Przed nami Boże Narodzenie inne niż wszystkie. Zgodnie z rządowymi obostrzeniami, spędzimy je w kameralnym gronie, a do świątecznego stołu nie możemy zaprosić więcej niż pięć osób. Hodowcy ryb w regionie mają nadzieję, że koronawirus oraz rządowe zakazy nie uderzą w sprzedaż karpia i nie przeszkodzą mu w trafieniu na wigilijne talerze…
Wyhodowanie ważącego 1,5 kg karpia, czyli tego najchętniej kupowanego przez Polaków, zajmuje trzy lata. Trzy lata temu, gdy z myślą o grudniu roku 2020 roku zarybiano stawy w naszym regionie, słynącym z hodowli świątecznego przysmaku, o koronawirusie nie słyszał nikt. Dlatego przygotowana została mniej więcej ta sama ilość ryb, jak w poprzednich sezonach.
– Odłowy u mnie w tym roku były na przeciętnym poziomie i myślę, że spokojnie uda się wywiązać z dostaw. Karpie ładnie urosły. Średnia sztuka waży około 2 kilogramów, ale są też mniejsze i większe. Mamy również amury i tołpygi, a szczupaki i sumy już udało się sprzedać – cieszy się Ryszard Maciejewski, właściciel gospodarstwa rybackiego w Dębowcu, gospodarujący na stawach w Dębowcu, Simoradzu, Kostkowicach i Ochabach Małych. W swojej około 55-letniej pracy nie pamięta przedświątecznego czasu tak niepewnego pod wieloma względami…
– Straszliwie denerwująca jest otoczka, w której przychodzi nam pracować. Ta ogólna niepewność – wezmą, nie wezmą, zamkną, nie zamkną – towarzyszy nam szczególnie na finiszu tegorocznej hodowli. Przepisy, które się zmieniają dość często, czasami z dnia na dzień, wpływają na to, jak będzie w tym roku wyglądać wigilia i jakie będzie nastawienie ludzi do świętowania, a przez to do kupowania karpia. Robimy swoje i możemy jedynie mieć nadzieję, że ryby nie podzielą losu chryzantem przed Wszystkimi Świętymi. Na szczęście nikt też nie wpadł na pomysł, by pobierać od nich wymazy… – mówi z przymrużeniem oka Ryszard Maciejewski.
Zmniejszonego zainteresowania karpiami nie odczuwa Roman Kamiński, prezes Gospodarstwa Rybackiego w Pogórzu. – Jest w zasadzie tak, jak w poprzednich latach, również jeśli chodzi o ceny. Sprzedaż odbywa się planowo, choć na pewno ten rok jest nietypowy. Jaki ostatecznie będzie miała wpływ historia z epidemią na handel rybami, okaże się pod koniec grudnia – mówi Roman Kamiński. Przyznaje, że z powodu zimnego kwietnia i maja przyrosty karpia nie były takie, jak oczekiwano i jest sporo drobniejszych sztuk. To jednak nie stanowi większego problemu. Gorzej z kormoranami, które spędzają hodowcom sen z powiek.
– Presja ze strony ptaków rybożernych jest coraz większa. Jesienią tysiące kormoranów wyrządziło ogromne straty i szkody w gospodarce rybackiej w naszym regionie. Materiał zarybieniowy jest niszczony, co ma wpływ na hodowlę w najbliższych latach. Oprócz kormoranów, na stawach pojawiają się także białe czaple. Kiedyś należały do rzadkości, a dziś na naszych stawach żeruje ich po kilkaset sztuk. Kormorany możemy płoszyć i robimy to na różne sposoby, ale przy tak dużej ilości jest to utrudnione, żeby nie powiedzieć, że niemożliwe. Te ptaki świetnie sobie radzą, nie uciekają, przenoszą się tylko z miejsca na miejsce. W tym roku mam wrażenie, że jest ich rekordowo dużo – twierdzi Roman Kamiński. Dodaje, że od zeszłego roku poszerzył się do około 500 hektarów areał, na którym hodowlę prowadzi spółka z Pogórza, gdyż do jej zasobów doszło ponad 260 hektarów stawów w Iłownicy i Landeku, wydzierżawionych od Polskiej Akademii Nauk.
Ile w tym roku kosztuje karp? W hurcie około 9-10 zł za kilogram, w detalu 14-15 zł.
Ja i nie tylko juz od paru lat nie kupuję karpia tylko miruna filet itp zawsze karb zostawał a teraz wszystko zmacznie zjedzone.
To znaczy że na stole nie może być więcej niż pięć karpi ? 😮
Zgadza się, gdyby więcej to już hurt i hodowca traci na cenie.
Dobrze że na razie się nie czepiają pstrągów