Wydarzenia Bielsko-Biała

Dżungla w centrum Czechowic

Właściciele 50-arowej, skandalicznie zaniedbanej nieruchomości w centrum Czechowic-Dziedzic zamierzają ją wreszcie sprzedać. Zażyczyli sobie jednak 2,5 miliona złotych, na co burmistrz kręci nosem. Chciałby tam oddać mieszkańcom do użytku piękny śródmiejski park, ale nie takim kosztem.

Rejon ulic Moniuszki i Konopnickiej to ścisłe centrum miasta – budynek przy budynku, ale ostała się 50-arowa nieruchomość. Mieszkańcy na jej sąsiedztwo pomstują od lat, bo psuje wizerunek dzielnicy. Ogrodzenie jest zrujnowane, budynki jeszcze bardziej, a chaszcze tworzą istną dżunglę. Nieruchomość ma siedmiu właścicieli. Tylko jeden mieszka w Czechowicach-Dziedzicach. Nie potrafią zadbać o porządek na swojej posesji, ale potrafią ją… wycenić. Burmistrz usłyszał, że miasto musiałoby wyłożyć aż 2,5 miliona złotych. Cena skądinąd uzasadniona, bo nawet przeprowadzona przez miasto wycena opiewa na 2,3 miliona złotych. Marian Błachut wskazuje, że to cena niemiarodajna, bo prawdziwa wartość nieruchomości będzie taka, za ile… zostanie w końcu sprzedana. Tłumaczy przy tym, że trudno ją będzie wykorzystać pod cele komercyjne, na przykład supermarket czy budynek wielorodzinny, bo nie ma tu ani dojazdu, ani parkingu. Zaznacza, że dodatkowym problemem i kosztem będzie uporanie się z dwoma budynkami o powierzchni prawie 200 metrów kwadratowych każdy. Znajdują się w fatalnym stanie technicznym, a przy tym są wpisane na listę zabytków. – Powiedziałem właścicielom, że półtora miliona to wszystko, na co mogą liczyć. Byli tym bardzo oburzeni. Ale nie damy 500 złotych za metr, jeśli sami działki w podobnej lokalizacji – i to z dojazdem – sprzedawaliśmy po 200 złotych. Każda wyższa kwota byłaby nieprzyzwoita – stwierdził podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej.

Burmistrz zaskoczył radnych pomysłem na wykorzystanie 50-arowej działki. Bynajmniej nie sięga po zapasy kostki brukowej. – To ostatnie miejsce w centrum, które można by było urządzić pod teren zielony. Takich miejsc brakuje. Całe centrum mamy zabudowane i zabetonowane. Nawet studenci z Katowic i Czech, którzy mieli tu warsztaty i oceniali przestrzeń miejską uznali, że centrum jest ciasne, są w nim tylko drogi i parkingi, a żadnej zieleni. Trzeba mieszkańcom stworzyć tu zakątek, w którym mogliby wypocząć – uzasadniał. – Nie można myśleć tylko w kategoriach bruku, asfaltu i betonu. Trzeba równowagi – przekonywał.

Pierwszą myślą czechowickich radnych było wykorzystanie działki pod parking, ale ten pomysł nie przypadł do gustu burmistrzowi. – To nieekonomiczne. Byłby to najdroższy parking w historii – ocenił. Radny Stanisław Kopeć wpadł na pomysł, który godziłby dwie wizje. Można bowiem zrobić park z… podziemnym parkingiem.

Mnożenie projektów wykorzystania działki w centrum to na razie dzielenie skóry na niedźwiedziu. Mogą minąć lata zanim obie strony dojdą do porozumienia w sprawie ceny. Co więcej, jak przyznał gospodarz gminy, tej obecnie nie stać na wyłożenie nawet 1,5 miliona. – Powiedzmy sobie szczerze, że nie mamy pieniędzy w budżecie i nie potrafiłbym wskazać źródła finansowania takiej inwestycji – powiedział.

W lutym na niezabezpieczonej posesji potencjalnych milionerów doszło do kolejnego incydentu.

Tym razem ktoś podpalił śmieci zgromadzone na pierwszym piętrze budynku. Strażacy pojawili się na miejscu błyskawicznie. Jako że koczują tam bezdomni, w pierwszej kolejności sprawdzili, czy w środku nie ma ludzi. Wykluczyli to, ugasili pożar i przeprowadzili niezbędne prace rozbiórkowe. Po godzinie zakończyli akcję i do akcji wkroczyli policjanci. Szukają osoby, która podłożyła ogień pod budynkiem.

 

google_news