Cieszyn Kultura i rozrywka

Brenna: Do kina za 6,40 zł

Fot. Monika Foltyn-Kubera

Radzieckie „Złote cielę”, francuska „Barbarella” czy angielski „Strzał w ciemności”? Taki wybór filmów mieli kinomani z Brennej w listopadzie 1971 roku. Tam, gdzie obecnie znajduje się miejsce ziołami pachnące, czyli popularna „Przytulia”, swoją siedzibę miało kino „Beskid”. Jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w regionie…

Przed II wojną światową był to Budynek Katolicko-Ludowy, w trakcie wojny nieczynny dla działalności społecznej. Po zakończeniu działań wojennych został przejęty przez władzę ludową i wykorzystany na salę kinową. Kino Wiejskie Stałe „Beskid” podlegało Okręgowemu Zarządowi Kin w Katowicach. Pierwszym kierownikiem placówki był Gustaw Bujok, a po nim rolę tę przez wiele lat pełnił Ludwik Greń. Na ekranie breńskiego kina wyświetlano filmy polskie, radzieckie, jugosłowiańskie, angielskie, francuskie, a nawet japońskie. Taśmy filmowe dostarczane były z kina wiejskiego w Goleszowie, a po wyświetleniu przekazywane do kina w Istebnej.
„Beskid” działał, i to bardzo prężnie, aż do lat siedemdziesiątych. Następnie sam projektor został przeniesiony do położonego 500 metrów dalej murowanego budynku, który mieszkańcy znają jako „Konsum”. Drewniany budynek starego kina oddano do remontu. Lata mijały, ale to właśnie ten niepozorny drewniany budynek w opowieściach i wyobraźni ludzi znad Brennicy funkcjonował jako „Stare Kino”…

Fot. Monika Foltyn-Kubera
Tyle o historii, czas na kilka ciekawostek. Miejscowi pamiętający czasy świetności „Beskidu” opowiadali, że jednym z największych lokalnych kinomanów był ks. Rudolf Juroszek, ówczesny proboszcz. Duchowny wraz z jednym z rolników, ewangelikiem Pawłem Cholewą, nie opuścili podobno żadnej projekcji. Kiedy kilka lat temu gmina postanowiła wyremontować budynek starego kina i stworzyć w tym miejscu „Przytulię”, odnaleziono i zabezpieczono mnóstwo dokumentów oraz pamiątek pokazujących, jak funkcjonowało kino na przestrzeni lat. Dzięki temu wiadomo, jak prosperowało na przykład w roku 1966. Filmy pokazywane były łącznie przez 197 dni w ciągu roku, a mieszkańcy wzięli udział w 241 seansach filmowych. W trakcie tego roku kino miało miejsce dla prawie 40 tysięcy widzów, jednak w seansach wzięło udział 16 100 osób. Frekwencja breńskich kinomanów w 1966 roku wyniosła nieco ponad 40 procent. Kino w tamtym roku zanotowało 56 300 zł wpływów ze sprzedaży biletów. Sam bilet na seans kosztował wówczas średnio 6,49 zł.

Nawet jeśli któryś z seansów cieszył się większym zainteresowaniem i do kasy ustawiała się długa kolejka, kilka grup widzów wchodziło poza kolejnością. O pierwszeństwo w kasie mogli dopominać się posłowie na sejm PRL, osoby posiadające odznakę „Zasłużony Działacz Kultury”, kobiety ciężarne, osoby o widocznym kalectwie, emeryci, pracownicy kinematografii czy posiadacze kart abonamentowych.

Fot. Monika Foltyn-Kubera Fot. Monika Foltyn-Kubera
Z zachowanych plakatów możemy się również dowiedzieć, jakie filmy proponował „Beskid” w czasie swojej świetności. 16 lipca 1972 roku mieszkańcy mogli obejrzeć rumuński film „Na tropie sokoła” (panoramiczny i kolorowy!), a bilet kosztował 2 złote. W tym samym czasie, tylko w godzinach wieczornych, można było wybrać się na francuską „Zdobycz”. Bilet był jednak droższy i kosztował aż 9 złotych. Dodatkowo film był przeznaczony tylko dla widzów pełnoletnich… Kilka lat wcześniej, 6 czerwca 1965 roku, biletem za dwa złote kusił seans filmu polskiej produkcji – „Szczęściarz Antonii”. W styczniu 1971 roku do wizyty w kinie zachęcał plakat napisany ręcznie na zwykłej kartce papieru w linie. Kino „Beskid” zapraszało wówczas widzów na film „Szarża lekkiej brygady” (panorama!) produkcji angielskiej. Bilet w zachęcającej cenie – zaledwie sześć złotych…

Wśród zachowanych dokumentów znalazło się również kilka egzemplarzy zdradzających, jak wyglądała praca „na zapleczu”. Dzięki temu wiemy, że w 1956 roku bileter w breńskim kinie zarabiał całe 350 zł miesięcznie, a w ewidencji przedmiotów z 1969 roku brakowało… beretu i rękawic tekstylnych. Do szczegółowego wyjaśnienia przyczyn zniknięcia tych dwóch rzeczy nawoływał kierownika dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Kin w Katowicach. Ze spisu przedmiotów z 1963 roku wiemy zaś, że kino wyposażone było w m.in 33 ławy kinowe, 165 krzeseł składanych, 4 drewniane gabloty i jedną przewijarkę na film.

Fot. Monika Foltyn-Kubera
Bilety po sześć złotych, jeden seans w tygodniu i twarde, drewniane krzesła, które nie przeszkadzały w zachwycaniu się jugosłowiańskim filmem. Panoramicznym i kolorowym. W dobie wszechobecnych multipleksów z kilkunastoma salami i miękkimi fotelami, trudno wyobrazić sobie (szczególnie młodszym pokoleniom), czym jeszcze kilkadziesiąt lat temu była wizyta w kinie…

Fot. Monika Foltyn-Kubera
W 2018 roku w ramach polsko-czeskiego projektu „Beskid Śląski – wspólne dziedzictwo” zrujnowany budynek starego kina przeszedł rewitalizację. Obecnie mieści się tam Beskidzki Dom Zielin „Przytulia” – interaktywne muzeum, gdzie można poznać historię i kulturę regionu. Wciąż żywa jest tam jednak pamięć o popularnym kinie „Beskid” – w budynku można zobaczyć oryginalne drewniane fotele, plakaty czy dokumenty.

google_news