Cztery zastępy straży pożarnej, pogotowie ratunkowe i policję wysłano w nocy z soboty na niedzielę po otrzymaniu zgłoszenia, z którego wynikało, iż dym wydobywa się z okna bloku przy ul. Sobieskiego w Czechowicach-Dziedzicach. Drzwi do mieszkania dość długo nikt nie otwierał.
Zgłoszenie zdarzenia wpłynęło z WCPR o godz. 23.36. – Po dojeździe na miejsce i przeprowadzeniu rozpoznania okazało się, że drzwi do mieszkania nikt nie otwiera, a wewnątrz świeci się światło. Ratownicy, przy użyciu drabiny przystawnej sprawdzili, czy w mieszkaniu ktoś jest. Po chwili okazało się, że w mieszkaniu jest mężczyzna, który właśnie się obudził i był zdezorientowany tym, że ktoś puka w okno, a także do drzwi. Chwilę czasu mu zajęło, żeby zastanowić się, czy otworzyć drzwi, ale w końcu otworzył. Ratownicy weszli do mieszkania i ugasili spalony posiłek, pozostawiony na piecu gazowym – powiedział nam asp. Sztab. Józef Stec z Posterunku Zamiejscowego JRG2 w Czechowicach-Dziedzicach
Mieszkanie zostało przewietrzone i sprawdzone pod kątem stężenia tlenku węgla, zagrożenia nie stwierdzono. W tym przypadku okazało się, że spaliły się na węgiel jajka. Lokatora mieszkania pouczono, że musi dozorować każdy posiłek, który zostawia na włączonym piecu gazowym. Mężczyzna odmówił pomocy medycznej i badania.
– Każdy posiłek pozostawiony bez dozoru na włączonej kuchence stwarza zagrożenie, niejednokrotnie taki posiłek doprowadził do pożaru pieca gazowego, kuchni, pożar może także rozprzestrzenić się na inne pomieszczenia. W takim przypadku nie mamy do czynienia ze smrodem spalenizny, a gazami pożarowymi, które otrują lokatorów mieszkania – podkreślał nasz rozmówca. W akcji uczestniczyły zastępy straży pożarnej z Posterunku Zamiejscowego JRG2 w Czechowicach-Dziedzicach, OSP Czechowice, OSP Lipowiec, zespół ratownictwa medycznego i policja.