Wydarzenia Cieszyn

Czuję się jak w więzieniu

Fot. Katarzyna Lindert-Kuligowska

W domach pomocy społecznej napatrzyłam się tylko na śmierć. Mam już dość tego widoku! Nie chcę tak spędzić drugiej połowy życia – mówi wprost Katarzyna Wojtkiewicz, podopieczna jednego z cieszyńskich domów pomocy społecznej. Jakiś czas temu w jej głowie zrodził się plan usamodzielnienia. Aby choć raz od czterdziestu lat poczuć się jak dorosła osoba. Ale – w jej przypadku – to wcale nie jest tak proste…

Kobieta zmaga się z zanikiem rdzenia kręgowego i móżdżku. Genetyczną chorobą, która wyniszcza organizm i zabiera powolutku władzę nad ciałem. Kasia już nie chodzi, porusza się na inwalidzkim wózku. – Pokój dzielę z dwiema współlokatorkami. Co dzień muszę wstawać o 5.00. Mimo że nigdzie mi się nie spieszy… Że mogłabym pospać nawet do południa. Wywalczyłam tylko, że nie robią już mi „plejady gwiazd”, czyli opiekunowie nie zapalają od razu światła w pokoju. Wszystko podporządkowane jest harmonogramowi – śniadanie jest zawsze o określonej godzinie. Bezwzględnie światło musi być zgaszone o 22.00. Wyobraź sobie – mam 40 lat i nie wolno mi poczytać książki w nocy ani obejrzeć do końca filmu. Czasem czuję się jak w więzieniu i nie chce już tak żyć! Mój mózg pracuje, mam pasję, chcę się rozwijać. Wiem, że z powodu choroby mam ograniczenia – ale dlaczego muszę godzić się także na życie zgodne z grafikiem domu? – żali się.

Chwile wytchnienia od smutnej rzeczywistości dają jej lekcje śpiewu. Chodzi na zajęcia z emisji głosu do Cieszyńskiego Ośrodka Kultury „Dom Narodowy”. – W tym roku zamierzam zaśpiewać kolędy w cieszyńskim więzieniu. Ma to być przy okazji świątecznych paczek – taka atrakcja. W zeszłym roku śpiewałam w Domu Dziecka. Było bardzo miło – wspomina Katarzyna Wojtkiewicz. Złożyła wniosek o przeniesienie do innej placówki – do Mikołowa. Tam podopiecznymi są osoby młodsze niż w cieszyńskiej placówce. Ale – jak twierdzi – to nie jest rozwiązanie jej problemów. – Marzy mi się mieszkanie… Przyjęcie kolędy przy swoim stole. I fototapeta, choć przy tym się nie upieram. Chciałabym zaznać trochę wolności, normalnego życia – czytania do późnych godzin nocnych, wysypiania się, oglądania filmów… Potrzebuję wsparcia – wiem to, zwłaszcza w czynnościach higienicznych, ale myślę, że dałabym radę mieszkać samodzielnie. W mieszkaniu przystosowanym do możliwości wózka inwalidzkiego – stwierdza Katarzyna Wojtkiewicz.  Problem w tym, że wielu specjalistów związanych z opieką społeczną jest zdania, że kobieta nie poradzi sobie samodzielnie. Zwłaszcza że nie może liczyć na wsparcie w rodzinie, bo jej rodzice i dziadkowie nie żyją.

– Wielu podopiecznych nie zdaje sobie sprawy, ile wsparcia na co dzień potrzebują – pilnowania wizyt lekarskich, rachunków, prania, zakupów, sprzątania czy wykupywania leków. Część mocno podupada na zdrowiu, gdy rezygnuje z pobytu w Domu Pomocy Społecznej. Nie są w stanie dotrzeć do lekarza, a gminy nie mają obowiązku i możliwości pomagania im w dojeździe do przychodni czy na rehabilitację. Pojawia się wiele problemów dnia codziennego, na które nie byli przygotowani jako podopieczni domów pomocy społecznej. Jak choćby wypełnianie odpowiednich dokumentów i wniosków, pilnowanie budżetu itd. Co więcej, część osób, która opuszcza DPS, staje się bardzo samotna – mówi Agnieszka Baszczyńska, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Cieszynie. Jej zdaniem placówki są często niesprawiedliwie demonizowane. – Trzeba wiedzieć, że domy pomocy społecznej nie ograniczają w żaden sposób zainteresowań czy potrzeb swoich podopiecznych. Wręcz przeciwnie – wspierają ich w tym. Jeśli trzeba kogoś podwieźć – zawożą. Organizują zajęcia, warsztaty, spotkania czy inne wydarzenia kulturalne. Są świetlice, aneksy kuchenne do przygotowania sobie samodzielnie posiłków. Np. w PDPS „Pogodna Jesień” jest kółko teatralne. Na scenie występują 70- 80-letni aktorzy. Pracownicy często organizują wyjazdy, są także dostępni dla podopiecznych – gdy ci chcą porozmawiać. Nie ma także problemów z wychodzeniem z placówki czy to na spotkania, do kawiarni czy na inne zajęcia. Można także wziąć „urlop” i złożyć wniosek np. o dwa tygodnie przerwy w pobycie w placówce. Mieszkańcy w domach pomocy społecznej mogą także w miarę możliwości dopasować do swoich potrzeb – dobrać firanki, zawiesić obrazy, zdjęcia, kupić tapczan zamiast łóżka – wylicza Agnieszka Baszczyńska.

Rozwiązaniem problemów osób takich jak Katarzyna Wojtkiewicz byłoby stworzenie miejsca, w którym niepełnosprawni mogliby się poczuć jak w domu. W jednoosobowych pokojach z dostępem do łazienki, gdzie pomoc pielęgniarki czy opiekuna byłaby na wyciągnięcie ręki. – Rozważaliśmy przystąpienie do programu związanego właśnie ze stworzeniem centrum opiekuńczo-mieszkaniowego. Byłaby to placówka z pokojami jednoosobowymi, a jednocześnie z odpowiednim wsparciem kadrowym. Wiemy, że byłby też problem z finansowaniem kolejnej placówki pomocowej. Obecnie na terenie naszego powiatu funkcjonuje aż osiem DPS-ów. To duże obciążenie dla budżetu powiatu cieszyńskiego. W tym roku w ocenie zasobów pomocy społecznej w województwie śląskim zauważa się, że nadal na terenie naszego powiatu jest najwięcej placówek pomocowych. Mimo to rozważamy kilka propozycji umiejscowienia takiego centrum. Do tej pory nie udało się nam wytypować odpowiedniego budynku, w którym można byłoby je utworzyć. Nadal analizujemy możliwości utworzenia takiego centrum – przyznaje Agnieszka Baszczyńska.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Jan
Jan
4 lat temu

Mam co najmniej mieszane uczucia w stosunku do tej kobiety