Bielsko-Biała Sport

BKS: falowanie i spadanie. I czarna dziura

Bielskie siatkarki wracają z Łodzi bez punktów, chociaż długo wydawało się, że coś przeciwko faworytkom ugrają.

Dziwny to był mecz, nawet jak na siatkówkę kobiet, w której już nic nie dziwi. Oba zespoły popełniały mnóstwo błędów, co i rusz zmieniało się prowadzenie. Wyrównany pierwszy set zakończył się zwycięstwem gospodyń, prowadzonych przez Brazylijkę Regine Bidias. W drugim, po szalonej końcówce, triumfowały bielszczanki. Wydawało się, że podobnie będzie w trzecim, ale Emilia Mucha zmarnowała dwie piłki setowe i bielszczanki przegrały swoją szansę. W czwartym secie nie istniały, jakby zapomniały, jak się gra w siatkówkę. 

Tore Aleksandersen kombinował jak mógł, ale niewiele mógł. To wpuszczał, to ściągał Nowicką i Różański, zaczął z Mancuso, a potem przypomniał sobie o niej dopiero w końcówce. Szkoda tego meczu, bo długimi fragmentami wydawało się, że bielszczanki są lepsze od faworytek (ŁKS zajmuje drugie miejsce w tabeli). Mecz pokazała telewizja, ale trzeba było mieć mocne nerwy, żeby to oglądać.

ŁKS Commercecon Łódź – BKS Profi Credit Bielsko-Biała 3:1 (25:23, 26:28, 27:25, 25:14).

BKS: Jagieło, Konieczna, Pleśnierowicz, Grant, Mancuso, Sobolska, Lemańczyk (libero) oraz Nowicka, Różański, Moskwa, Mucha, Świrad.

 

google_news