Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek stanie prawie na środku bieguna, a co dopiero, że wygra tam arktyczny maraton. Grzegorz Bogunia przebiegł siedem maratonów na siedmiu kontynentach, a ostatni – chyba najtrudniejszy jeśli chodzi o warunki – ten na Antarktydzie, zakończył się jego zwycięstwem! Żeby dostać się w to miejsce, czekał prawie pięć lat.
– 10 lat temu, kiedy miałem 36 lat, stwierdziłem, że jestem o 20 kilogramów „za daleko” (śmiech). Postanowiłem rozpocząć proces aktywizacji sportowej. Najprościej było założyć buty i wyjść na zewnątrz. Po pierwszych trzech kilometrach mordęgi wróciłem do domu i stwierdziłem, że tak nie może być. Moja fizyczność leżała na łopatkach. Postanowiłem, że na poważnie rozpocznę proces sportowy po to, by poprawić wydolność fizyczną – w związku z tym, że jestem człowiekiem, który musi mieć cel, żeby był zmotywowany. Po pierwszych trzech kilometrach stwierdziłem więc, że za parę miesięcy przygotuję się do pierwszych zawodów na dystansie pięciu kilometrów. Mam taką zasadę, że jeżeli mam cel, to przygotowuję sobie plan, a jeżeli mam plan, to już mam wszystko.
Wszystko zaczęło się od maratonu w Katowicach. Dotknęło go wtedy wszystko, co może spotkać amatora, który nie jest tak naprawdę do końca do tego przygotowany. – Od euforii na 20 kilometrze, do ściany na 35 i myślach na 38 kilometrze, „co ja tu robię – nigdy więcej!” – dodaje.
W tym roku Grzegorz Bogunia planuje fantastyczny wyjazd. – Na samą myśl jest mi wspaniale. Lecimy do Islandii, gdzie trasa maratonu prowadzi po kraterze wulkanu. W przyszłym roku chciałbym przebiec maraton, który od kilku lat chodzi mi po głowie, czyli maraton po Chińskim Murze. Są już zapisy, więc jestem dobrej myśli. Jest to trudny maraton z dużymi przewyższeniami, gdzie trzeba pokonać sześć tysięcy schodów. W Chinach nigdy nie byłem, więc znów połączę przyjemne z pożytecznym. Mam nadzieję, że zdrowie mi na to pozwoli, bo o zaangażowanie się nie martwię. Teraz sport stał się trochę jak narkotyk – komentuje.
Cechą szczególną Zespołu Aspergera, jest obsesyjne zainteresowanie i fascynacja określoną tematyką. Nie jest to wada w osobowości człowieka, a jedynie jej cecha.
no a teraz konkretnie adresuj, to zdaje się, że było Twoim celem.
Podziwiać, szacunek za pasję i osiągnięcia.
jak mocno podziwiasz, podszywacz, nie wstawiłeś żadnej buźki. Do mnie nie pisz, ja już swój “podziw” a bardziej zrozumienie dla wysiłku – wyraziłem.
Fantastyczny człowiek z pasją, którego można słuchać godzinami bo miałby o czym mówić. Dla Eureka proponuję maraton po górach stołowych z rozłożonym na stołach żarciem, napojami, spocić się nie można.
Dziękuję za propozycję, to miłe z Twojej strony. Byłoby niegrzecznie nie zrewanżować się również jakąś sugestią. Proponuję abyś odtąd używał jednak poprawnego zapisu Góry Stołowe zamiast góry stołowe.
Zapisane zgonie z intencją, bowiem stoły, po których też można chodzić (jak ktoś się uprze – biegać), nie są Górami Stołowymi. Adekwatna propozycja do Twojej.
zgodnie
Literówki, błędy, chaos, inwektywy, do Cię wyróżnia, dlatego nie możesz już używać dumnego nicku Hermenegilda!
błąd, nie do lecz to, podszywacz./
Podsuwam pomysł – maraton po Evereście!