Wydarzenia Cieszyn

Dla polskiej soli ryzykowali życiem

Wydobywaną w Wieliczce sól masowo szmuglowano na Śląsk Cieszyński. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Na przestrzeni stuleci przez Śląsk Cieszyński szmuglowano niemal wszystko. Jeszcze dwie dekady temu fortuny powstawały na przemycie czeskiego alkoholu do Polski. Dla odmiany trzysta lat temu na masową skalę przemycano nad Olzę i Ostrawicę… polską sól.

Do rozkwitu pokątnego handlu – jak to często bywa – doprowadziły same władze państwowe. Od wieków, obok podatków nakładanych na obywateli i ich majątki (gospodarstwa rolne, warsztaty rzemieślnicze czy obiekty handlowe), do głównych wpływów fiskalnych państwa należą tzw. podatki pośrednie, rożnego rodzaju akcyzy czy monopole. W XVIII wieku jednym najbardziej „wydajnych” na Śląsku Cieszyńskim okazał się monopol na sól – składnik wszystkich potraw, ważny również w hodowli beskidzkich owiec. Habsburgowie wprowadzili go w 1700 r. (dwa lata później objęli monopolem tytoń). 40 lat później wpływy z tego monopolu stanowiły w naszym regionie niespełna połowę łącznej sumy wszystkich obowiązujących tu podatków pośrednich. Sprzedaż soli należała więc (obok prawa wyłączności produkcji i sprzedaży napojów alkoholowych) do najważniejszych źródeł dochodów fiskalnych. I władze brutalnie strzegły tego monopolu.

Mając dostęp do alpejskiej soli z okolic Salzburga, a także do soli z Turdy w węgierskim Siedmiogrodzie, Habsburgowie „od zawsze” blokowali import tańszej soli z Wieliczki. Z kolei w 1657 r., kiedy Jan Kazimierz oddał w zastaw cesarzowi Leopoldowi I Habsburgowi żupy w Wieliczce (w zamian cesarz zobowiązał się do pomocy militarnej Polsce), władze zakazały śląskim kupcom bezpośredniego zakupu soli w Rzeczpospolitej. Efektem decyzji stał się powszechny przemyt soli na Śląsk i Morawy, trwający przez niemal cały XVIII wiek.

Już w 1654 r. nadfiskał śląski donosił o kontrabandzie soli (a także sukna) przez Polską Ostrawę, Frydek, Racimów i inne miejscowości na Morawy. Na niespotykaną wcześniej skalę szmugiel soli rozwinął się jednak na Śląsku Cieszyńskim dopiero na początku XVIII stulecia. I to mimo iż cesarz Karol VI nakazał karać to przestępstwo gardłem.

Centrum przemytu relatywnie taniej „polskiej” soli przez dziesięciolecia stanowiła Biała – ostatni większy ośrodek miejski na terytorium Rzeczpospolitej położony na granicy ze Śląskiem Cieszyńskim. Biała stanowiła ważny ośrodek sukienniczy, przede wszystkim jednak słynęła z tranzytu wołów ruskich wysyłanych do krajów cesarskich oraz przemytu soli wielickiej, a także tytoniu i broni na Śląsk i Morawy.

W miejskiej kronice z przełomu XVIII i XIX wieku, w zapisku odnoszącym się do lat czterdziestych XVIII, widnieje wzmianka dosadnie charakteryzująca ówczesną sytuację w mieście: „rzemiosła profitowały co prawda nieznacznie, tym większe dochody przyniósł handel tytoniem i solą. Tytoniem i solą handlowali głównie mieszczanie i rzadko zdarzało się, by nocą nie sprzedano kilku setek cetnarów soli i tytoniu na Śląsk i Morawy”.

Z kroniki dowiadujemy się również, że popyt z reguły przewyższał podaż, w efekcie kupcy w Białej nie zawsze byli w stanie zapewnić dostawę potrzebnych ilości nielegalnego towaru.

Rozmiary szmuglu soli na Śląsk Cieszyński i północne Morawy zmusiły władze państwowe do interwencji. Wzmocniono straż graniczną, nadgraniczne tereny nasycono wojskiem, a specjalni urzędnicy celni w poszukiwaniu kontrabandy uzyskali prawo do przeprowadzania rewizji w prywatnych domach. Złapanych przemytników (prócz konfiskaty posiadanego towaru) poddawano torturom oraz skazywano na długoletnie kary więzienia. Wszystko to nie przynosiło jednak większych rezultatów. Przemyt systematycznie rósł, zaś przemytnicy łączyli się w grupy liczące nawet kilkanaście osób. Przemytnicze wyprawy były dobrze przygotowane i zorganizowane, a ich uczestnicy, często nieźle uzbrojeni, przemocą torowali sobie drogę przez kordon graniczny. „Często dochodzi do tak krwawych starć, że po obydwu stronach pozostaje wielu na placu boju” – czytamy w kronice miasta Cieszyna pióra burmistrza Aloysa Kaufmanna.

