Bielsko-Biała Na sygnale

Bielsko: Ruszył proces oskarżonych o brutalną zbrodnię

Dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej rozpoczął się proces trzech bielszczan, oskarżonych o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem emeryta z Komorowic. Grozi im dożywocie. Nie przyznają się do winy.

To najbrutalniejsza zbrodnia, do jakiej w ostatnich latach doszło w Bielsku-Białej. 19 października 2016 roku tuż po północy w domu samotnego mężczyzny przy ulicy Katowickiej pojawili się trzej, dobrze znani wymiarowi sprawiedliwości, mężczyźni. Byli nimi dwaj bracia – dziś 28-letni Paweł R. i 36-letni Leszek R. oraz ich wspólnik 39-letni Radosław C. Pierwszy z nich miał na koncie wyrok za jazdę po pijaku i dożywotni zakaz kierowania pojazdami. Dwaj ostatni są recydywistami. Byli skazywani za kradzieże, włamania i rozboje.

Bandyci sądzili, że bielszczanin zgromadził spory majątek. Żeby się dowiedzieć, gdzie jest ukryty, zaczęli go torturować. Byli wyjątkowo brutalni i bezlitośni. Część zastosowanych przez nich tortur przywodzi na myśl krwawy film Quentina Tarantino „Wściekłe psy”. Mężczyźni bili pięściami i kopali mieszkańca Komorowic po całym ciele. Okładali go po otwartych ranach, a nawet kopali po głowie. Łamali mu żebra i cięli go nożem. Co więcej, odcięli mu prawe ucho i fragment policzka. Polewali go benzyną po otwartych ranach i grozili, że go podpalą. Po tych torturach zostawili go na pastwę losu. Jak wykazały potem wyniki sekcji zwłok, ofiara zmarła na skutek ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej. Mówiąc w skrócie, wykrwawiła się. Najważniejsze organy były uszkodzone. Dość powiedzieć, że bielszczanin miał nawet krwiaki na mózgu. Po wszystkim mężczyźni zebrali wszystkie łupy – kilkadziesiąt złotych, rower, laptopa i kosę spalinową. Wszystko zapakowali do dacii duster swojej ofiary i odjechali. Za kierownicą siedział pijany Paweł R., skazywany za jazdę po alkoholu. Daleko nie zajechał. Na ulicy Wodnej rozbił samochód na drzewie. Mężczyźni do swoich mieszkań w Bielsku-Białej wrócili więc na piechotę. Przez policjantów zostali zatrzymani już następnego dnia. Nie zdążyli nawet sprzedać skradzionych przedmiotów.

22 marca wszyscy trzej stanęli przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej. Grozi im dożywocie. Prokurator Wojciech Podsiadło ze szczegółami opisywał obrażenia, jakie miał 48-letni mieszkaniec Komorowic i co doprowadziło do jego śmierci.

Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy. Uważają się za winnych co najwyżej rozboju i pobicia. Twierdzą, że nie przychodzili do domu swojej ofiary z planem pozbawienia jej życia. Nie chcieli zeznawać przed sądem i prosili o odczytanie już wcześniej złożonych zeznań. Odpowiadali tylko na pytania swoich adwokatów. Z ich zeznań wynika, że byli kompletnie pijani, a to Paweł R., który swego czasu wynajmował pokój u zmarłego, rzucił pomysł, aby go obrobić. Radosław C. przyznaje się do kopania ofiary, oblania benzyną i obcięcia jej ucha, ale jako głównego odpowiedzialnego wskazuje najmłodszego z braci – Pawła R. Twierdzi, że ten pierwszy zaczął okładać napadniętego, gdy spał na łóżku. Paweł R. z kolei obciąża w największym stopniu właśnie Radosława C., wskazując, że ten ponadto skakał właścicielowi domu po głowie. Jednocześnie marginalizuje udział swojego brata, który broni się w ten sposób, że niemal nic nie pamięta. Mówił, że bardzo mu przykro.

Przed sądem zeznawali członkowie rodziny mieszkańca Komorowic. Sędzia Wojciech Paluch przychylił się do ich wniosków o to, aby nie musieli być przesłuchiwani w obecności oskarżonych. Mówili, że ich bliski był dobrym człowiekiem.

Kolejna rozprawa odbędzie się jeszcze w kwietniu.

google_news