Wydarzenia Cieszyn

Cieszyńskie niebo… w gębie

Fot. Dorota Krehut-Raszyk

Żaden stół świąteczny na Śląsku Cieszyńskim nie może się bez nich obyć. Gospodynie prześcigają się w ich przygotowywaniu, a rekordzistki robią nawet po trzydzieści i więcej „sortów”. Mowa o jedynych w swoim rodzaju cieszyńskich ciasteczkach – filigranowych przysmakach, słodkich dziełach sztuki, wyróżniających nasz region na kulinarnej mapie kraju.

Słodkości te pojawiły się na Śląsku Cieszyńskim za czasów panowania Habsburgów na przełomie XVIII i XIX wieku. Pieczone są przeważnie z okazji świąt Bożego Narodzenia, ale zdobią również stoły wielkanocne oraz przy większych uroczystościach, jak wesela czy chrzciny. „Nie wiadomo dokładnie, kto i kiedy wpadł na pomysł pieczenia wielu rodzajów drobnych ciasteczek i podawania ich jako słodkiej mieszanki. Wiadomo jednak, że w najstarszej polskiej książce kucharskiej “Compendium ferculorum” z XVII wieku znalazł się opis makaroników z migdałów, cukru i piany z białek. O najstarszych tradycjach kulinarnych na Śląsku Cieszyńskim czytamy w pamiętnikach i kalendarzach dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Pierwszym opisanym ciasteczkiem był mały i twardy placuszek wyrabiany z niekwaszonej mąki i wody z dodatkiem miodu. Z biegiem lat, pod wpływem innych kuchni, głównie austriackiej, czeskiej i niemieckiej, ciasteczka cieszyńskie stawały się misternymi, prześlicznie dekorowanymi smakołykami” – czytamy we wstępie do książki „Cieszyńskie ciasteczka”.

Ile jest rodzajów cieszyńskich ciasteczek? Tego nie wie chyba nikt, ale z pewnością około setki lub więcej. Niektóre można piec, inne tego nie wymagają, jedne są biszkoptowe i piaskowe, inne kruche lub piernikowe, ale wszystkie – słodkie, przepyszne i uzależniające.

Pierwsze wypieki powstają kilka tygodni przed świętami – te z najdłuższym okresem przydatności oraz pierniki, które potrzebują czasu, by zmięknąć, choć są też i takie w wersji „last minute”. Na koniec przygotowywane są ciasteczka na bazie masła. Ile jest rodzajów cieszyńskich ciasteczek? Tego nie wie chyba nikt, ale z pewnością około setki lub więcej. Niektóre można piec, inne tego nie wymagają, jedne są biszkoptowe i piaskowe, inne kruche lub piernikowe, ale wszystkie – słodkie, przepyszne i uzależniające. Rogaliki, grzybki, kwiatki, kulki, zozworki czyli ciasteczka imbirowe, anyżówki, ciastka robione przez maszynkę, półksiężyce, koniczynki, ule, krajanki, orzeszki, chlebiczki, kocie oczka, całuski, kokoski, bawole oczka, marcepanowe jabłuszka, kawusie, czekoladowe bloki, rolady kokosowe i wiele, wiele innych… Bogactwo receptur jest naprawdę ogromne i tak różnorodne jak różnorodny – pod wieloma względami – był i jest Śląsk Cieszyński. Niektóre przepisy powielają się w większości domów, a inne są modyfikowane, udoskonalane. Ale nawet, gdy gospodynie przygotowują ciasteczka według tych samych receptur, mogą one smakować i wyglądać inaczej. Duże znaczenie mają tutaj dobrej jakości produkty, najlepiej naturalne, jak również precyzja w wykonaniu oraz zdobieniu.

Nie bez powodu kiedyś liczba ciasteczek na stole świadczyła o grubości portfela gospodarzy, gdyż są to – podobnie jak dziś – dość drogie wyroby. Do ich przygotowania potrzeba bowiem dużych ilości masła, cukru, miodu, różnego rodzaju orzechów, migdałów, kokosu czy rodzynek, nie licząc kosztów pieczenia i dekorowania na przykład lukrem, polewami, kandyzowanymi owocami czy bakaliami. Zaradne kucharki jednak zawsze potrafiły wyjść z trudnej sytuacji i nawet w czasach niedostatku udawało im się przygotować przysmaki, na przykład sięgając do ich produkcji po… słoninę i wyczarowując przepyszne ciasteczka ze skwarek. Po upieczeniu wszystkie ciasteczka wędrują do pudeł, każdy rodzaj osobno, aby nie wyschły i zachowały swój smak oraz aromat. Pierniki często stają się również ozdobą choinek, a w towarzystwie innych przysmaków stanowią doskonały prezent bożonarodzeniowy.

Wydaje się, że tradycja pieczenia ciasteczek cieszyńskich nigdy nie zaginie, tym bardziej że podtrzymywana jest przez różnego rodzaju konkursy organizowane przed świętami Bożego Narodzenia w wielu miejscowościach Śląska Cieszyńskiego, między innymi w Cieszynie, Skoczowie czy Istebnej. Startujące w nich panie – ale także panowie! – potrafią wciąż zaskoczyć perfekcją wykonania tradycyjnych receptur, ale również innowacyjnym podejściem. Modne jest też „odchudzanie” składu – co tu ukrywać – tuczących ciasteczek, poprzez stosowanie różnych rodzajów mąki czy zastępowanie białego cukru trzcinowym. Jedno jest pewne – przygotowywanie specjałów pomaga wejść w atmosferę świąt i spędzić ten czas rodzinnie. Dzięki ciasteczkom cieszyńskim domy w regionie wypełniają się wieczorami cudnymi zapachami, a rodzina spędza ze sobą czas. Ta wartość – scalająca i pogłębiająca relacje między bliskimi- jest niezwykle istotna i jest kolejnym powodem, dla którego warto kultywować tradycję.

Fot. Dorota Krehut-Raszyk

navigate_before
navigate_next

google_news
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Igor
Igor
4 lat temu

Po co pieką jak później chowają totalny bezsens

Bielsko
Bielsko
4 lat temu

Piekłam z córką. Co roku inne znikają najszybciej, wczoraj było szaleństwo na te składane z powidłami z mąki ziemniaczanej. W zeszłym królowały ze spirytusem i kokosem. Wcześniej rogaliki orzechowe. Nigdy nie wiem, które będą przebojem. Smacznego Wszystkim!