Dodatkowo, na mocy specjalnego patentu cesarskiego w 1730 r., powołano do życia w Cieszynie specjalne, doraźne kolegium sędziowskie. Patent wprowadził też karę śmierci dla wszystkich stawiających opór przemytników złapanych w grupach liczących pięć i więcej osób. „W myśl instrukcji wydany wyrok miał być wykonany jak najszybciej, egzekucja zaś miała następować na specjalnie zbudowanej w tym celu prowizorycznej szubienicy.
Zachowane do dziś fragmentaryczne dane o działalności cieszyńskiego sądu doraźnego świadczą nie tylko o nawale pracy, jak na niego spadła. Dają też światło na przyczyny zjawiska przemytnictwa soli” – pisał w 1984 r. w cieszyńskich szkicach historycznych zatytułowanych „Kiedy sól była droższa od złota i krwi” historyk Józef Chlebowczyk.

Okazuje się, że do ryzykowania zdrowiem i życiem zmuszała poddanych nie tyle chęć szybkiego wzbogacenia się, co nędza i potrzeba zapewnienia rodzinie kawałka chleba, a często uchronienia najbliższych przed śmiercią głodową. Złapany we wrześniu 1731 r. w Ligotce Kameralnej szmugler Mikołaj Muchalik, rodem z Frydlandu na Morawach, zeznał w śledztwie, że zdecydował się wkroczyć na drogę przemytu, ponieważ stracił posadę drwala w lasach zwierzchności. Tylko w ten sposób – jak stwierdził – mógł „zarobić przynajmniej na słoną zupę dla dziecka”.

Walka ze szmuglem przybierała często postać poważnych starć wojska z dobrze uzbrojonymi grupami przemytników. Muchalika złapano w wyniku akcji, w czasie której odział złożony z 23 żołnierzy zajął 11 koni, karabin oraz 23 cetnary soli. Inna wyprawa przemytnicza starła się z wojskiem w maju 1732 r. w Dzięgielowie. W potyczce wzięło udział 8 osób dysponujących 4 karabinami, kontrabandę transportowało zaś 14 koni.

Złapanych przemytników czekał często wyrok śmierci poprzedzony brutalnymi torturami w śledztwie. W przypadku Muchalika przebieg śledztwa był następujący. Najpierw aresztowanego zaznajomiono w katowni z całą kolekcją stosowanych w cieszyńskim więzieniu narzędzi tortur, a gdy to nie skłoniło go do mówienia, przystąpiono do zadawania bólu. „Założone w przegubie między dłonią oraz ramieniem powrozy ściągnął z jednej strony ramienia kat, a z drugiej jego pomocnik tak mocno, że inkwizyt począł wyć i skowyczeć z bólu” – relacjonował Aloys Kaufmann.

Po kwadransie bezskutecznego znęcania się nad oskarżonym tortur zaniechano, pozostawiając mężczyznę z przetrąconymi rękami. Znacznie lepiej poszło śledczym przesłuchującym przemytnika złapanego w Dzięgielowie. Torturowany przyznał się do szmuglu, wyjawił nazwiska swych towarzyszy, a nawet zeznał, że w potyczce z pogranicznikami zastrzelił przed niespełna dziesięciu laty strażnika celnego. Okazuje się więc, że nadgraniczna służba żołnierzy i urzędników skarbowych nie należała ani do spokojnych, ani bezpiecznych, a życiem ryzykowali nie tylko przemytnicy.

Stosowane przez cieszyński sąd doraźny drakońskie kary, tortury, egzekucje oraz inne mniej okrutne represje wobec przemytników, przez lata nie przynosiły jednak większych rezultatów i nie ograniczały kontrabandy. Przemyt soli z Małopolski na Śląsk ustał dopiero po aneksji przez Austrię w pierwszym rozbiorze Rzeczpospolitej jej południowych ziem. Kopalnie soli w Wieliczce i Bochni dostały się wówczas pod władanie Habsburgów, znikła granica na Białej, tym samym szmugiel soli stracił rację bytu.

google_news
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Poldek
Poldek
2 miesięcy temu

Witoldzie Kożdoniu!
Od 1290 roku do roku 1918 tereny, które na rzece Białej graniczyły z Polską nosiły nazwę KSIĘSTWO CIESZYŃSKIE! Wiesz? Warto o tym pamiętać.

Bialanin
Bialanin
2 miesięcy temu

Wspomniana w artykule Biała nadal jest w Małopolsce a nie na Śląsku

Hermenegilda
Hermenegilda
2 miesięcy temu

Przy przemycaniu alkoholu też brałam udział, ale fortuny nie zrobiłam, za każdym razem miałam stratę – butelkę rozbiłam.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 miesięcy temu
Reply to  Hermenegilda

Oj podszywacz,pewnie wypiłeś a nie rozbiłeś.

nic podobnego
nic podobnego
2 miesięcy temu
Reply to  Hermenegilda

nie dało się pewnie wypić, było rozbite szkło i można było sobie gardło pokaleczyć, podszyć rozbitego też się nie dało