Wydarzenia Bielsko-Biała

Choć znaleźli się na dnie, istnieje promyk nadziei. Życzliwie do bezdomnych

Szacuje się, że w Bielsku-Białej żyje obecnie około 200 osób w kryzysie bezdomności. Bielski Ratusz rozpoczął z myślą o nich kampanię społeczną pod nazwą „Życzliwie”.

O inicjatywie prezydent Jarosław Klimaszewski poinformował bielszczan podczas Wigilii organizowanej w stolicy Podbeskidzia dla osób bezdomnych, samotnych i ubogich.

Liczba bezdomnych utrzymuje się od kilku lat na mniej więcej stałym poziomie. Część z tych osób to przyjezdni, którzy pod Beskidami szukają swojego miejsca. Osoby bezdomne bardzo różnie podchodzą do sytuacji, w jakiej się znalazły. Niektórzy szukają pomocy i wsparcia ze strony miasta, a inni wręcz przeciwnie, chcą żyć po swojemu, poza jakąkolwiek kontrolą i nadzorem, zwłaszcza ze strony pracowników pomocy społecznej. Odrzucają tym samym wszystko, co oferuje im Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS).

Nie odwracać głowy

Takie osoby stanowią widoczny gołym okiem ogromny problem społeczny. Mówi się o nim niewiele, choć służby pilnujące porządku nie bardzo sobie z nim radzą. O bezdomnych wspomina się w oficjalnych komunikatach zimą, gdy policja czy straż miejska przeczesują różne zakamarki miasta, zaglądają do pustostanów, studzienek przy węzłach ciepłowniczych, altan ogrodowych – czyli wszystkich tych miejsc, gdzie koczują osoby bezdomne. Bo zimą, gdy na dworze trzyma tęgi mróz, zachodzi realne niebezpieczeństwo dla ich zdrowia i życia. Zwłaszcza, że często znajdują się pod wpływem alkoholu.

Jakiś czas temu około godz. 22.00 dyżurny straży miejskiej w Bielsku-Białej dostał informację od przechodnia, że w zaroślach przy ulicy Głębokiej leży mężczyzna. Na miejsce wysłano patrol. Strażnicy ustalili, że osoba leżąca na śniegu jest pijana. Odwieźli ją do izby wytrzeźwień. Dzięki temu nie doszło do tragedii.

Żeby nie dochodziło do takich sytuacji Wydział Polityki Społecznej Urzędu Miejskiego oraz Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej organizują akcję „Życzliwie”. Przygotowano ulotki i plakaty kolportowane od początku stycznia na terenie całego miasta. Można je znaleźć m.in. w przychodniach zdrowia, spółdzielniach mieszkaniowych, siedzibach rad osiedli, na dworcach, w domach kultury i ratuszu. Zamieszczono tam podstawowe informacje na temat oferowanych w mieście form i sposobów pomagania tym, którzy znaleźli się w potrzebie. Chodzi głównie o osoby bezdomne, ale nie tylko. Takiej pomoc potrzebują również osoby starsze czy samotne. Z jednej strony kampania skierowana jest do samych zainteresowanych, którzy dzięki tym informacjom wiedzą, gdzie w razie potrzeby mogą zwrócić się o pomoc. Przede wszystkim ma ona jednak na celu uwrażliwienie wszystkich mieszkańców miasta na los osób znajdujących się w sytuacji kryzysowej. Chodzi o to, aby nie odwracać głowy, gdy widzi się kogoś, kto znajduje się w niebezpieczeństwie. Nawet wtedy, gdy taka osoba nie życzy sobie naszej pomocy.

– Wielu z nas nie wie, jak w takiej sytuacji zareagować, jak podejść czy zagadać do osoby bezdomnej. Boimy się, jak ta osoba się zachowa, czy nie grozi nam z jej strony jakieś niebezpieczeństwo. Boimy się wchodzić z takimi osobami w jakiekolwiek interakcje. Zwłaszcza, gdy są one pod wpływem alkoholu. Takie osoby mogą być czasami agresywne czy namolne – tłumaczy Ewa Swatek, szefowa Wydziału Polityki Społecznej bielskiego magistratu.
Dodaje jednak, iż mimo to nie można przechodzić obojętnie wobec kogoś takiego, jeśli znajduje się w sytuacji zagrażającej życiu czy zdrowiu. Zwłaszcza zimą, gdy noc spędzona na mrozie może być dla osoby bezdomnej dosłownie zabójcza. – Czasem krótka rozmowa czy jeden telefon mogą zaważyć na czyimś zdrowiu, a nawet życiu -podkreślają miejscy urzędnicy.

