Wydarzenia Wadowice

Długa droga do domu

Na pożółkłej pocztówce wyraźnie widoczne są godło ZSRR, datownik, duża czerwona pieczęć, adres i nadrukowany znaczek. Z tyłu kartki pod datą 25 marca 1941 roku zapisane wyraźnym, drobnym pismem 23 linijki tekstu, nieczytelny dopisek na marginesie i podpis nadawcy.

Gdy w pierwszych dniach wojny 50-letni Andrzej Strojek opuścił dom, nie wiedział, że do rodzinnej Jaszczurowej wróci za osiem lat. Nie wiedział też, że przeżyje sowiecki gułag, pozna Persję, a z rodowitymi mieszkańcami Afryki będzie uprawiał spaloną słońcem ziemię nad brzegiem Jeziora Wiktoria.

POCZTÓWKA NA STRYCHU
Porządkując szkolne archiwa, Józef Łasak, nauczyciel w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Radoczy zwrócił uwagę na pożółkły kartonik. – Na pierwszy rzut oka widać było, że to stara rzecz – opowiada Łasak. – Dawne godło Związku Radzieckiego, napisy w języku rosyjskim i francuskim, duża czerwona pieczęć z literami Ab jednoznacznie świadczyły o nietypowym pochodzeniu kartki. Najbardziej zaskoczył mnie adres – Walenty Grabarz, poczta Klecza Górna, wieś Klecza Dolna (Łysa Góra).
Kilka dni później pocztówka trafiła do redakcji Kroniki Beskidzkiej. – Poszukajcie, może adresat jeszcze żyje – usłyszał dziennikarz od ofiarodawcy.

Z TAJGI NA SZKOLNĄ GAZETKĘ
Droga pocztówki od adresata do szkolnego kufra w Radoczy nie była trudna do odtworzenia. – Końcem lat 70-tych byłam uczennicą Technikum Rolniczego w Radoczy – wspomina mieszkająca w Kleczy Dolnej (pod Łysą Górą) Maria Maciusiak, z domu Kowalczyk. – Robiliśmy szkolną gazetkę, być może o Afryce. Pocztówkę otrzymałam od babci Antoniny, żony Andrzeja Strojka. Oprócz pocztówki przypięłam do gazetki fotografię wujka stojącego między kilkoma Murzynami. Nie pamiętam dlaczego pocztówka i fotografia zostały w szkole. Może po prostu zapomniałam je zabrać? Prawdopodobnie pocztówkę ocaliła pani Stanisława Juszczyk, nasza profesor języka polskiego. Nie mam pojęcia co stało się z fotografią – dodaje Maciusiak.

Znacznie trudniejsze jest odtworzenie losów Andrzeja Strojka w latach wojny, aż do powrotu do Polski w 1947 roku. – Niewiele pamiętam z opowiadań dziadka – mówi mieszkająca na Pomorzu Jadwiga Judycka, wnuczka Andrzeja Strojka. – Byłam małą dziewczynką, gdy zmarł. Dziadek wspominał ciężką pracę przy wyrąbie tajgi. Opowiadał, że codziennym wyżywieniem było kilka kromek chleba, w którym więcej było trocin z drewna, niż mąki. I że jadł co znalazł w lesie, a nadawało się do przełknięcia. Opowiadał też o pracy podczas mrozu –50 stopni Celsjusza. Nie pamiętam natomiast czy mówił o swoich dalszych losach. A przecież to musiały być fascynujące opowieści – dodaje Judycka.

Nie wiadomo dlaczego Andrzej Strojek został więźniem gułagu. Można tylko przypuszczać, że uciekając we wrześniu 1939 roku przed niemiecką nawałnicą, znalazł się za linią sowieckiego frontu, gdy wojska ZSRR 17 września 1939 roku wkroczyły na wschodnie tereny Rzeczypospolitej. Zapewne Strojek podzielił wówczas los tysięcy Polaków aresztowanych i zesłanych na Sybir. Z tego właśnie czasu pochodzi pocztówka, wysłana do szwagra Walentego Grabysza w Kleczy. Na przesyłce brak miejscowości nadania, jest tylko numer skrzynki pocztowej „A 11/52” oraz stempel pocztowy „Moskwa”.
Dlaczego adresatem pocztówki był szwagier w Kleczy, a nie żona w Jaszczurowej? – Klecza była częścią Generalnej Guberni – wyjaśnia historyk Michał Siwiec–Cielebon z Wadowic. – Natomiast Jaszczurowa tak jak Mucharz leżące na lewym brzegu Skawy były częścią Rzeszy. Zesłańcy prawdopodobnie wiedzieli, że listy bez większych przeszkód – oczywiście ocenzurowane najpierw przez sowieckich a następnie niemieckich urzędników – docierają do adresatów w Generalnej Guberni. W tym bym upatrywał takiego, a nie innego adresu – informuje historyk.

