Wydarzenia Bielsko-Biała

Bielsko: Ciąga lekarzy orzeczników po prokuraturach

Bielszczanin walczy z ZUS-em na wielu frontach, łącznie ze składaniem zawiadomień do prokuratury. „Bohaterami” są znani lekarze orzecznicy. Skarży się, że na skutek decyzji lekarzy popadł w długi i depresję oraz stracił szansę na odzyskanie zdrowia. Zamierza wykorzystać wszystkie środki prawne, aby walczyć o sprawiedliwość.

Pech kierowcy

43-letni Sebastian Pabiś mieszka na osiedlu Karpackim w Bielsku-Białej. Samotnie wychowuje 17-letniego syna. Ledwo wiążą koniec z końcem, bo niespełna 800-złotowa renta wystarcza na opłacenie wszystkich rachunków. – Całe życie pracowałem jako kierowca samochodów ciężarowych na międzynarodowych trasach. Moje problemy zaczęły się w 2013 roku – mówi mężczyzna. Wtedy uległ wypadkowi podczas wychodzenia z ciężarówki. Lekarze musieli wyciąć część łękotki. Po rehabilitacji pech go nie opuścił. W 2014 roku miał kolejny wypadek w pracy. Ucierpiało osłabione już kolano w prawej nodze. – To skomplikowany uraz, z uszkodzeniem nerwu strzałkowego. Diagnozował mnie cały zastęp lekarzy – ortopedów i neurologów. Nigdy nie chciałem być skazany na pomoc innych i miałem nadzieję, że wkrótce wrócę do pracy. Lekarze jednak nie dawali mi na to szans i przedłużali zwolnienia – wspomina.

Tuż przed operacją kolana, którą przeprowadzono w listopadzie 2014 roku, zaczęły się pierwsze przejścia mieszkańca z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. – ZUS-owski lekarz postanowił mnie cudownie uzdrowić, gdy byłem u niego na kontroli. Odebrał mi L4 i na dwa tygodnie przed operacją uznał, że jestem zdolny do pracy. Od tego momentu rozpoczęła się moja walka z ZUS-em i niesprawiedliwością – opowiada Sebastian Pabiś.

Dominanta agrawacyjna

Po operacji 43-latkowi przyznano na trzy miesiące świadczenie rehabilitacyjne. Jednak wiosną 2015 roku ZUS zmienił zdanie i odmówił jego przedłużenia. – W kartotece choroby z tamtego okresu widnieją zapisy, że mam zanik mięśnia czworogłowego uda na skutek braku obciążenia nogi i w trybie pilnym powinienem się rehabilitować. Jednak w dokumentach ZUS widnieją zapisy o braku zaników mięśniowych. Moją niezdolność do pracy potwierdziło jednocześnie kilku lekarzy z trzech różnych szpitali, jednak lekarze ZUS-u kwestionowali moje leczenie w innym mieście, co spowodowało, że musiałem rozpocząć leczenie w Bielsku-Białej. Co gorsza, uznali, że jestem zdrowy i nie przedłużą mi świadczenia rehabilitacyjnego. W opinii lekarza orzecznika widniało malownicze sformułowanie „dominanta agrawacyjna”, czyli według lekarza celowo wyolbrzymiałem objawy choroby. Jednym słowem, nie mogąc się normalnie poruszać, udawałem! – irytuje się mieszkaniec Bielska-Białej. – W jednej chwili zostałem pozbawiony środków do życia i ubezpieczenia zdrowotnego. Zostałem zmuszony do wyprzedawania swojego majątku w lombardach i zaciągania pożyczek w parabankach. Musiałem zastawić nawet łańcuszek syna, który dostał na komunię. Wpadłem w spiralę długów – opowiada. Tuż po tym, w kwietniu 2015 roku, kolejna ZUS-owska komisja orzekła, że jest zdolny do pracy. – Wtedy poruszałem się o kulach, ale według lekarzy w dalszym ciągu udawałem – ironizuje.

