Wydarzenia Cieszyn

Do fałszywego alarmu, na prawdziwy ratunek. Palący problem w Wiśle

Zdjęcie poglądowe. Fot. Michał Cichy

W Wiśle pożarów jest coraz mniej, natomiast rośnie statystyka wyjazdów do fałszywych alarmów, które angażują służby ratownicze i są kosztowne. Z czego to wynika i czy da się coś z tym zrobić?

Podczas ostatniej sesji Rady Miasta Wisła zebrani wysłuchali sprawozdań przedstawicieli służb przeciwpożarowych. Komendant miejski OSP w Wiśle Jan Pilch oraz zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 w Ustroniu Grzegorz Żuchowicz zaprezentowali i omówili statystyki działań za 2023. Co z nich wynika ogólnie? Przede wszystkim to, że na terenie Wisły strażacy odnotowali w ciągu 12 miesięcy łącznie 46 pożarów i było to mniej niż w poprzednim roku. Na tereny podległe poszczególnym jednostkom OSP liczba ta rozkłada się następująco: OSP Centrum – 20, OSP Jawornik – 10, OSP Malinka – 8, OSP Czarne – 8.

Radni i sami referujący zwrócili uwagę na szczególnie dużą liczbę fałszywych alarmów, dodając że to tendencja wzrostowa i że w Wiśle oraz Ustroniu jest ich najwięcej w powiecie cieszyńskim. W 2023 było ich na terenie Wisły łącznie 74, a w podziale na jednostki: OSP Centrum – 44, OSP Jawornik – 13, OSP Malinka – 14, OSP Czarne – 3. Co oznacza pojęcie fałszywego alarmu dla strażaków i z czego te fałszywe alarmy wynikają w Wiśle, tłumaczył przedstawiciel straży zawodowej.

– To nie jest tak, że ktoś do nas dzwoni i informuje o rzeczy, która nie miała miejsca. Najczęściej wynikają one z tego, że bardzo dużo obiektów, znajdujących się na chronionym przez nas terenie, jest podłączonych do naszego monitoringu. Pojawiają się wtedy informacje z centrali przeciwpożarowej obiektu o zaistnieniu sytuacji pożarowej. My na to reagujemy, bo takie są procedury. Dla każdego obiektu przewidziana jest dana liczba ludzi i sprzętu, jaki ma tam pojechać. Zajeżdżamy na miejsce i okazuje się, że wystąpił jeden z dwóch aspektów. Pierwszy, to złośliwy fałszywy alarm, gdy ktoś umyślnie lub nieumyślnie wcisnął guzik alarmu. Inne zdarzenia wynikają z tego, że ktoś włączył nieodpowiednio czajnik, para poszła na czujkę, co uruchomiło alarm, ale zagrożenia nie było. Czasem rozpylony w nieodpowiednim miejscu dezodorant może wywołać alarm. Z takich spraw wynika tak duża liczba wyjazdów, kwalifikowanych jako alarmy fałszywe. Mała część jest złośliwa, a znacząca to wezwania nieumyślne, spowodowane przez urządzenia. Wyjeżdżamy do każdego alarmu, bo dzieje się to na poziomie automatycznym, takie są przewidziane procedury – powiedział Grzegorz Żuchowicz.

Do sprawy odniosła się w czasie sesji radna Barbara Kędzior, zwracając uwagę na koszty takich praktycznie bezcelowych przejazdów i dopytując, czy strażacy mają jakąś receptę na przełamanie trendu wzrostowego.

– Podam za przykład całkiem świeżą sytuację, sprzed paru dni. Był alarm fałszywy na mojej ulicy. Przyjechały do niego trzy jednostki, dwie zawodowe i jedna z OSP Wisła Centrum. Sytuacja powtórzyła się dzień później. Tym razem przyjechały cztery samochody. Co wy z tym robicie, bo tendencja alarmów fałszywych jest wzrostowa? Mówili panowie ze straży o tym, że pożarów jest coraz mniej, że świadomość społeczeństwa wzrasta, natomiast fałszywych alarmów coraz więcej, a reakcje na nie pokrywane są z naszych pieniędzy. To jest niemożliwe, żeby w jeden dzień w jednym budynku był dwa razy fałszywy alarm. Czy właściciele budynku za to płacą, czy jakoś się z tego tłumaczą? Czy straż pożarna ma jakiś sposób na to, żeby to ukrócić? – pytała radna Kędzior.