LIST Z TAJGI (zapis oryginalny):
21 Marca, 1941 roku
Kochana Anielciu i Szwagrze. Serdecznie Was Pozdrawiam i Wasze Dzieci, donoszę Wam że z Łaski Boga żyję, jestem zdrowy jako tako. Bardzo Was proszę napiszcie mi parę słów co u Was słychać po wojnie. A szczególnie rad by wiedzieć co słychać w Mucharzu? Czy Żona moja i Franuś żyją? I Siostry i dziadek czy żyje? Jak tam żona sprawuje gospodarką? Wojtuś Brat gdzie jest teraz? tak samo Żakowie gdzie przebywają?
Proszę Cię Anielciu bardzo na rany Jezusa napisz mi wszystko co u Was i mojej rodzinie słychać, bo ja nimam żadnej wiadomości od rodziny józ 2 lata niedługo się kończy a ja żadnego listu niedostałem. Jak Pan Bóg pozwoli powrócić to Wam koszta wrócę. Pozdrawiam Was jeszcze raz serdecznie i Cało Rodzine Waszą. Proszę napisz zaraz polecony list! Wasz szwagier, Brat Andrzej”. Na marginesie trudna do odczytania prośba o pozdrowienie, lecz nie wiadomo kogo.

PRZEZ IRAN DO AFRYKI
Andrzej Strojek odzyskał wolność dzięki umowie jaką polski rząd emigracyjny gen. Sikorskiego zawarł w grudniu 1941 roku z władzami ZSRR o uwolnieniu deportowanych Polaków i zgodzie na utworzenie na terenie ZSRR armii polskiej. Do miejscowości, w których formowano polską armię, docierali nie tylko kandydaci na żołnierzy, ale także ludność cywilna, w tym wiele dzieci.
Z powodu trudności z zaopatrzeniem blisko 117 tysięcy Polaków (75 tys. żołnierzy armii generała Andersa oraz 41 tys. cywilów, w tym 15 tys. dzieci) za zgodą sowieckiego rządu zostało przetransportowani do Iranu, skąd wojsko wyruszyło w kierunku Palestyny, natomiast cywilami zajął się rząd Wielkiej Brytanii, kierując uchodźców do swych kolonii. Tym sposobem tysiące Polaków znalazło się w Afryce. – Jest niemal pewne, że Strojek opuścił ZSRR razem z armią Andersa, ale nie został żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych z powodu wieku. Podczas rekrutacji istotny był bowiem stan zdrowia przyszłego żołnierza. Wątpliwe, aby pięćdziesięciodwuletni mężczyzna wycieńczony niewolniczą pracą był zdolny do służby wojskowej – wyjaśnia Michał Siwiec-Cielebon.

Jest też wielce prawdopodobne, że podróż Andrzeja Strojka z sowieckiej Rosji do dalekiej Afryki nie różniła się od innych uchodźców, których wiele wspomnień zachowało się dzięki projektowi „Szlaki tułaczy” zrealizowanego przez Fundację Ośrodka Karta oraz Pracownię Otwierania Kultury. Spośród wielu wspomnień zawartych na stronach „Szlaków tułaczy” (zasób domeny publicznej) prezentujemy fragmenty kilku pamiętników Polaków, którzy podobnie jak Strojek z Syberii dotarli do Afryki.