Dopiero rok później bielszczanin wywalczył przed sądem prawo do zaległego świadczenia. – Biegły sądowy stwierdził, że rehabilitacja została przerwana w nieodpowiednim momencie, a mogła dać poprawę stanu zdrowia. Tak się jednak nie stało, bo ZUS odmówił świadczenia rehabilitacyjnego – stwierdza były kierowca. – W trakcie walki w sądzie, gdzie ZUS udowadniał, że jestem zdrowy, ten sam ZUS… przyznał mi rentę, czym po raz kolejny zaprzeczył sam sobie. Czyli według ZUS-u raz byłem zdrowy, a raz chory. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ta sama pani doktor, która w marcu 2015 roku wydała orzeczenie o braku okoliczności uzasadniających ustalenie uprawnień do świadczenia rehabilitacyjnego, w lipcu 2016 roku wydała orzeczenie, że jestem częściowo niezdolny do pracy do 31 lipca 2017 roku – dodaje Sebastian Pabiś.

Życie w nędzy

Bielszczanin dowodzi, że za większość jego problemów odpowiada właśnie ZUS. – Odebrał mi prawo do ubezpieczenia chorobowego oraz orzekł, że jestem zdolny do pracy, co było i jest nieprawdą. Spowodowało to u mnie znaczne pogorszenie stanu zdrowia. Zostałem bowiem narażony na ogromny stres i lęk z powodu odebrania mi jedynego źródła dochodów. Stan mojego zdrowia uległ pogorszeniu. Nie miałem wystarczających środków finansowych i możliwości, aby prowadzić dalszą rehabilitację leczniczą, dzięki której mógłbym uzyskać wystarczającą zdolność do pracy. Gdyby ZUS nie odmówił mi uprawnień do świadczeń rehabilitacyjnych, operacja mogłaby zostać przeprowadzona wcześniej. Ponieważ zostałem pozbawiony uprawnień do tych świadczeń, musiałem leczyć się prywatnie. Zostałem zwolniony z pracy. Z tego też powodu w BIK widnieję jako dłużnik. Cała ta sytuacja negatywnie wpłynęła na mój stan zdrowia psychicznego i fizycznego. Z powodu braku możliwości leczenia i rehabilitacji kolana mam uszkodzony kręgosłup oraz lewą nogę ze względu na ciągłe jej obciążanie – wylicza. – Cała ta sytuacja negatywnie wpłynęła również na mojego małoletniego syna, który nie mógł aktywnie korzystać z życia jak dotychczas. Przecież nie mieliśmy środków na sport, rozrywkę, edukację, leczenie, jedzenie i ubrania przez prawie półtora roku. Niemalże byliśmy zmuszeni do żebractwa… – dodaje. – Obecnie noga cały czas mnie boli, szczególnie gdy chodzę po schodach. Poruszam się o kuli i chodzę od lekarza do lekarza. Wiem już, że mam tak zwane uszkodzenie utrwalone – czyli nieuleczalne – nerwu strzałkowego.

Mężczyzna niemal z miejsca wziął się za rozliczanie ZUS-u. – Nie odpuszczę. Chcę doprowadzić do wyroków skazujących – deklaruje. O wszystkich swoich działaniach informuje ministra sprawiedliwości. Historię swojej walki w części – razem z dokumentami – przedstawił też w Internecie na portalu Zuus.pl.

Bielszczanin zwracał się już do prokuratur w Bielsku-Białej i Chorzowie, bo w tym drugim mieście też był na komisjach lekarskich. Złożył zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarzy orzeczników. Mówi, że zawarł tam dowody, z których ma jasno wynikać, że lekarze poświadczali nieprawdę w dokumentach i wskazywał miejsca, w których mieli zaprzeczać sami sobie i faktom. – Nie jest możliwe, abym w tym samym czasie był zdolny i niezdolny do pracy – uzasadniał. Część spraw została umorzona, a część jest w toku. – W Bielsku-Białej organy ścigania próbują na siłę udowadniać, że nic się nie stało zaprzeczając faktom; wpierając, że lekarze ZUS mogą robić co chcą i są bezkarni. Należy zauważyć, że w Chorzowie i innych miastach w Polsce organy ścigania mają odmienne zdanie na ten sam temat – oznajmia. I zapowiada, że to dopiero początek rozliczania ZUS-u w jego wykonaniu. – Przez działania ZUS-u – brak leczenia oraz rehabilitacji w okresie, gdy tego najbardziej potrzebowałem i gdy istniała realna szansa na powrót do zdrowia i normalności – zostałem trwale inwalidą i bezpowrotnie straciłem możliwość powrotu do zawodu kierowcy, jedynego, który dawał mi satysfakcję, a w którym zarobki dają możliwość na prowadzenie w miarę godnego życia.

