz “bronić” dziki czy pieska będziecie?