Wydarzenia Bielsko-Biała Czechowice-Dziedzice

Czechowice: Wojna o skrawek centrum miasta. Park czy market…

Władze Czechowic-Dziedzic dały szlaban na budowę w centrum miasta kolejnego supermarketu. Według przedstawiciela inwestora, gminę czeka sądowa walka z właścicielami nieruchomości, którzy nie zgadzają się na obniżenie wartości ich nieruchomości poprzez zmianę w planie zagospodarowania przestrzennego terenu usługowego na zielony.

O półhektarowej działce na rogu ulic Konopnickiej i Moniuszki „beskidzka24” pisała już wielokrotnie. Stoi tam opuszczony i zrujnowany dom, wpisany do rejestru zabytków. Cały teren gęsto porastają chaszcze. Od lat ta działka w samym centrum miasta jest dzikim wysypiskiem śmieci i miejscem organizacji libacji alkoholowych. Niejednokrotnie podkładano tam ogień, stawiając na nogi wszystkie służby i rodząc koszty po stronie państwa i samorządu.

Jak „beskidzka24” już informowała, władze gminy były zainteresowane odkupieniem działki, aby w tym miejscu urządzić nowy park miejski. Choć zakupiony przez gminę operat szacunkowy wskazywał, że nieruchomość jest warta 2,3 miliona złotych, a według właścicieli – 2,6 miliona, to gmina była gotowa wydać około 1,5 miliona. Te różnice w oczekiwaniach sprawiły, że nie udało się dojść do porozumienia.

Tymczasem właściciele działki porozumieli się z inwestorem, który w tym miejscu chce wybudować sklep o powierzchni około 1,1 tysiąca metrów kwadratowych i z 80 miejscami parkingowymi. Jak tłumaczy przedstawiciel inwestora Piotr Paprocki z mikołowskiej firmy Terra Project, podpisano już notarialną umowę przedwstępną na zakup nieruchomości. Inwestor jest gotowy, aby sklep wybudować i oddać do użytku jeszcze w tym roku. Zasłaniając się tajemnicą handlową, nie informuje o jakiej sieci handlowej mowa.

Jednak władze Czechowic-Dziedzic właśnie dały szlaban na tę inwestycję. 10 lipca radni uchwalili nowy plan zagospodarowania przestrzennego dla tej części centrum miasta. Tylko jeden radny był przeciwny, reszta była za. Teren, na którym mieści się działka, został więc zamieniony z takiego o funkcji usługowej na taki o funkcji terenów zielonych, co uniemożliwia budowę sklepu.

Piotr Paprocki w imieniu inwestora prosił radnych – bezskutecznie – o przesunięcie głosowania nad planem zagospodarowania przestrzennego. – Jesteśmy w przeddzień otrzymania dokumentów zezwalających na inwestycję i jesteśmy w stanie szybko rozwiązać problem wysypiska w centrum miasta – wskazywał. Dodał, że inwestycja błyskawicznie rozwiąże problem z podpaleniami i pijaństwem w tym miejscu. Jak tłumaczył po sesji, burmistrz podjął celowe i szybkie działania nakierowane tylko na jedno – zablokowanie inwestycji.

Burmistrz Marian Błachut na działaniach inwestora i właścicieli nieruchomości nie zostawił suchej nitki. Stwierdził, że inwestor nie przestawił żadnych konkretów. Plany budowy określił jako kombinacje oraz omijanie lub naginanie prawa, bo uważa, że ta „stodoła” – jak określił sklep – nie powinna dostać pozwolenia na budowę ze względu na to, że nie wpisuje się w określony prawem charakter zabudowy tej części miasta. – Nie jesteśmy zainteresowani tym, żeby kosztem zieleni powstał kolejny obiekt wielkopowierzchniowy. Wolą Rady jest, by był tu teren zielony. Miasto jest coraz bardziej zabetonowywane. Dostawy którędy się będą odbywać? Ciasnymi drogami śródmiejskimi? – irytował się.

Burmistrz prosił też, by nie pouczać władz miasta na temat utrzymywania porządku w tym miejscu. – Patrole policji i straży miejskiej działają tam tylko dlatego, że właściciel nie dba o działkę i chce zrobić interes życia. To wszystko sprowadza się jedynie do podejścia biznesowego – wskazał. – Przedstawiłem propozycję (finansową – przyp. red.) realną dla nas. Zieleń jest potrzebna właśnie w centrum, a nie na obrzeżach, bo tam ona jest – dodał.

Piotr Paprocki wskazał, że decyzja Rady o zablokowaniu inwestycji sprawi, iż problem z zaniedbaną działką może trwać kolejne lata. – To, że macie pomysł na zakup, to tylko propozycja miasta, na którą druga strona musi się zgodzić – powiedział. I ostrzegł, że gminę czeka walka w sądzie z właścicielami nieruchomości z Wrocławia. – Będą długie lata kolejnych problemów, a parku tam nie będzie – stwierdził. – Czy to jest groźba? – zapytał przewodniczący Rady Miejskiej Damian Żelazny, ale nie doczekał odpowiedzi.

google_news