Wydarzenia Bielsko-Biała

Bielsko: Naciągnięty na prawie pół miliona

Naciągnęły go, biorąc na litość, na prawie pół miliona złotych. Potrafiły sfingować swoje leczenie za Oceanem, śmierć i pogrzeb. I wyciągać pieniądze nawet po „śmierci”. Mężczyzna nie rozumie, dlaczego młoda kobieta, która wymyśliła cały system doprowadzając go do ruiny, ciągle przebywa na wolności. A prawie dwa lata temu została skazana na 2,5 roku więzienia.

O tym trwającym trzy lata niebywałym przekręcie było głośno w całej Polsce. Sposób, w jaki sposób Władysław został wyrolowany, „beskidzka24” opisywała już ze szczegółami na podstawie ustaleń poczynionych przed sądem. Zaczęło się latem 2010 roku. Wtedy 28-letnia Anna Ś. trudniła się prostytucją. Zaczęła spotykać się z Władysławem, ale ich kontakty szybko przybrały charakter przyjacielskiej znajomości. Jak tłumaczył przed sądem, ufał kobiecie, bo pochodzili z jednej wsi w gminie Jasienica, a przechodził trudny okres w życiu i był podatny na manipulacje.

Ogromne kwoty

Ś. pieniądze zaczęła wyciągać od nowego przyjaciela niemal od razu – od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Ale było jej mało, więc… „zachorowała na raka”. Wyciągała ogromne kwoty na wyjazdy do klinik nawet w Stanach Zjednoczonych. W końcu postanowiła zrezygnować z głównej roli w tej swoistej telenoweli. Do akcji wciągnęła koleżankę Monikę Z., która poinformowała Władysława o śmierci Anny. A później przekonała mężczyznę, by wyłożył pieniądze na… sprowadzenie ciała „zmarłej” ze Stanów do Polski. Po czym, sama „zachorowała”. I powtórzyła scenariusz ze sfingowaniem śmierci. O jej „zgonie” powiadomiła wracająca zza światów Anna Ś. Wcieliła się w krewną, Dagmarę, a swój wygląd zmieniła tak skutecznie, że – choć Władysławowi wydawała się jakby znajoma – to się nie połapał. I znowu zaczęła sięgać po pieniądze bielszczanina! Annie Ś. pieniądze po prostu się rozchodziły na dostatnie życie i spłatę innych, kilkudziesięciotysięcznych długów. Z jej zeznań oraz dwóch pozostałych bohaterów całej historii wynika, że nigdy nie pracowała, choć próbowała otworzyć nawet kwiaciarnię, na co – rzecz jasna – pożyczyła pieniądze od Władysława. Anna Ś. nie kryła, że wraz z koleżanką często sobie dworowały z naiwności mężczyzny. Miały nawet wymyślić, co zrobią, gdy spotka on którąś z „martwych” kobiet na ulicy. – Wmówię mu, że to… duch – przyznała. Według sądu, kobiety wyciągnęły od mężczyzny od 400 do 450 tysięcy złotych.

A ten, niegdyś majętny, z czasem popadł w poważne tarapaty. Przed sądem mówił, że żyje tylko z renty i jako prawdziwy psikus losu wskazywał to, że sponsorował operacje wymyślonych przez oszustki chorób, a nie miał środków na leczenie własnych przypadłości. 12 października 2015 roku Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej wydał wyrok w tej sprawie. Uprawomocnił się 14 kwietnia 2016 roku decyzją Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Kobiety zostały skazane za tzw. doprowadzenie do rozporządzania mieniem znacznej wartości. Monika Z. została skazana na dwa lata więzienia i odbywa swój wyrok. Ma też, solidarnie z Anną Ś., oddać 130 tysięcy złotych. Z kolei Anna Ś. usłyszała wyrok 2,5 roku więzienia. Musi zwrócić bielszczaninowi nie tylko 130 tysięcy złotych solidarnie z byłą przyjaciółką, ale też 300 tysięcy złotych samodzielnie. Na poczet kary więzienia zaliczono jej odsiadkę w areszcie – od 9 marca do 24 września 2015 roku.

Odroczona odsiadka

Wiosną od ogłoszenia prawomocnego wyroku miną dwa lata, a Anna Ś. jeszcze nie trafiła za kratki. Dlaczego? – Postanowieniem z 14 lipca 2017 roku sąd odroczył jej wykonanie kary na okres do 31 grudnia 2017 roku, opierając się na opinii biegłego lekarza sądowego stwierdzającego, że natychmiastowe wykonanie kary pozbawienia wolności pociągałoby dla Anny Ś. i jej rodziny zbyt ciężkie skutki. Podstawę prawną tego orzeczenia jest przepis (art. 151 par. 1 Kodeksu karnego wykonawczego), który stanowi, że sąd może odroczyć wykonanie kary pozbawienia wolności na okres do roku, jeżeli natychmiastowe wykonanie kary pociągnęłoby dla skazanego lub jego rodziny zbyt ciężkie skutki. W stosunku do skazanej kobiety ciężarnej oraz osoby skazanej samotnie sprawującej opiekę nad dzieckiem sąd może odroczyć wykonanie kary na okres do 3 lat po urodzeniu dziecka. Przepis ten jest wyrazem humanitaryzmu wykonania kar, ochrony godności człowieka i poszanowania życia i zdrowia ludzkiego – tłumaczy sędzia Jarosław Sablik, rzecznik Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.

Pokrzywdzony tuż przed publikacją artykułu wycofał się ze swoich wypowiedzi dla „beskidzkiej24”, toteż poprzestaliśmy tylko na przedstawieniu ustaleń poczynionych przed sądem.

google_news