Stanowisko ratowników przedłożył znów strażak zawodowy.

– Ani my, ani ochotnicy, nie jesteśmy za tym, żeby odrywać się od codziennych zajęć. To nie o to chodzi. W komendzie PSP jest wydział zajmujący się prewencją. Jeżeli trafia nam się obiekt, do którego jeździmy zbyt często, ten wydział prewencji się tam udaje z interwencją, na przykład zobowiązując właściciela do serwisowania instalacji i do przyjrzenia się jej. Ja ze swojego wcześniejszego doświadczenia strażackiego mogę powiedzieć, że zwykle gros fałszywych alarmów wynika nie z czynnika ludzkiego, a spowodowane jest przez elektronikę. Poza tym nigdy nie wiemy, czy jak przyjedziemy na miejsce, to alarm z pozoru fałszywy, nie okaże się prawdziwym. Nie możemy nad tym przechodzić do porządku dziennego i traktować jako rutynowy, daremny wyjazd, tylko jedziemy zawsze na ratunek – odpowiadał Żuchowicz.

Ratownicy, szczególnie ochotnicy, jadą zawsze na ratunek, nie analizując prawdopodobieństwa fałszywości, gdyż nawet mała szansa na zagrożenie ludzkiego zdrowia i życia wymaga ich działania. W tym miejscu można przywołać też przykład goprowców, którzy często ruszają do pozornie błahych zgłoszeń, gdyż nie można wykluczyć, że w trudnych górskich warunkach staną się one groźne dla człowieka.
Podsumowaniem tematu w całokształcie oraz kwestii, czy można coś z tym fantem zrobić, może być też wniosek Jana Pilcha, odnoszący się do zmian na przestrzeni lat w charakterze samej Wisły.

– Nie ukrócimy tego. Pamiętam czasy, kiedy do monitoringu miejskiego był podłączony tylko Hotel Gołębiewski, a teraz mamy ich kilkadziesiąt i ciągle ich przybywa. Wystarczy, że w każdym z nich tylko raz do roku alarm fałszywy nastąpi i już będziemy mieć taką liczbę – powiedział komendant miejski OSP w Wiśle.

google_news
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Oset
Oset
9 miesięcy temu

Kiedyś był artykuł jak pies.był zamkniety w mieszkaniu i przyjechały dwa zastępy osp zeby psu wode do picia przywieść ,a mógł jeden strażak w szklance te wode na nogach dostarczyć

naprawdę?
naprawdę?
9 miesięcy temu

Jeśli nie człowiek to elektronika winna i nic nie da się zrobić z rosnącą ilością alarmów fałszywych

Tomasz
Tomasz
9 miesięcy temu
Reply to  naprawdę?

Żenada, jakim prawem wszyscy podatnicy muszą godzić się na bezzasadne interwencje zwłaszcza Państwowej Straży Pożarnej. PSP np. w Ustroniu jest zbyt liczna. Jeżdżą bez sensu na interwencje np. do oddalonych miejscowości gdzie jest wystarczająca ilość OSP będących w KSRG ! Tylko to by zaliczyć kolejny wyjazd do często pierdołowatej interwencji. Ale kto pracuje w PSP (system 24 godzinny ). Synowie, najbliżsi np. prezesów czy naczelników OSP. Niech jak w innych służbach pracują w systemie 8-io godzinnym to będzie widać ile z nich potrafi służyć społeczenstwu a nie udawać bohaterów ( podkreślam przy tym wielki szacunek dla zaangażowanych druhów z OSP.

Tomasz
Tomasz
9 miesięcy temu
Reply to  Tomasz

Znam zarówno policjantów, strażników więziennych, strażaków PSP i OSP, żołnierzy zawodowych, ratowników medycznych itp. ale takiego marnotrawstwa, głupich wyjazdów (byle zaliczyć wyjazd, często na dwa samochody) jak szczególnie w “małych” PSP nie ma w żadnej formacji/służbach.