Decyzja o wycince ponadstuletniego dębu w centrum Bielska-Białej spotkała się ze sprzeciwem lokalnej społeczności. Drzewo zostaje, jednak jego los i tak wydaje się przesądzony.
Drzewo jest w tak złym stanie, że w każdej chwili może się wywrócić. Na razie ratusz podejmie jednak próby jego ratowania. Już w kwietniu Radni zdecydowali, że potężny dąb rosnący na niewielkim skwerku u zbiegu ulic Młyńskiej i Reymonta utraci status pomnika przyrody. Drzewo poważnie choruje. Jego korzenie i pień zaatakował groźny grzyb. Dolna część pnia i korzenie są mocno wypróchniałe. Ogromne drzewo jest bardzo niestabilne i w każdej chwili może runąć, nawet pod własnym ciężarem. Tymczasem rośnie w mocno zurbanizowanym i ruchliwym punkcie miasta. Szkopuł w tym, że z pozoru drzewo wygląda na zdrowe i co roku mocno się zazielenia. Stąd też, gdy tylko pojawiła się informacja, iż dąb ma być ścięty, w internecie zaroiło się od krytykujących tę decyzję komentarzy.
Drzewo byłoby już dawno wycięte, gdyby nie konieczność przeprowadzenia długiej i czasochłonnej biurokratycznej procedury. Jej ostatnim elementem było uzyskanie w Urzędzie Marszałkowskim w Katowicach zgody na wycinkę. Ta mogła być wydana na podstawie oceny stanu faktycznego przez urzędników marszałka. Sprawą zajęli się w lipcu, kiedy to zorganizowano w Bielsku-Białej wizję lokalną w celu sprawdzenia, w jakiej kondycji jest dąb. Oprócz specjalistów z Katowic wzięli w niej udział przedstawiciele ratusza oraz Rady Osiedla. Urząd Marszałkowski zezwolił na wycinkę, zasugerowano jednak, aby zanim do tego dojdzie, władze miasta spróbowały jeszcze jakoś ratować stare drzewo. Tak też zrobiono. Ścięto większość korony, aby drzewo było bardziej stabilne. Pozostał tylko rosochaty kikut, który – mają nadzieję w ratuszu – na wiosnę wypuści jakieś liście. Nie będzie to już więc rozłożysty dąb, lecz stary pień, tak zwany świadek – wspomnienie pozostałe po wiekowym olbrzymie. Aby choć pień mógł pozostać, trzeba najpierw sprawdzić, czy jest na tyle mocny i stabilny, iż się nie wywróci. Takie badanie stateczności ma zostać wykonane na zlecenie ratusza. Eksperci „pohuśtają” pniem i przekonają się czy jest w stanie przetrwać podmuchy wiatru. Jeśli okaże się, że tak – będzie stał. Jeśli nie – zostanie wycięty.
Stara metoda.
Najpierw obcina się konary a za rok, dwa będzie można stwierdzić że pień obumarł i spokojnie go ściąć.
Zostaje, będzie uzasadnienie dla stawania włosów dęba. Aby pień się nie wywrócił można przecież zrobić rusztowanie podpórcze w koło. Bo wiadomo w którą stronę zechce się przewrócić?, chyba eksperci poprzez huśtanie nie ocenią. Ile kasy wydano i zostanie jeszcze wydane na ratowanie zabytku podliczył ktoś?
A może ktoś tu z dęba spadł ?
Może jakiś chłop jak dąb.