W najbliższych dniach w Suchej Beskidzkiej zamontowana zostanie druga klatka do odławiania dzików.
Jak przyznaje burmistrz Suchej Beskidzkiej Stanisław Lichosyt w ostatnim czasie w tym mieście ponownie nasilił się problem z dzikami.
– Sarny, jelenie, a w szczególności stanowiące największe zagrożenie dziki, pojawiają się wieczorami nawet w centrum miasta i to nie z powodu braku pożywienia, co w poszukiwaniu łatwego łupu. Przemieszczając się i żerując niszczą prywatne i publiczne mienie, a przy tym sieją postrach szczególnie wśród osób idących do pracy we wczesnych godzinach rannych i powracających późnym wieczorem. Ustawa Prawo łowieckie nie daje samorządom gminnym, poza sytuacjami incydentalnymi, gdy spłoszone zwierzę znajdzie się przypadkiem w mieście, nie tylko dyspozycji, ale także uprawnień na podstawie których mogłyby one podjąć skuteczne działania. Są za to zakazy i inne ograniczenia, których naruszenie jest karalne – podkreślają suscy samorządowcy.
Gdy kilka lata temu dziki pojawiły się w Suchej Beskidzkiej, to przy współpracy z kołami łowieckimi podjęto działania, aby zabezpieczyć mienie i odstraszać zwierzynę dostępnymi metodami. Ale nie przyniosło to efektów. Wtedy burmistrz Stanisław Lichosyt zdecydował o zakupie specjalnej klatki do odłowu dzików i jednocześnie wystąpił do starosty suskiego z wnioskiem o wydanie decyzji uprawniającej do ich odławiania i redukcji.
– Umieszczana w różnych częściach miasta odłownia nie sprawiła, że udało się całkowicie usunąć dziki, ale niemniej zjawisko zostało ograniczone. Niestety, w ostatnim czasie populacja tych zwierząt ponownie zaczęła wyraźnie wzrastać. Z przykrością trzeba stwierdzić, że pojawianie się dzików jest po części wynikiem nieodpowiedzialnego zachowania mieszkańców, którzy mniej lub bardziej świadomie stwarzają właśnie dzikom bardzo dobre warunki do bytowania. Po co dziki mają szukać pożywienia w lesie, gdy jest im ono podane na przysłowiowej tacy? Pozostawianie w łatwo dostępnych miejscach resztek jedzenia stanowi wręcz dla nich „zaproszenie”. Na dodatek tzw. obrońcy zwierząt niweczą działania samorządu, bo są przypadki wypuszczania z odłowni zwierząt lub też zamykania pustej klatki, aby dziki nie mogły do niej wejść. Niektórym przeszkadza przy tym działalność kół łowieckich, których obowiązkiem jest redukowanie populacji dzików. Aby działania zmierzające do „wyprowadzenia” dzików były skuteczniejsze władze miejskie podjęły decyzję o zakupie drugiej klatki do odłowów za 20,9 tysiąca złotych. Obie odwłownie będą w pierwszej kolejności ustawiane na terenach zamieszkałych. Stawiane będą także w miejscach, do których możliwy jest swobodny dojazd, a mieszkańcy wspierają podejmowane przez samorząd działania – zapowiadają miejscy samorządowcy.
A nie lepiej odstrzelić na kiełbaski taniej a jest tego dziadostwa za dużo.
Pomysł z klatkami jest słaby
Kiedyś nie było bo wybili wszystko i był spokój
Prościej by było zmienić mieszkańców na – z odpowiednim zachowaniem. Ci źli mieszkańcy co dokarmiają dziki, wypuszczają je lub zamykają klatkę, będą to czynili i przy drugiej klatce.
Myślę, że w takiej cenie klatkę godzi się pomalować złotą farbą.
Ile dzików odłowiono pierwszą klatką? A może zakupić i ustawić jeszcze dwie, prawdopodobieństwo wejścia dzika do klatki zwiększy się.