Przebywający w tajdze Ludwik Kożuch tak zapamiętał dzień 1941 roku, gdy dowiedział się, że jest już więźniem ZSRR: „Pewnego sierpniowego dnia przyjeżdżają na pasiołek (osiedle osób deportowanych – przyp. KB) enkawudziści, zrobili z Polakami mityng i ogłoszono nam, że jesteśmy wolni, możemy opuścić tajgę (…). Każdy z nas otrzymał zaświadczenie na podstawie którego mógł się poruszać po Związku Radzieckim. W drugiej połowie sierpnia wyruszamy z tajgi, nie ma co z sobą zabrać, bo oprócz łachmanów na sobie nic więcej nie mamy”.
Mijały miesiące, zanim Polacy indywidualnie i w grupach dotarli do południowych granic Związku Radzieckiego. Helena Nikiel tak wspominała sierpień 1942 roku: „Dowiedzieliśmy się od współpasażerów o dziesiątkach tysięcy Polaków, którzy przed kilku miesiącami przyjechali ze wszystkich stron Syberii i koczują tutaj, głównie w okolicy Taszkientu i Buchary i strasznie głodują (…). W tym samym eszolonie jechały również dzieci, których rodzice zmarli w tych okolicach. Nie oddano ich do rosyjskich domów dziecka, tylko wywożono na południe”.
Droga do wolności prowadziła przez Morze Kaspijskie. Monika Aleksandrowicz wspominała: „Wreszcie dojechaliśmy nad Morze Kaspijskie, do Krasnowodzka, przed nami przybyły tu już całe tłumy uchodźców – dorosłych i dzieci. Przeprawa przez morze odbywała się bez przerwy, nie było mowy o jakiejkolwiek selekcji wśród ludzi. Wszyscy, bez wyjątku byli zabierani na pokłady statków”. Rejs przez morze dobrze zapamiętała Danuta Pniewska: ”Statek płynął do Pahlewi w Persji (…). Wszyscy byliśmy pewni, że nie dojedziemy żywi, że się udusimy (pod pokładem – przyp. KB). Ale dojeżdżamy, a tam stoi polska orkiestra wojskowa i grają marsza na nasze powitanie. Żołnierze pomagają nam zejść po trapach, biorą nasze węzełki, prowadza z orkiestrą”.
Iran okazał się być dla Polaków przyjaznym krajem. Eugeniusz Szajkowski wspominał: „Po drugiej kwarantannie w połowie września 1942 roku zawieźli nas do stolicy, tj. Teheranu. W czasie podróży podczas postojów, miejscowe panie chodziły koło naszego autobusu, częstowały nas jabłkami, ciastem. W Teheranie ulokowali nas w ładnych budynkach, gdzie było nam dobrze”.

Z Iranu (do 1935 roku urzędowa nazwa Persja) żołnierze odjechali na zachód, w kierunku Palestyny, natomiast cywile byli kierowani do obozów dla uchodźców w koloniach brytyjskich, głównie w Afryce i Indiach. Andrzej Strojek trafił na Półwysep Koja w Ugandzie. Podróż do Afryki nie była bezpieczna. Eugeniusz Szwajkowski tak wspomina rejs przez Morze Arabskie i Ocean Indyjski. „Bojąc się niemieckich łodzi podwodnych płynęliśmy przez Równik aż pod Madagaskar i tam dopiero zawróciliśmy (…) po obu stronach naszego okrętu płynęły ochraniające nas jednostki wojskowe. Płynęliśmy tak około 2 tygodnie, aż 4 listopada dotarliśmy do portu Tanga. (…) Na plaży pod gołym niebem stały stoły zastawione ciastem, owocami, których nawet nie znaliśmy, napojami”. Ostatni etap podróży nad Jezioro Wiktorii Polacy pokonali pociągiem. Osiedle Koja dla wycieńczonych uchodźców okazała się być rajem na ziemi. Można było bez przeszkód przemieszczać się po okolicy, dorośli otrzymywali „kieszonkowe” wyższe niż zarobki miejscowej ludności, a praca była dobrowolna.

Maria Wierzchowska tak wspomina pobyt w obozie Koja: „Ferma znajdowała się blisko osiedla, nad jeziorem. Pracowali na niej Murzyni i trochę polskich uchodźców z naszego obozu (…). Osiedle wciąż rozbudowywało się. Na szczycie naszego pagórka wybudowano ze składek ludności kaplicę. W każdą niedzielę odprawiał w niej mszę świętą ksiądz Polak, mieszkający w osiedlu. Była też tam, niedaleko kościoła, świetlica, wyposażona w aparat radiowy, trochę książek, warcaby, chińczyka, a czasem nawet w starą gazetę p.t. „Żołnierz Polski” redagowaną we Włoszech. Niedaleko świetlicy mieścił się sklep, zwany przez nas kantyną. Kupowaliśmy w nim różne łakocie, zeszyty, ołówki, a nawet tenisówki. Nad samym jeziorem wybudowano warsztaty: szewski, stolarski, krawiecki, tkacki, kowalski i hafciarski. Pracowali w nich mieszkańcy osiedla”.