 

Alkohol bywa ważniejszy

Problem w tym, że wiedza, gdzie w takiej sytuacji zatelefonować, jakie służby powiadomić jest bardzo znikoma. To właśnie – zakładają pomysłodawcy akcji – mają zmienić plakaty i ulotki przygotowane w ramach kampanii „Życzliwie”. Są tam wszystkie podstawowe informacje (w tym numery telefonów) na temat działających w Bielsku-Białej na rzecz osób bezdomnych i znajdujących się w kryzysie instytucji i organizacji. Są tam również umieszczone numery alarmowe straży miejskiej, policji czy pogotowia ratunkowego. To bardzo przydatne dane i warto je zawsze mieć przy sobie, bo nawet, gdy z pozoru wiemy, co powinniśmy zrobić, kogo poinformować, do kogo zadzwonić, to działając w stresie możemy zapomnieć o podstawowych sprawach.

Spośród wspomnianych około 200 osób bezdomnych, około 70 (to szacunkowe dane) to ci, którzy żyją na ulicy i nie życzą sobie niczyjej pomocy. To ich najczęściej spotykamy na mieście, gdy śpią gdzieś na ławkach, w altanach śmietnikowych, okupują klatki schodowe bloków mieszkalnych, koczują w piwnicach i pustostanach. Mimo dramatycznej sytuacji, w jakiej się znaleźli, wcale nie muszą tak żyć. W noclegowni dla bezdomnych czeka na nich łóżko i prysznic. Wystarczy przyjść. Mimo to wolą żyć po swojemu, mieszkać na ulicy i narażać swoje zdrowie i życie. Dlaczego? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z pewnością w grę wchodzi jakieś poczucie wolności i samodzielności. Czasami osoby te wyrażają opinię, że w noclegowni kradną, że można zarazić się tam wszami, że panujący tam rygor godzi w ich godność. Wolą więc spędzać noce na mrozie i chłodzie w piwnicach.

Agnieszka Moroń, szefowa bielskiego MOPS-u, przyznaje, iż w takich miejscach jak noclegownia, gdzie pojawiają się bardzo różni ludzie, może dochodzić do jakichś patologicznych sytuacji, ale jeśli nawet – są to incydentalne zdarzenia. Większym problemem, przemilczanym przez samych zainteresowanych, jest alkoholizm będący zmorą bezdomności. Osoby nietrzeźwe nie są bowiem wpuszczane do noclegowni. Dla wielu to podstawowa przeszkoda. Bo alkohol jest dla nich ważniejszy.
Teoretycznie placówka przy ulicy Żywieckiej dysponuje około 50 miejscami, lecz w razie potrzeby – zapewniają w MOPS – nikt nie zostanie odesłany z kwitkiem. Ci, którzy systematycznie tam nocują (około 50 osób) stosują się do obowiązującego w noclegowni regulaminu. Mogą więc przespać się w cieple i czystej pościeli, umyć, coś wyprać i przekąsić. Na siłę do noclegowni nie można nikogo doprowadzić i przymusić do spędzenia tam nocy. Jedynie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia można kogoś odstawić do szpitala lub (częściej) na izbę wytrzeźwień (gdy swoim zachowaniem stwarza jakieś niebezpieczeństwo). Zawsze jednak można próbować przekonać nieprzekonanych, aby dali sobie jakoś pomóc.

Strażnicy miejscy, pracownicy socjalni i policjanci patrolują miejsca, w których w chłodne noce koczują bezdomne osoby. Częstują je ciepłą herbatą, kanapkami i proponują podwózkę do noclegowni. Czasami przynosi to natychmiastowy efekt. Bywa, że patrole zabierają do noclegowni koczujące na mieście osoby bezdomne. Częściej jednak słyszą odmowy. Ale może nie uda się za pierwszym, drugim ani trzecim razem, a za którymś kolejnym będzie sukces. Bezdomny da się namówić do przyjęcia pomocy. Ważne, aby trafił do systemu pomocy społecznej i uwierzył, że wszystko da się rozpocząć od nowa. Aby dał sobie drugą szansę.

