Wydarzenia Bielsko-Biała

Co z rannymi, co z martwymi? Los potrąconych

Ranny lub martwy zwierzak potrącony przez samochód to dość powszechny widok na naszych drogach. Nie wszyscy kierowcy wiedzą, że nie można pozostać obojętnym wobec takiego zdarzenia.

Kodeks ruchu drogowego mówi jasno, że „każdy kierowca, który potrąci lub zauważy ranne zwierzę ma obowiązek udzielenia mu pomocy lub zawiadomienia odpowiednich służb o potrzebie udzielenia takiej pomocy” (za ucieczkę z miejsca zdarzenia i nieudzielenie pomocy rannemu zwierzęciu, jak również niepoinformowanie o nim odpowiednich służb, grozi kara grzywny nawet do 5 tysięcy złotych). Uczestnicy ruchu drogowego mają też obowiązek zawiadomić służby o wszelkich przedmiotach i przeszkodach znajdujących się na drodze stwarzających zagrożenie w ruchu, w tym także o zalegających na drodze martwych zwierzętach (oczywiście chodzi raczej o większe osobniki, bo rozjechana mysz albo jeż raczej nie staną się przyczyną wypadku). Pytanie brzmi jednak – gdzie dzwonić w takich sytuacjach? Najlepiej zawiadomić policję, bo mundurowi będą wiedzieć, jakie kroki należy przedsięwziąć. Bo interwencję w takich sytuacjach podejmują przeróżne służby i instytucje, z istnienia których czasami nie zdajemy sobie sprawy, więc nie ma mowy o znajomości numeru telefonu.

W Bielsku-Białej potrąconymi na szosie zwierzętami zajmują się obecnie (od ubiegłego roku) aż cztery niezależne podmioty. Dawniej było o wiele prościej, bo wszystkie takie zdarzenia obsługiwali pracownicy schroniska dla zwierząt. Obecnie o tym, kto wyjeżdża na interwencję, decyduje to, jakie zwierzę zostało potrącone oraz czy jest ranne, czy martwe. Rozróżnia się w tym wypadku trzy podstawowe grupy zwierząt: gospodarskie (krowy, konie, owce itp.), domowe (psy, koty itp.) oraz dziko żyjące (sarny, jelenie, dziki itp.).
Bez względu na to, jaki to zwierzak, jeśli zginie na drodze, usuwaniem truchła zajmuje się Zakład Gospodarki Odpadami, z którym Ratusz podpisał w tej sprawie umowę. W ZGO istnieje specjalna sekcja, która zwozi z dróg martwe zwierzaki i poddaje je utylizacji.
I zwozi tego sporo, bo rocznie kilka ton. Warto tu wyjaśnić, że za usuwanie martwych zwierząt z dróg odpowiedzialni są ich zarządcy, lecz z przepisów ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach wynika, że to lokalny samorząd ma obowiązek „zapewnienia zbierania, transportu i unieszkodliwiania zwłok bezdomnych zwierząt na swoim terenie”. Stąd też zadanie to spoczywa na barkach lokalnego samorządu.

Jeśli zwierzak przeżyje, sprawy się komplikują. Najpierw na miejsce wzywany jest działający na zlecenie Urzędu Miejskiego weterynarz. To on ocenia, w jakim stanie jest „pechowiec” i podejmuje decyzję o jego dalszym losie. Gdy uzna, że obrażenia są poważne i nie da się uratować zwierzaka, usypia go zastrzykiem, aby ulżyć jego cierpieniu. A gdy rokowania są lepsze? W przypadku zwierząt gospodarskich, ranne lub błąkające się po drogach Bielska-Białej czworonogi trafiają do jednego z gospodarstw rolnych na terenie miasta, z którym Urząd Miejski zawarł porozumienie. Tam zwierzę przechodzi rekonwalescencję. Takich przypadków jest jednak bardzo niewiele.

Ofiarą samochodów padają najczęściej zwierzęta domowe oraz dzikie. Te pierwsze, po tym jak zdiagnozuje je weterynarz i uzna, że zwierzaka można uratować, trafiają na leczenie i rekonwalescencję do miejskiego schroniska dla zwierząt. W przypadku dziko żyjących procedura jest podobna, lecz zajmuje się nimi obecnie Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Mysikrólik z Bielska-Białej, z którym władze miasta zawarły stosowną umowę. Dzięki temu ranne sarny czy borsuki nie trafiają już do schroniska, gdzie przeżywały dodatkowe katusze, słysząc szczekające i ujadające wokół psiaki.

Zdarza się czasami, że po kolizji z samochodem potrącona sarna czy dzik ucieka w szoku do lasu albo w pola. W takiej sytuacji nie podejmuje się dodatkowych działań. Po prostu przyjmuje się, że zwierzę jest na tyle sprawne, że jakoś sobie poradzi. Najczęściej jednak, po zderzeniu z rozpędzonym samochodem, zwierzę ginie od razu lub jest tak ciężko ranne, że jedyne co można zrobić, to podać mu zastrzyk usypiający…

google_news
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Konstantynopolitańczykówna
Konstantynopolitańczykówna
3 lat temu

Pytanie też co zrobić z samorządami, które nie sprzątają martwych zwierząt i widzi się jak te są rozjeżdżane lub na poboczu leżą tak długo aż pozostaje skóra.

Hermenegilda Pierwsza
Hermenegilda Pierwsza
3 lat temu

Na tobie też pozostaje skóra a żyjesz.

Konstantynopolitańczykówna
Konstantynopolitańczykówna
3 lat temu

Zrozumiałe, podszywacz, bo skórczybyk.

Konstantynopolitańczykówna
Konstantynopolitańczykówna
3 lat temu

Są wątpliwości jak się pisze skórczybyk?, a może skurczybyczka? – to musi wiedzieć podszywacz dając tak mądrą uwagę j.w.

Konstantynopolitańczykówna
Konstantynopolitańczykówna
3 lat temu

Żyję bo mam rzyć, podszywacz, jeszcze jedna mądra odpowiedź. Możliwości wszystkie nie są wyczerpane ciurkiem.