NA RODZINNEJ ZIEMI
Andrzej Strojek sporadycznie wspominał o pobycie „pod palmami”. – Pamiętam, że był bardzo małomówny, najczęściej milczał. Z tego co wiem, potrafił robić rzeczy, o których mężczyźni raczej nie mają pojęcia, na przykład cerować – opowiada Maria Wójcik z Mucharza (wnuczka Antoniny z pierwszego małżeństwa), opiekująca się grobem Andrzeja Strojka. – Babcia wspominała, że niekiedy opowiadał o Afryce, mówił, że uprawianą ziemię w Afryce trzeba było często podlewać. Ale to były rzadkie opowieści – dodaje Wójcik.
W obozach dla cywilów rozsianych w Afryce i Azji, schronienie znalazło 33 000 Polaków. Po wojnie do Polski powróciło niespełna 5 000. Pośród wracających był Andrzej Strojek. – Przyjechał 2 lata po wojnie, wracał przez Anglię – opowiada mieszkający w Wadowicach Stanisław Grabysz, wnuk adresata pocztówki. – Nie wiemy dlaczego to tak długo trwało. Chodziły słuchy, że poznał kogoś w Anglii, bo później do Polski paczki z odzieżą przychodziły. To nie był wylewny człowiek, podobno sporadycznie wspominał przeszłość. Pocztówka to jedna z nielicznych pamiątek po bracie mojego dziadka – dodaje.
Po powrocie do Jaszczurowej Strojek nie zastał swojego domu. W pierwszych dniach wojny jedna z nielicznych bomb jakie spadły na Jaszczurową, trafiła w stojącą na skraju wioski chatę. Aż do śmierci Strojkowie (Andrzej zmarł w 1964 roku, Antonina w 1967 roku) mieszkali w wynajmowanych lokalach. Rodzina Strojków rozpierzchła się po świecie i tylko nieliczni mieszkańcy Jaszczurowej i Mucharza pamiętają cichego, spokojnego, bardzo religijnego sąsiada.

google_news
15 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Lapsus
Lapsus
2 lat temu

“(…)tak zapamiętał dzień 1941 roku, gdy dowiedział się, że jest już więźniem ZSRR(…)”
Powinno być “(…) tak zapamiętał dzień 1941 roku, gdy dowiedział się, że NIE jest już więźniem ZSRR(…)”

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Lapsus

Nie szkodzi, Hermenegilda ma fana co się wzoruje na niej i jemu podszywaczowi się wszystko podoba, z wszystkiego się cieszy.

Tetryk
Tetryk
2 lat temu

Już najwyższy czas skończyć z tą gimnastyką słowną, że wojska niemieckie napadły Polskę, a wojska ZSRR w 1939 roku wkroczyły na tereny RP.
Minęło już wystarczająco wiele czasu, by poznać fakty.
Nasz wschodni sąsiad nie wkroczył, ale też napadł Polskę i tak samo jak Niemcy – bez wypowiedzenia wojny.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Tetryk

Tetryk ma jakiś napad?

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu

Czym mamy być silni wodzu Siedzący skurczyByku? Pisze się “czymkolwiek”, “zresztą” – cudzoziemcze.

Michałek
Michałek
2 lat temu

Dopisek. Proszę pozdrowić łzami zalane dzieci i żonę moją.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Michałek

Pozdrawiam Koszałka Michałka Opałka.

Olek
Olek
2 lat temu

Mam podobne listy mojego Ojca z obozu pracy w Niemczech tak samo pytał o mamę i siostrę rodziców itp ja się urodziłem juz po wojnie często to przeglądam i czytam.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu

Co z synem Franusiem wymienionym na pocztówce?

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Hermenegilda

w domyśle syn, nie wiadomo bo żona Antonina z opowiadania wnuczki była w 2 małżeństwach.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Żyje i czyta twoje wypociny.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Hermenegilda jest taka bystra, podszywacz, że wie iż jeśli żyje to nie tylko czyta ale i umie pisać.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu

Brakuje najważniejszego, dlaczego bohater w wieku 50 lat opuścił dom w kierunku ZSRR jeśli w tym wieku nie brali do wojska. Trudno nazwać, że historia pasjonująca. Ludzie, którzy wiele przeżyli w wojnę, zwykle nie byli wylewni aby wspominać, wracanie w przeszłość było przykre, woleliby wymazać z pamięci. Historia dawniej nie była na topie jak dziś, szczególnie w świadomości prostych ludzi.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Idź ugotuj coś pysznego na obiad a nie męcz nas tymi swoimi mądrościami pod moim nickiem

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Mam dziś odgrzewany pyszny lunch z ośmiorniczek w sosie własnym, nie mam potrzeby gotować – podszywacz.