Wrócić do normalnego życia

Pracownicy socjalni tłumaczą, że nocleg pod dachem to dopiero początek długiej drogi wychodzenia z życiowego marazmu. Dodają, że bardzo często osoby próbujące wyjść z bezdomności muszą zacząć od podstawowych spraw. Na przykład wyrobić sobie dowód osobisty, bo zdarza się, że nie posiadają go nawet od kilku lat. Tym samym niejako wrócić do społeczeństwa, potem zarejestrować się w urzędzie pracy. Taka przemiana wiąże się bardzo często również z koniecznością poddania się kuracji antyalkoholowej, nabyciem przydatnych umiejętności życiowych i zawodowych. Ewa Swatek podkreśla, że im dłużej ktoś przebywa na ulicy, tym trudniej wrócić do normalnego życia. Dlatego tak ważna może się okazać nasza pomoc. I temu właśnie ma służyć akcja „Życzliwie”.

Powrót do normalnego życia jest możliwy. Następnym etapem na drodze do normalności jest skierowanie przez MOPS osoby bezdomnej, która wcześniej korzystała z noclegowni, do domu dla bezdomnych. To placówka, które oferuje stały pobyt. Osoba bezdomna może tam zamieszkać i dalej pracować nad sobą – przy wsparciu pracowników socjalnych i terapeutów – aby przygotować się do życia na swoim. Obecnie w domu dla bezdomnych przy ulicy Stefanki w Bielsku-Białej przebywa ponad 50 osób osób bezdomnych. Kolejnym krokiem jest ubieganie się o przydział mieszkania komunalnego. W ubiegłym roku na liście oczekujących na takie gminne lokum znalazło się 8 osób wychodzących z kryzysu bezdomności. Czasami pomiędzy schroniskiem a własnym mieszkaniem jest jeszcze tak zwane mieszkanie treningowe. To w nim zakwalifikowani do programu bezdomni przechodzą ostatni etap wychodzenia z kryzysu bezdomności. Mieszkają już samodzielnie, lecz nadal w lokalu należącym do MOPS pod nadzorem i kuratelą pracownika socjalnego.

Nawet dla tych, którzy znaleźli się na dnie, istnieje promyk nadziei na normalne życie i powrót do społeczeństwa. Szkoda tylko, że tak niewielu z nich chce z tego skorzystać. Ale warto postarać się im pomóc. Podejść do nich z sercem. Życzliwie.

google_news
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sutener żuli
Sutener żuli
9 miesięcy temu

Jestem sutenerem żuli, amputuje żulom ch*je Dorabiając cyce liczę, że nikt się nie zorientuje Buszuję po melinach, oferuję tanie wina A gdy koleś się nie zgadza, uprowadzam sku**ysyna Czasem przydaje się lina, bo zgadza się niewielu, Wór na pysk, czuję zysk, jesteś w burdelu, skur**elu Mamy dobrych fryzjerów, stylistów – pełna kultura Ty pier**lony menelu, niezła z ciebie maniura Na skórach dziaram tribala, każda ku**a taki ma Zgolimy ci wąsa bejbe, będą j**ać cię jak psa Na-na-na-na-na, na-nadaję ku**om imiona Mów do Bogdana Roksana, Jan to zboczona Iwona, ziomal Nie do wiary, nawet jest twój stary Dał Zbyszkowi kwiaty podpisane… Czytaj więcej »

Last edited 9 miesięcy temu by Sutener żuli
Sutener żuli
Sutener żuli
9 miesięcy temu

Sutener żuli, chodzę w hawajskiej koszuli,
A jak chcesz sobie poj**ać no to trzeba mi zabulić, ta
Paskudne szmule które były facetami,
Za je**ne cztery złote robią raj między nogami

Last edited 9 miesięcy temu by Sutener żuli
Hermenegilda
Hermenegilda
9 miesięcy temu

Ja kocham bezdomnych tak jak swojego berneńczyka i 3 koty a także starą bernardynkę co ją chcemy zaadoptować ze schroniska. Tylko dlaczego oni śmierdzą, moje zwierzątka co kocham – tylko wtedy jak nie usunę kupę.

Hermenegilda
Hermenegilda
9 miesięcy temu
Reply to  Hermenegilda

Aha, nie dopowiedziałam, że z mężem chcemy zaadoptować starą bernardynkę a mąż kocha zwierzęta jeszcze bardziej niż ja i zazdrosna jestem.

Sleyer
Sleyer
9 miesięcy temu
Reply to  Hermenegilda

A ty brałeś coś dziwnego :)))