Co na to ZUS?

Czy ZUS ma sobie cokolwiek w tej sprawie do zarzucenia? Okazuje się, że służby prasowe zakładu błyskawicznie przeanalizowały historię Sebastiana Pabisia i równie szybko się na ten temat wypowiedziały. – Przebieg procesu orzeczniczego odbywał się zgodnie z obowiązującymi przepisami. Do obowiązku lekarza orzecznika należy zebranie wywiadu chorobowego, wywiadu zawodowego, analiza zgromadzonej dokumentacji medycznej oraz przeprowadzenie bezpośredniego badania w celu oceny stopnia naruszenia sprawności organizmu w następstwie stwierdzonych schorzeń. Ponadto lekarz orzecznik może skierować ubezpieczonego na dodatkowe badania lub do lekarza konsultanta w celu uzyskania specjalistycznej opinii. I na taką konsultację ubezpieczony został skierowany – tłumaczy Beata Kopczyńska, regionalny rzecznik prasowy ZUS. Wyjaśnia też, dlaczego orzecznicy ZUS-u twierdzili, że Sebastian Pabiś jest zdolny do pracy i odmawiali mu wszelkich świadczeń nawet przed operacją i gdy miał zaświadczenia od lekarzy o swoim urazie. – Lekarz orzecznik nie ocenia sposobu i jakości prowadzonego leczenia, a jedynie następstwa stwierdzonych schorzeń. Od orzeczenia lekarza orzecznika ubezpieczonemu przysługuje odwołanie w ustawowym terminie. Z czego ubezpieczony skorzystał. W tej sprawie zapadł prawomocny wyrok i Oddział ZUS w Bielsku-Białej wypłacił świadczenie wraz z odsetkami po ustaniu tytułu ubezpieczenia – tłumaczy rzeczniczka. – Lekarz orzecznik i członkowie komisji lekarskiej ZUS oceniają niezdolność do pracy w następstwie chorób i wypadków. Stwierdzenie jakiegokolwiek schorzenia nie jest równoznaczne z niezdolnością do pracy – dodaje.

Przedstawicielka ZUS-u komentuje też twierdzenia mieszkańca, który za pogorszenie jakości swojego życia wini właśnie tę instytucję. – Respektujemy konstytucyjne prawo ubezpieczonego do ochrony zdrowia, należy jednak przypomnieć, że ZUS w swoich zadaniach nie realizuje świadczeń z zakresu opieki zdrowotnej. Stan zdolności lub niezdolności do pracy jest oceniany na dzień badania pacjenta oraz na podstawie przedłożonej dokumentacji. Badanie przez lekarza orzecznika dla celów rentowych odbyło się znacznie później niż badanie na potrzeby wydania decyzji o świadczeniu rehabilitacyjnym. Obecnie ubezpieczony pobiera rentę z tytułu niezdolności do pracy w związku z wypadkiem przy pracy – mówi. Odmawia jednak komentowania walki mężczyzny w prokuraturach i sądach. I odpowiedzi na pytanie, czy jeśli dojdzie do pozwania ZUS-u, to ten jest pewny swoich racji. – Nie mam kompetencji, by komentować sprawy, które dotyczą działań innych instytucji – ucina Beata Kopczyńska.

google_news
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
N
N
4 lat temu

Dwa litry stężonego kwasu siarkowego i litr stężonego kwasu mrówkowego. Zmieszać w małym pomieszczeniu.

Rafał
Rafał
4 lat temu

Lekarze ZUS to obecnie wychowankowie doktora Josefa Mengele . Mają za zadanie pozbawić chorych środków do życia , by wyprzedali resztki majątku . Schorowanych uważają za darmozjadów , których trzeba doprowadzić do skraju załamania nerwowego , może popełnią samobójstwo a państwo zaoszczędzi trochę pieniędzy .

Seba
Seba
5 lat temu

Ja mam podobna sytuację ZUS orzecxnicy z ZUS są ponad prawem noerozumim jak w państwie prawa może tak być. Pisałem do ministerstwa niby zlecili kontrolę ale kontrolę przeprowadzał ZUS to po prostu śmiech na sali czysta parodia. Moim zadaniem potrzeba załączyć siły i zrobić zbiorowy pozew może to naglosnic, może media by pomogły. Opolski ZUS to parodia